„Opiekuję się schorowaną matką byłego męża. Jeśli nie ja, to kto?”
Wszyscy wokół mnie, i moja siostra, i przyjaciółki dziwią się, że opiekuję się byłą teściową, a ja po prostu nie umiem inaczej. Miałabym wyrzuty sumienia, gdybym tego nie robiła. Przecież to, jakby nie było, babcia mojego syna…
- redakcja mamotoja.pl
Nigdy nie żyłyśmy z teściową w specjalnej przyjaźni, ale nie byłyśmy też wrogami. Układy pomiędzy nami były takie sobie, letnie, byle jakie. Ja nie kochałam jej odwiedzać i ona nie wpadała do nas zbyt często. Raczej nie należała do tych babć, które opiekują się wnukami, kupują im mnóstwo prezentów i zasypują słodyczami. Na mnie patrzyła dość krytycznie, twierdziła, że nie umiem gotować, i chyba wydawało jej się, że synek zasługuje na lepszą, ładniejszą i mądrzejszą żonę. Nigdy jednak nie powiedziała tego na głos.
Uważała, że powinnam wybaczyć zdradę
Sytuacja zaostrzyła się, kiedy okazało się, że Wiktor mnie zdradza, a co, według mojej teściowej, dużo gorsze, ja nie chcę mu wybaczyć, przejść nad tym do porządku dziennego i dalej ciągnąć naszego małżeństwa.
– Mogłabyś mu wybaczyć, Jagoda – przekonywała mnie. – Dać drugą szansę. Każdy na nią zasługuje…
– Ale ja nie potrafię wybaczyć Wiktorowi – uparłam się. Naprawdę nie potrafiłam.
Za bardzo mnie to bolało, żebym wybaczyła i próbowała zapomnieć. Tym bardziej że Wiktor specjalnie się nie kajał, nie przepraszał. Właściwie to twierdził, że to była moja wina, bo poświęcałam mu za mało czasu i uwagi. A on po prostu zrobił mały błąd. No i przez ten mały błąd nasze małżeństwo zakończyło się rozwodem.
Pół roku później mój były mąż razem ze swoją nową partnerką wyjechał do Szwecji i tam postanowił zbudować wszystko od nowa. Miałam do niego żal przede wszystkim o to, że nie interesuje się synem. Ja się już w tym układzie nie liczyłam, nasz związek już nie istniał, ale Michaś był także jego dzieckiem. I tęsknił za ojcem.
Dzwoniłam do Wiktora kilka razy, próbowałam mu uświadomić, przypomnieć, że zostawił w Polsce dziecko, w stosunku do którego ma obowiązki nie tylko finansowe. Nic z tego nie wychodziło. W końcu doszłam do wniosku, że może niech tak zostanie. Przecież gdyby Wiktor wymyślił sobie, że zabierze Michała do siebie na wakacje, wcale nie byłabym zachwycona. Nie miałam do niego zaufania pod względem opieki nad synem, a tym bardziej do jego nowej partnerki, której nawet nie znałam. I wcale zresztą nie pragnęłam poznać.
Ma dwóch synów, a teraz została całkiem sama
Telefon od Norberta, mojego byłem szwagra, zaskoczył mnie ogromnie. Norbert od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Nawet nie znaliśmy się zbyt dobrze, widziałam go może ze dwa razy w życiu. Już w chwili, kiedy brałam ślub z Wiktorem, mieszkał za granicą.
– Jagoda, mam do ciebie wielką prośbę – wykrztusił niepewnie po standardowych powitaniach i zapytaniach o zdrowie i samopoczucie. – Nie zawracałbym ci głowy, ale naprawdę nie mam kogo poprosić i…
– No mów, o co chodzi, przestań się certolić – nie wytrzymałam.
– Jagoda, słuchaj, czy mogłabyś zajrzeć do naszej mamy? – powiedział cicho. – Nie odbiera telefonu, nie wiem, co się dzieje. Martwię się, a naprawdę nie mam kogo prosić…
– Przestań już – przerwałam mu – oczywiście, że pójdę. W końcu to babcia mojego syna – dodałam, chociaż nie wiedziałam, jak bardzo Norbert jest wprowadzony w temat. To znaczy nie wiedziałam, czy szwagier zdaje sobie sprawę z tego, że babcia właściwie wcale się swoim wnukiem nie interesuje.
– Ja wiem, że matka jest specyficzna, mało uczuciowa… – zaczął, więc wyglądało na to, że raczej wiedział albo przynajmniej się domyślał.
– Jest jaka jest – podsumowałam, bo nie sprawiała mi przyjemności rozmowa na ten temat. – Pójdę do niej jutro albo może dziś wieczorem. Zadzwonię i dam ci znać, co słychać.
– To ja zadzwonię, żeby cię nie kosztowało. Zadzwonię jutro.
Zadzwoniłam jednak do Norberta sama jeszcze tego samego wieczora. U nich pewnie była jakaś chora godzina, ale nie zastanawiałam się nad tym. Zadzwoniłam, bo okazało się, że teściowa leży w szpitalu. Przewróciła się na chodniku i paskudnie złamała biodro. Dobrze, że sąsiadka zajęła się kotem, bo biedaczysko pewnie zdechłby z głodu. Dziwiło mnie tylko, że nikt nie zadzwonił do żadnego z synów. Albo chociaż do mnie.
– Mama będzie miała operację. Dojdzie do siebie, ale trochę to potrwa – opowiadałam Norbertowi. Zmartwił się, ale właściwie na zmartwieniu się skończyło.
– Zastanowię się, co zrobić – usłyszałam.
Nie skomentowałam tego, bo wydawało mi się, że jeśli nie Norbert ze Stanów, to Wiktor ze Szwecji mógłby po prostu przylecieć i zaopiekować się matką. W końcu Szwecja nie leży na końcu świata, a matkę ma się jedną, prawda?
Następnego dnia sama odwiedziłam teściową w szpitalu, na szczęście mnie wpuszczono. Patrzyła na mnie niepewnie, ale dała mi klucze do mieszkania i poprosiła o przyniesienie kilku rzeczy. Zaniosłam, nawet rosół jej ugotowałam. Lekarz zapytał, czy jestem z rodziny.
– Trudno powiedzieć – uśmiechnęłam się tylko. – Jestem byłą synową pani Omulskiej. Nie wiem, czy to rodzina.
– Nieważne – lekarz machnął ręką. – Teściowa będzie miała jutro operację. Za kilka dni wypiszemy ją do domu. Jeśli wszystko się uda – dodał – w domu ktoś będzie musiał się nią zaopiekować, nie może, przynajmniej na początku, zostać sama.
– Rozumiem – kiwnęłam głową – wszystkim się zajmę…
Sama nie rozumiałam, dlaczego mu to obiecuję, chyba po prostu nie było nikogo oprócz mnie. Wiktor nawet do mnie nie zadzwonił z pytaniem, jak tam matka. Może bał się, że każę mu przyjechać i zająć się nią? Kto wie, po moim byłym mężu wszystkiego mogłam się spodziewać.
Czasem po prostu pijemy herbatę i rozmawiamy…
Kiedy odebrałam teściową ze szpitala i przywiozłam ją do siebie, wpadła moja siostra. Przyszła do kuchni, gdzie parzyłam kawę, i powiedziała mi prosto w oczy, że zwyczajnie jestem głupia.
– A niby co miałam zrobić? – patrzyłam na nią spokojnie, czekając na odpowiedź.
Wzruszyła ramionami.
– Nie wtrącać się, nie interesować się tym – powiedziała. – To już nie twoja sprawa.
– Nie – pokręciłam głową – ja tak nie potrafię. No pomyśl, miałam zostawić ją samą?
Siostra po raz kolejny wzruszyła ramionami.
– Ja bym nie była taka dobra. Nie brałabym sobie na głowę byłej teściowej, z naciskiem na byłą – dodała. Może i miała rację, ale mnie by chyba sumienie zagryzło, gdybym nie pomogła.
Na początek wzięłam kilka dni urlopu, by zająć się teściową. Wymagała pomocy w każdej właściwie sprawie, więc byłam w domu na każde jej skinienie i we wszystkim pomagałam. Norbert dzwonił co kilka dni, Wiktor zadzwonił do mnie tylko raz, ale wydawało mi się, że rozmawia z matką, kiedy wychodzę do sklepu albo wyrzucić śmieci.
Teściowa była milcząca, smutna, w ogóle mało się odzywała, a po upływie dwóch tygodni poprosiła, żebym pomogła jej przeprowadzić się z powrotem do domu.
– Może jeszcze trochę zostań, mamo – mruknęłam. – Łatwiej mi będzie się tobą opiekować tu na miejscu niż codziennie jeździć do twojego mieszkania.
– Ale może już dam sobie radę sama – powiedziała niepewnie. – Nie chciałabym siedzieć ci dłużej na głowie.
– Dobrze wiesz, mamo, że tak nie będzie. Ktoś musi ci zrobić zakupy, wynieść śmieci, ugotować obiad. Zostań, tak dla wszystkich będzie prościej.
Mówiąc to, miałam przede wszystkim na myśli siebie samą, chociaż nie ukrywam, że codzienność z teściową pod jednym dachem wcale nie była łatwa. Przede wszystkim dlatego, że moja teściowa nie pałała wdzięcznością ani przyjaźnią. I najwyraźniej wcale nie zamierzała tego zmieniać. Dopiero kiedy mniej więcej po miesiącu odwoziłam ją do jej własnego mieszkania, usłyszałam skąpe, bo skąpe, ale jednak słowa podziękowania.
– Bardzo ci za wszystko dziękuję, moja droga – powiedziała cicho, jakby z przymusem, a może wstydem. – Nie mam pojęcia, co ja bym bez ciebie zrobiła.
– Nie ma o czym mówić – mruknęłam.
– Jest, jest. To tylko ja nie umiem ubrać tego w słowa. Mogłaś się na mnie wypiąć, choćby dlatego, że właściwie nigdy nie byłam idealną i wspierającą teściową.
Roześmiałam się.
– No, nie byłaś – przyznałam. – Ale wredną jędzą też właściwie nie byłaś.
– Wiem też, że Wiktor nie był idealnym mężem – przyznała – ale nie chciałam, żebyście się rozwodzili, dlatego usiłowałam cię przekonać, żebyś mu wybaczyła. Może jednak dobrze zrobiłaś, że nie chciałaś dać mu drugiej szansy. Wiesz, on już się rozstał z tą swoją Jolą, już ma jakąś Szwedkę, która nawet po polsku nie umie… – teściowa mówiła to wszystko z wyraźnym żalem w głosie, a ja słuchałam z zaskoczeniem.
Nie miałam pojęcia, co działo się w nowym życiu mojego byłego męża.
Nie zostałyśmy z teściową przyjaciółkami, na to jest już zdecydowanie za późno, ale obiecałam sobie, że będę ją wspierać i opiekować się nią. Jakby nie było, nie ma tu oprócz mnie i mojego syna nikogo bliskiego. Jeżdżę do niej przynajmniej raz w tygodniu, a czasem i dwa razy. Robię jej zakupy, pomagam w cięższych porządkach, a czasem pijemy herbatę i tylko rozmawiamy. Nigdy, przez całe moje małżeństwo z Wiktorem, tyle nie rozmawiałyśmy.
Ostatnio zaskoczyła mnie bardzo, kiedy powiedziała, że była w kancelarii notarialnej i sporządziła testament, a w nim swoje mieszkanie zapisała Michałowi, swojemu wnukowi. Nie skomentowałam tego, choć pomyślałam, że w ten sposób mama mojego eks próbuje odkupić swoje winy.
Jagoda, 37 lat
Zobacz także:
- „Nie chcemy należeć do Kościoła, a babcia w tajemnicy uczy nasze dziecko pacierzy” [LIST DO REDAKCJI]
- 10 wkurzających rzeczy, które robi każda teściowa (i doprowadza tym do szału)
- Prawdziwe historie: mama czekała, by zobaczyć wnuczkę