Reklama

Urodziłam Marcelinkę i obie potrzebujemy spokoju, wyciszenia, przestrzeni. Męża wiecznie nie ma, za to jego synalek od 14-stej już w domu. Włącza głośną muzykę, pyskuje do mnie, bałagani. Potrafi trzasnąć drzwiami tak mocno, że Marcelinka wybudza się z płaczem. Nie mam już do niego siły ani cierpliwości. Podskakuje i wykłóca się ze mną, nawet jak trzymam córeczkę na rękach.

Reklama

Nie pisałam się na taką rodzinkę

Poznałam Arka, kiedy miał już 7-letniego syna z poprzedniego małżeństwa. Zabierał Wojtka do siebie co drugi tydzień. Wtedy mi się wydawało, że to urocze, że tak o niego dba i chce z nim spędzać dużo czasu. Wojtuś też był miłym i ułożonym chłopcem.

Sielanka nie trwała jednak długo, bo gdy tylko zamieszkaliśmy razem, Wojtkowi coś się odmieniło. Zaczął być złośliwy, do mnie przestał się odzywać, tylko czasem coś odburkiwał. Nie wiem, może to mamusia tak go nastawiała przeciwko mnie. Ale starałam się być cierpliwa, przecież to tylko dziecko. Kupowałam mu prezenty, pomagałam w lekcjach, gotowałam. Zawsze miał we mnie przyjaciółkę. Czasami nawet potrafił mi podziękować.

Ale z czasem było coraz gorzej, tym bardziej, że mój mąż stał się w domu gościem. Zrzucił na mnie cały ciężar zajmowania się własnym synem. A jak zaszłam w ciążę, Wojtkowi odbiło. Może to przez zazdrość, może przez matkę, nie mam pojęcia. Ale wiem, że tamtej kobiety w ogóle nie obchodzi to, jak ja muszę się użerać z jej dzieckiem. Jeszcze w dodatku teraz, kiedy Marcelinka się urodziła.

Czy matka w ogóle nie stara się nad nim zapanować, czegoś mu tłumaczyć? Przecież to jej rola, nie moja! Wojtek wraca od niej i od progu rzuca swoje rzeczy na środek podłogi, trzaska drzwiami, a bywa, że i nasłucham się od niego paru niemiłych słów. Podejrzewam, że ta raszpla tylko psioczy na mnie, gdy Wojtek jest u niej.

Głośna muzyka, bajzel w całym domu, przedrzeźnianie mnie... Mam już serdecznie dosyć. Powinnam się teraz skupić na córeczce, a zamiast tego walczę z 10-latkiem, który w dodatku nie jest wcale moim dzieckiem!

Daria

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama