Reklama

Do dziś nie potrafię zrozumieć, co moją mamę trzymało przy ojcu? Miłość, przywiązanie, przysięga małżeńska? A może nie chciała, by dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie? A ja wam mówię – lepsza rozbita niż taka jak moja!

Reklama

Przez wiele lat musiałam wysłuchiwać, jak matka wyciera sobie usta naszą rodziną.

„Nie odejdę od niego, nie mogę odebrać dzieciom ojca, nie wybaczyłyby mi tego...” – tłumaczyła przyjaciołom i dziadkom, a mnie aż zbierało się na wymioty, gdy to słyszałam.
„G**no prawda, mamo!” – miałam ochotę krzyczeć. „Kłamiesz! Nigdy od niego nie odejdziesz, bo się boisz. I nie o nas, lecz o siebie. Będziesz przy nim warować jak pies, choćby miał cię zatłuc na śmierć!”.

A jednak nigdy nie powiedziałam, co o niej myślę

Nie rzuciłam w twarz oskarżeniami. Tylko trwałam przy niej, jak ona przy nim. Gdy posiniaczona nie mogła podnieść się z łóżka, przejmowałam domowe obowiązki: sprzątałam, prałam, wyprawiałam młodsze rodzeństwo do szkoły, pilnowałam, żeby odrobiły lekcje. Udawałam, że mama śpi zmęczona, choć pewnie domyślały się prawdy.

Dzieci w takich rodzinach jak nasza szybko dojrzewają. Gotowałam lekkie zupy i karmiłam ją przez słomkę, gdy nie była w stanie gryźć poranionymi ustami. Nieraz podawałam jej telefon i patrzyłam, jak drżącymi rękoma próbuje wybrać numer alarmowy, a potem jak zwykle się rozłącza. Potem wkurzona sama próbowałam wezwać policję, ale matka wyrywała mi aparat z rąk i rzucała w kąt.

– Nie możesz nam tego zrobić – szeptała.
– Jakim nam? – przyglądałam się jej zrezygnowana.
– Zabije nas, zemści się – dodawała czasami.

On nie zawsze był taki. Ona także kiedyś była inna

Jeszcze pamiętam, jak się kochali. On pomagał jej w domu – mył naczynia, gdy ona gotowała obiad – przynosił łakocie z cukierni, a ona śmiejąc się, groziła, że kiedyś się przez niego roztyje.

– Będę grubą, wstrętną babą – żartowała, wgryzając się w ulubione babeczki z truskawkami.
– Tyj, ile chcesz, dla mnie zawsze będziesz piękna – odpowiadał, całując ją w umazane kremem usta.

Bił od nich taki blask, jaki później widziałam tylko na filmach. Nosił mnie na rękach i powtarzał, że te dołeczki w policzkach i loczki mam po mamie, najwspanialszej kobiecie na świecie. Tańczył ze mną, a ona klaskaniem wystukiwała nam rytm. Dopóki nie urodziły się Ola i Basia, miałam wrażenie, że całe życie jest zabawą.

Ale wkrótce bliźniaczki całkowicie pochłonęły mamę. Ojciec z kolei stracił kierownicze stanowisko i nie umiał się odnaleźć w roli szeregowego pracownika. Odgrażał się, że jeszcze im pokaże, ale nikt nie chciał go zatrudnić, a kumple kazali siedzieć cicho i cieszyć się etatem. Nie posłuchał. Założył własną firmę, ale do tego trzeba mieć głowę na karku, jak mawiał dziadek, a tata jej nie miał.

Zamiast zysków, przybyło mu tylko trosk. Gdy urodził się Dawid, chyba coś w nim definitywnie pękło.

Nie wiedziałam, czemu zaczął wyżywać się na mamie

Krzyczał, że go oszukała, że to nie jego dziecko. Byłam jeszcze za mała i nie rozumiałam, dlaczego Dawid nie miałby być synem ojca. Raz, w czasach kiedy jeszcze próbowałam ich zrozumieć, odważyłam się zapytać o to mamę. Rozpłakała się i powiedziała, żebym nie wierzyła ojcu, bo ona zawsze go kochała i była mu wierna.

– On po prostu... Jest zazdrosny. Tak bywa z mężczyznami, córciu...
– Z zazdrości szturcha cię i brzydko do ciebie mówi? – nie rozumiałam.

Widziałam, że nie wie, co odpowiedzieć. Sama nie rozumiała tego, co się działo, więc jak mogła to wytłumaczyć 11-letniemu dziecku? Pewnie łudziła się, że tata wkrótce odniesie sukces i wszystko będzie jak dawniej. Zamiast pieniędzy pojawiła się jednak ruletka, kasyna i jeszcze większe długi.

Ojciec znikał na całe noce, a gdy wracał, o każdy drobiazg wszczynał awantury.

Czepiał się mamy, szydził z niej, przedrzeźniał, podważał jej słowa i decyzje

Nie mogłam tego słuchać. Jeśli wracał w dzień, zabierałam dzieci na dwór i wymyślałam im jakąś zabawę. Jeśli wracał w nocy, gdy już spały, zakrywałam uszy rękoma i wyobrażając sobie, że jestem szczęśliwą księżniczką, zasypiałam. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, jakie mamy kłopoty, dopóki nie zapukał do naszych drzwi komornik.

Tonęliśmy w długach. Smutny pan w szarym płaszczu zajął naszą kanapę i telewizor oraz połowę pensji mamy, bo tata już dawno nie miał żadnych dochodów. Pamiętam tamtą noc po jego wizycie. W mamie chyba przelała się czara goryczy, bo na krótką chwilę przestała być potulną, szarą myszką.

