Jacek opowiadał z zapałem o swoich planach na przyszłość. Prowadził małe studio fotograficzne, gdzie robił zdjęcia do paszportów, ale chciał zostać fotoreporterem i pojechać do Afganistanu. Słuchałam z ciekawością, choć z drugiej strony nie do końca mi się to podobało. Nie widziałam w jego planach miejsca na ślub i rodzinę, a ja właśnie taką miałam wizję przyszłości. Wróciłam z randki trochę zrezygnowana.
Chyba po prostu wstyd mi było przy nim przeszukiwać półkę z romansami. Wyszliśmy z biblioteki już razem. Potem widywaliśmy się coraz częściej i cóż tu dużo mówić – porwała nas namiętność, bo o wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia nie mogło być mowy. Kiedy kilka tygodni później zorientowałam się, że jestem w ciąży, po prostu nie mogłam uwierzyć!
Zaczęłam płakać nad testem ciążowym, bo nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co będzie dalej. Owszem, zawsze marzyłam o tym, żeby zostać mamą, ale na pewno nie w ten sposób. Chciałam mieć męża, dom i poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem zaszłam w ciążę z mężczyzną, którego prawie nie znałam, mieszkałam sama w wynajmowanej kawalerce i pracowałam w sklepie. To nie był wymarzony scenariusz na rozpoczęcie życia rodzinnego. Bałam się powiedzieć o ciąży Jackowi, a nawet moim rodzicom. Zadzwoniłam do siostry, żeby się wypłakać.
Wiedziałam, że ma rację, ale bałam się reakcji Jacka – nie widzieliśmy się od dłuższego czasu. Nie byliśmy skłóceni, ale chyba oboje czuliśmy, że nic z tego nie będzie i przestaliśmy się umawiać. A teraz nagle musiałam wyskoczyć z taką niespodzianką! Wiedziałam, że nie mam co liczyć na zachwyt z jego strony. Sięgnęłam po telefon z bijącym sercem i kiedy odebrał, miałam ochotę się rozłączyć. Postanowiłam jednak, że będę twarda. Uznałam, że jeśli wyprze się dziecka, wychowam je sama.
Jednak jego reakcja była niespodziewana
Bez wsparcia Jacka całkiem straciłam nadzieję i choć nigdy wcześniej nie przyszłoby mi do głowy, że mogłabym oddać własne dziecko, uznałam, że to jedyne możliwe rozwiązanie. Beata zacisnęła zęby. Wiedziałam, że jest przeciwna mojemu pomysłowi, ale nie miała odwagi się sprzeciwić. To nie było jej dziecko ani to nie jej życie waliło się w posadach.
Wierzyłam jej i byłam wdzięczna. Ta decyzja zdjęła mi wielki ciężar z serca. Przestałam zastanawiać się na tym, co zrobić, przestałam przeliczać każdy grosz, poszukiwać mieszkania i myśleć o Jacku. Jednak rosnący brzuch nie pozwalał mi całkowicie przestać myśleć o problemach.
Gdy spotykałam na ulicy kogoś znajomego, chowałam się, żeby nie odpowiadać na niewygodne pytania. Rodzicom nie przyznałam się do swojej decyzji, żeby nie próbowali mnie namawiać do jej zmiany, więc musiałam co jakiś czas wysłuchiwać przez telefon tyrady matki o tym, jak zmarnowałam sobie życie.
W końcu prawie nie wychodziłam z domu i nie odbierałam telefonów. Beata przynosiła mi zakupy, żebym nie dźwigała ciężkich siatek. Gdy nadszedł dzień porodu, byłam przekonana, że pozbędę się problemu, postaram się zapomnieć i żyć jak dawniej. Musiałam jedynie zmienić pracę, żeby nie słyszeć za sobą szeptów i plotek. Los jednak miał dla mnie inny plan.
Ta istotka była wszystkim, czego potrzebowałam
To dziecko było wszystkim, czego chciałam i potrzebowałam. Pokochałam ją od pierwszej chwili ogromną, obezwładniającą miłością i nie było siły, która mogłaby mi ją odebrać. Beata płakała ze szczęścia, gdy jej o wszystkim powiedziałam. Wróciłam do domu, w którym nie było ubranek, łóżeczka, wanienki czy przewijaka. Może nie byłam gotowa na zostanie mamą, ale byłam nią i uznałam, że te wszystkie niedociągnięcia z czasem nadrobię.
Tymczasem położyłam się z córeczką na kanapie i patrzyłam na nią jak zaczarowana przez kilka godzin, co jakiś czas tylko ją karmiąc i głaszcząc po maleńkim policzku. Imię Julia wydawało mi się idealne. Związane z nieszczęśliwą miłością i walką z przeciwnościami. Tyle że ja zamierzałam zadbać o szczęśliwe zakończenie.
Uczyłyśmy się siebie przez kolejne tygodnie
Nie przeszkadzały mi nawet nieprzespane noce. Byłam szczęśliwa. Któregoś dnia usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to Beata wpadła z zakupami. Lubiła nam pomagać i często nawet nieproszona przynosiła jakieś ubranka albo pieluchy. Ale tym razem to nie była ona. To był Jacek…
– Ty tutaj?! – zdziwiłam się, a serce zaczęło mi walić jak młotem.
Kolejne tygodnie były zupełnie inne niż wtedy, gdy wprowadził się po raz pierwszy – wciąż miał poczucie niespełnionych ambicji i uwięzienia. Teraz wiedział już na pewno, że chce być z nami. Nie przeszkadzało mu nawet robienie zdjęć do dowodów. Kiedy Julia skończyła rok, wzięliśmy ślub. Wiem, że trudno o bardziej przypadkowy związek niż naszej dwójki, ale wbrew wszystkim przeciwnościom, udało nam się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Teraz myślimy o drugim dziecku. Julcia bardzo chciałaby mieć braciszka, a ja bardzo chcę przeżyć ciążę tak, jak należy.
Czytaj także:
- „Nie zaszczepiłam córki, bo uważałam to za bzdurę. Teraz Martynka leży w szpitalu i cudem uniknęła śmierci"
- „Byłam sama i bezradna. Musiałam oddać syna po porodzie, bo miałam tylko 17 lat. Niczego tak bardzo nie żałuję”
- „Bałem się oddać syna do przedszkola. I słusznie. Łukasz zapierał się rękami i nogami, żeby tam nie wracać"