Reklama

Drogie Dziewczyny,

Reklama

Moja córka nie może doczekać się naszych zakupów do nowej szkoły. W tym roku Michalina idzie do liceum. Odkąd poszła do pierwszej klasy robimy te zakupy razem. To taki nasz babski rytuał. Uwielbiam wybierać z nią długopisy i zeszyty. Kiedy ja chodziłam do szkoły nie było, aż takiego wyboru. Teraz z radością przebieram w kolorowych okładach. Czy wy też tak macie?

Babskie zakupy to nasz ulubiony zwyczaj

Ale w tym roku muszę podzielić się z Wami swoją historią. Przygotowania córki do nowego roku szkolnego skłoniły mnie do głębszej refleksji nad tym w jakich realiach ona żyje. Michasia już w lipcu wręczyła mi swoją listę. To były zawsze takie spontaniczne zakupy. Tym razem córka wszystko wypisała. Nie zrobiła tego z radości, tylko po prostu chciała mieć pewność, że wszystko kupimy. Tegoroczna lista jest naprawdę długa. Pojawiły się na niej nawet nowe ubrania. Nie wiedziałam, że Michasia jest taka dokładna. Na liście umieściła wszystkie ceny i całkowity koszt.

Plecak za 350 zł to tylko wierzchołek góry lodowej

Na samym szczycie listy znajdował się plecak – nie byle jaki, bo warty 350 zł. Jak się okazuje, był to najnowszy model, który „muszą” mieć wszyscy jej rówieśnicy. Cena tego plecaka przekracza moje wyobrażenia, zwłaszcza gdy pomyślę o innych wydatkach, które nas czekają: podręczniki, zeszyty, strój na WF, artykuły plastyczne i inne. To wszystko generuje ogromne koszty, które są dla nas nie małym wyzwaniem. Nowe bluzy, najnowsze adidasy, spodnie - to tylko kilka pozycji z jej długiej listy. Michalina podsumowała, że potrzebuje, aż 1500 zł. W pierwszej chwili myślałam, że to sen.

Moda na najdroższe gadżety

Nie sądzę, że chodzi o jakość i trwałość produktów. Mam wrażenie, że funkcjonujemy w świecie, gdzie presja rówieśnicza na nowe i najlepsze rzeczy osiągnęła apogeum. Dzieci marzą o posiadaniu najnowszych i najdroższych gadżetów. Według nich, inaczej nie odnajdą się w szkolnej dżungli. Czy naprawdę musimy ulegać takiemu trendowi? Wcześniej Michasia była w tym temacie wyluzowana. Oczywiście, kupowałyśmy fajne rzeczy, ale od czasu do czasu. Teraz córka szykuje się jakby szła na jakiś pojedynek.

Nowe miejsce, nowi ludzie

To chyba stres związany z nową szkołą. Córka zostawia stary znajomych, którzy też idą do zupełnie nowego liceum. Czy wasze dzieci też się tak szykują? Przecież stary plecak, nie oznacza, że nikt ich nie polubi. Czy te zakupy to jakiś mechanizm obronny? Wiem, że strach i stres przed nowym otoczeniem to naturalne uczucia. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby jej w tym ulżyć. Macie jakieś rady dla nastolatków, którzy idą do nowej klasy?

Pozdrawiam Was!

Magda


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama