Reklama

W październiku 16-miesięczny wówczas Jaxon zaczął mocno kaszleć. Miał też świszczący oddech. I choć jeden z lekarzy uważał, że należy leczyć układ oddechowy chłopca, to w szpitalu, na wieść o kolorze moczu, od razu rozpoczęto diagnostykę pod kątem nowotworu nerki.

Reklama

Czekała 4 godziny

Już w szpitalu, aby przekazać mocz do badań, mama musiała przez 4 godziny czuwać, by trafił on do specjalnego pojemnika, a nie do pieluchy synka.

Na drugi dzień lekarze wyjaśnili jej, co oznaczają wyniki. To był guz nerki. Nowotwór osiągnął już wielkość 5 centymetrów i nie można było ani chwili dłużej zwlekać z leczeniem.

5 x chemia…

W związku z uporczywym kaszlem lekarze najbardziej obawiali się, że nowotwór zajął również płuca dziecka. Na szczęście badania tego nie potwierdziły.

Chłopiec przyjął 5 serii chemii.

W listopadzie usunięto mu nerkę zaatakowaną przez nowotwór, znany w medycynie jako guz Wilmsa.

W grudniu okazało się, że dziecko może spędzić Boże Narodzenie w domu, z rodziną. I że w ogóle wszystko będzie dobrze.

„To była cudowna wiadomość” – nie kryje wzruszenia jego mama, Stacie Hart. I dodaje, że wciąż nie może uwierzyć, że jej mały synek wytrzymał tyle cierpień i pokonał tak silnego przeciwnika.

Na myśl o tym łzy same napływają jej do oczu. Ale na płacz pozwala sobie tylko, gdy Jaxon śpi lub się kąpie. Nie chce, by synek widział ją płaczącą. Chce, by jego życie wypełniało teraz jak najwięcej radości i beztroski…

Szczęście w nieszczęściu

Guz Wilmsa najczęściej atakuje nerki dzieci, które nie ukończyły 5. roku życia. Do objawów zalicza się:

  • Utratę apetytu,
  • Zaparcia,
  • Utratę wagi,
  • Bezbolesny obrzęk brzucha,
  • Ból w okolicach nerki (gdy guz krwawi),
  • Krew w moczu,
  • Podwyższone ciśnienie krwi,
  • Wysoką temperaturę ciała,
  • Kaszel, krótki oddech,
  • Ogólne osłabienie i drażliwość.

Choć wiele wskazuje na to, że Jaxon pokonał chorobę, jego rodzice wciąż odczuwają niepokój. Do tego jego mama, która od 15 lat wykonuje zawód niani, nie może wrócić do pracy, ponieważ boi się o osłabioną po chemioterapii odporność synka. Dopiero w obliczu choroby dziecka rodzice dowiedzieli się, jak wysokie koszty wiążą się z leczeniem. I że nawet jako uczciwi podatnicy nie mogą liczyć na zbyt wielkie wsparcie ze strony służby zdrowia czy opieki społecznej. By finansowo stanąć na nogi, założyli zbiórkę pieniędzy.

Źródło: Daily Mail

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama