Jeszcze przed urodzeniem Patryka przyrzekłam sobie samej, że już się nie zakocham. I jak na razie dotrzymywałam słowa. Nie wracam pamięcią do Jacka, mojej pierwszej wielkiej miłości, który na wiadomość o ciąży wykpił mnie cynicznie.
– Ja... mam zostać ojcem? Wolne żarty! Załatw to! Dam ci kasę!
– Jak śmiesz? – strzeliłam go w twarz tak mocno, że na samo wspomnienie czuję pieczenie dłoni. – Nie będziesz dziecka przeliczać na pieniądze!
W jednej chwili przestał dla mnie istnieć jako człowiek i mężczyzna. W tej jednej chwili moje serce stwardniało. To nic, co nas nie dobije, to nas wzmocni. Teraz muszę zapewnić dobre życie dziecku – postanowiłam.
Mam serce tylko dla dziecka i rodziców
Tak minęło parę lat. W pracy, w dużej firmie ubezpieczeniowej harowałam za dwóch, robiłam studia podyplomowe i uczyłam się po nocach, żeby po południu mieć czas zajmować się Patrykiem.
Byłam dobrze ubrana, zadbana, uśmiechnięta do klientów, a twarda i wymagająca wobec innych pracowników. Szybko awansowałam. Nie zważałam na to, czy jestem lubiana czy nie. Serce miałam tylko dla Patryka i moich rodziców, najcudowniejszych dziadków na świecie. Patryk był radością mojego życia, moją dumą, miłością i wszystkim, a rodzice najwierniejszymi przyjaciółmi.
Chłopcy lubią majsterkować
Tego dnia po przedszkolu poszliśmy zaraz do domu, bo miał przyjść hydraulik, naprawić coś w łazience. Domofon zadzwonił punktualnie, a po chwili w moich drzwiach stanął młody postawny mężczyzna.
– Dariusz Wysocki – przedstawił się uprzejmie, a ja z zadowoleniem stwierdziłam, że nie czuć od niego zapachu papierosów ani alkoholu.
Wskazałam łazienkę i już chciałam poprosić, żeby uważał na kafelki, gdy zobaczyłam, że pan Dariusz rozkłada na moich pięknych płytkach ceratę i dopiero na niej stawia ogromną torbę.
–O!!! – Patrykowi urosły oczy ze zdziwienia. Zawartość torby najwyraźniej go zachwyciła.
Prawdziwy chłopak – pomyślałam o synku i nagle niepokojąca fala gorąca zalała mi serce. –
Może mu brakuje takiego majsterkowania? Chłopcy to chyba lubią, a mój tata jako dziadek akurat w tej dziedzinie ma dwie lewe ręce.
Przez chwilę patrzyłam, jak Patryk przykucnięty nad torbą pochłania wzrokiem te mechaniczne cudeńka.
– Patryk, nie przeszkadzaj panu – powiedziałam z czułym uśmiechem.
– Patryk mi nie przeszkadza, naprawdę – z uśmiechem zapewnił mnie pan hydraulik. – Lubię dzieci – dodał.
Nastawiłam ekspres i mimowolnie słuchałam "męskiej" rozmowy. Jakiś kulturalny facet – pomyślałam. Mało, że nie używa "słów", wiadomo jakich, to mówi jak ktoś wykształcony. Niewiele myśląc, zaproponowałam mu kawę.
– Będzie mi bardzo miło – odparł. – Za chwilę kończę. I wolałbym w kuchni, jeśli można, bo nie jestem ubrany "na salony" – zażartował.
Narysuj mi kosmitę
Dyskretnie go obejrzałam, gdy wchodził do kuchni. Wysoki, postawny szatyn w kombinezonie wyglądał jak przeniesiony żywcem ze słynnej reklamy polskiego hydraulika. Przy kawie chwilę rozmawialiśmy.
– Niestety, ta naprawa to tylko prowizorka, konieczna jest wymiana całej baterii – i chciał mi wyjaśniać, co powinnam kupić, ale mu przerwałam.
– Przepraszam pana, ale czy mógłby pan może sam kupić to wszystko? – zaproponowałam. – Oczywiście, zapłacę za to dodatkowo... Zgodził się i umówiliśmy się za dwa dni.
Przy jego ponownej wizycie Patryk ani na krok nie odstępował fascynującej torby, a na pana Dariusza patrzył jak na cudotwórcę i wypytywał o wszystko.
– Ale tu jest gruby ołówek! – synek prawie wykrzyknął z podziwem. – Co pan rysuje takim ołówkiem?
– Nie rysuję nim, czasem tylko coś zaznaczam na rurach – wyjaśniał hydraulik. – A rysuję zwykłymi ołówkami, pewnie takimi samymi, jakie i ty masz.
– To narysuje mi pan kosmitę? – mój syn wbił w niego oczy pełne nadziei.
– Dobrze – przytaknął mężczyzna.
Zobacz także: Prawdziwe historie: To będzie moje dziecko