Siląc się na spokój, ułożyła nas do snu, a potem poszła do pokoju gościnnego, w którym ojciec dopijał kolejne piwo. Maluchy szybko zasnęły, ale ja tym razem nie mogłam zmrużyć oka. Na nic zdały się wymyślone historie, leżałam i patrzyłam w sufit, słuchając ich podniesionych głosów. Tym razem ona nie była mu dłużna.

– Dosyć tego! Albo poszukasz sobie pracy, albo... – jakiś huk przerwał nagle jej słowa.

Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do ich pokoju.

– Czemu nie śpisz? – warknął tata.

Mama niezdarnie próbowała wstać z podłogi

Gdy wyciągnęłam rękę, żeby jej pomóc, zasłaniając twarz powiedziała, że się potknęła i kazała mi iść do swojego pokoju się położyć. Następnego dnia pod jej spuchniętym okiem wykwitł fioletowy siniak, który starała się niezdarnie zatuszować grubą warstwą pudru.

Gdy wróciłam ze szkoły, tata siedział skruszony w kuchni, a mama jedną ręką tuliła jego głowę do swojego brzucha, a drugą ściskała bukiet róż. Uśmiechnęłam się na ten widok, bo przypomniał mi dawne, dobre czasy. Uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Podeszłam do nich, a tata zapłakany przytulił mnie mocno do siebie.

Czar prysł tydzień później, wraz z jej rozciętym łukiem brwiowym

– Wiesz, nie pamiętam rodziców szczęśliwych – wyznał mi kiedyś Dawid.

Miał wtedy chyba z dziewięć lat. Zaskoczył mnie swoją nad wiek dojrzałą uwagą. Ja pamiętałam jeszcze smak miłości, on wychował się w strachu i ciągłym nasłuchiwaniu kroków ojca.

– A wiesz, co to znaczy być szczęśliwym? – zapytałam.
– Tak, to jest wtedy, gdy w domu jest spokój, jak u Janka – powiedział.

Nigdy nie zastanawiałam się, jak skończy się nasza historia. W głębi duszy modliłam się, żeby jak najszybciej dorosnąć i wynieść się z domu, ale nie wiem, czy potrafiłabym zostawić rodzeństwo. Czułam się za nich odpowiedzialna, tak samo, jak za moją nieporadną, zalęknioną mamę.

Mówiła, że powinnam studiować. Uczyć się i osiągnąć więcej niż ona, a ja odpowiadałam, że tak będzie, bo nie pozwolę, żeby mężczyzna mnie tyranizował.

– Będę sławna i bogata, i zabiorę was wszystkich do siebie, oprócz taty – mówiłam, głaszcząc jej siwiejące włosy.
– Nie możesz tak mówić, on cię kocha. Cierpiałby bez nas – odpowiadała, jakby nie pamiętała, że jeszcze przed kilkoma godzinami okładał ją pięściami.

Nie zdążyłam dotrzymać obietnicy. Tuż przed moimi osiemnastymi urodzinami mama zachorowała na raka płuc, chociaż nigdy nie paliła. Nie umiała się nawet zaciągnąć.

– To przez ojca – powtarzałam, kiedy powiedziała mi, że lekarze nie dają jej żadnych szans i nie pokona choroby.
– Co ty mówisz, dziecko? Wypluj te słowa! Twój tata niczemu nie jest winny – tłumaczyła.
– Jest i dobrze o tym wiesz. Zatruł ci życie – płakałam, tuląc ją do siebie.

Opiekowałam się nią najlepiej, jak umiałam

Karmiłam, ubierałam, myłam, a kiedy nie była już w stanie pójść do łazienki, obmywałam ją na łóżku. Za ostatnie pieniądze kupowałam drogie leki, ale mimo tego odeszła. Tak cicho, jak żyła. Pewnego wiosennego poranka.

Ojciec jeszcze nie wrócił z jednej ze swoich nocnych eskapad, bo choroba mamy niczego w nim nie zmieniła, dzieci spały, więc byłyśmy same. Poprosiła, żebym ją uczesała i ubrała w kostium do trumny. Podziękowała za to, że jestem i jaka jestem, i przeprosiła, że nie mogłam na nią liczyć.

– Jesteś najwspanialszą mamą na świecie – powiedziałam, powstrzymując zły.

Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Na zawsze. Ojciec załamał się i rozpił do reszty.

Nie możecie go teraz zostawić samego – pouczała mnie jego rodzina na pogrzebie.

Ale zrobiłam to – tuż po swoich osiemnastych urodzinach. Przeniosłam się do liceum wieczorowego, znalazłam pracę, wynajęłam mieszkanie i złożyłam wniosek do sądu o stworzenie rodziny zastępczej dla mojego rodzeństwa. Poparła mnie opieka społeczna i nauczyciele dzieciaków. W tym roku złożę papiery na studia. Dotrzymam obietnicy danej mamie. Nigdy też nie powtórzę jej błędu. Nie pozwolę się poniżać, wmawiając sobie, że taka jest miłość.

Gabrysia, lat 18

Czytaj także:

Reklama
  • „Marzyłam o drugim wnuku, ale nie sądziłam, że już go mam. Córka ukryła, że urodziła bliźniaki i jednego oddała do adopcji”
  • „Syn mając 17 lat zaliczył >>wpadkę
  • „Mój synek nie może spać, odkąd mąż zaprowadził go do trumny dziadka. Czy dziecko powinno oglądać takie rzeczy?”
Reklama
Reklama
Reklama