„Mąż w ogóle nie pomaga mi w domu! Ten egoista twierdzi, że skoro on pracuje, to WSZYSTKO MU SIĘ NALEŻY!”
Jesteśmy z mężem dwa lata po ślubie. Rok temu urodziłam swoje pierwsze dziecko. Praktycznie od początku jestem sama z synkiem, żyję od drzemki do drzemki. Mąż w niczym mi nie pomaga. Jestem już wykończona psychicznie. Nie mam w pobliżu rodziny, znajomych, którzy mogliby się zająć dzieckiem chociaż na kilka godzin.
- redakcja mamotoja.pl
Muszę opiekować się 24/7 dzieckiem, bo mój mąż pracuje – do pracy musi być wyspany, a po pracy jest zbyt zmęczony, żeby mi pomóc. Jestem zdana sama na siebie... Czasami, gdy mąż wróci wcześniej z pracy i mógłby zająć się synkiem, on woli spać lub siedzieć przed telewizorem. Dziś w nocy zrobił mi awanturę o to, że musiał wstać do dziecka (a robił to zaledwie kilka razy od urodzenia Jasia!). Myślałam, że to wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej...
Mąż w ogóle nie zajmuje się dzieckiem
Gdy chcę sama na chwilę wyjść, ale nie z koleżankami lub na paznokcie, tylko na zwykłe spożywcze zakupy do marketu 15 minut od naszego domu (żeby w spokoju wybrać rzeczy, których potrzebuję na obiad!) to słyszę od męża, że to ja jestem matką i ja powinnam zajmować się dzieckiem. Argumenty, że nie mam siły, że jestem zmęczona i potrzebuję odpoczynku od dziecka (choć przez chwilę), w ogóle do niego nie docierają. Gdy jednak uda mi się wyjść, po 10 minutach i tak dostaję telefon od męża, że „dziecko płacze”, że „mam zaraz wracać”, że „dlaczego mnie tak długo nie ma”. A ja najzwyczajniej w świecie też mam czasami ochotę pójść na zakupy bez pchania wózka z dzieckiem!
Wszystko podane pod nos!
Gdy mąż wraca z pracy, oczekuje, a wręcz żąda, żeby był ciepły obiad na stole, pranie zrobione, mieszkanie posprzątane. Dodatkowo dziecko w pokoju obok powinno spać grzecznie, jak aniołek, a ja umalowana i wypachniona – czekać na swojego księcia. No bo przecież on pracuje i łoży na utrzymanie rodziny!
Mąż twierdzi, że powinnam robić wszystko szybciej i energiczniej. Wtedy będę mieć na wszystko czas. Zarzuca mi... lenistwo. Przecież to obłęd! On nie robi kompletnie nic! Posprzątanie naczyń po sobie to dla niego zbyt duży wyczyn. Zakupy też muszę robić sama, a później tachać te ciężkie siaty. Mimo że mój maż ma samochód! No ale po pracy ma też ochotę wypić zimne piwko przed telewizorem, więc nie może już wsiąść za kierownicę... A ja po całym dniu z małym dzieckiem marzę, by usiąść z kubkiem ciepłej herbaty na 5 minut w kompletnej ciszy...
Zupełnie nie wiem, jak dotrzeć to tego durnego egoisty, żebym mogła w końcu odpocząć, a on żeby zaczął zauważać, że „siedzenie cały dzień w domu z dzieckiem” to też praca, a nie odpoczywanie. Chciałabym, żeby pomógł mi w codziennych obowiązkach, ale też docenił to, co robię dla niego i naszej rodziny.
Dominika
Zobacz także: