Prawdziwe historie: po ślubie mąż przestał o siebie dbać. Nic sobie nie robił z coraz gorszych wyników badań
Adobe Stock
Newsy

„Po ślubie mąż przestał o siebie dbać, a ja nie wiedziałam, jak mu pomóc. Dopiero wypadek córki uświadomił mu, ile może stracić”

Marek wciąż przybierał na wadze, ale niezbyt się tym przejmował. Nawet gdy się okazało, że ma kiepskie wyniki, nie próbował schudnąć. I już nie mógł nadążyć za naszą Monisią…

Gdy poznałam Marka, był raczej szczupłym facetem. Jadł na potęgę, ale nic nie było po nim widać. Wszystko dlatego, że się ruszał, spalał kalorie. Do ślubu regularnie chodził na siłownię i biegał.

Mąż przestał o siebie dbać

Po ślubie jakoś mu się jednak odechciało. Uznał chyba, że domowe obowiązki i praca to wszystko, na co go stać. Wracał więc zmęczony z roboty i opadał ciężko na fotel. Włączał jakiś film albo mecz i otwierał piwo do obiadu. Po obiedzie wyciągał z lodówki lody albo czipsy i przegryzał bezmyślnie.

– Chcesz? – pytał mnie co chwila.

– Nie, dzięki. Wiesz, ile to kalorii?

– Nigdy ich nie liczyłem i nie będę liczył. To dobre dla jakichś gogusiów. Ja tam problemów z wagą nie mam! To kwestia dobrej przemiany materii.

Niestety, przemiana materii zdradziła go jeszcze przed trzydziestką. Od dobrych trzech, czterech lat nie zrobił nic, żeby pobudzić metabolizm. Zupełnie stracił formę. Szybko okazało się, że facet, który kiedyś przebiegał dziesięć kilometrów, ma problemy z wejściem po schodach na szóste piętro, gdy zepsuje się winda.

– Co tak sapiesz? – pytałam, gdy zdarzyło nam się podbiec do autobusu albo gdy przekopywał działkę rodziców.

– Gorąco… – odpowiadał.

– I ciężko – klepałam go po rosnącym brzuchu.

Marek tył jak opętany, a im bardziej przybierał na wadze, tym mniej miał energii na ruch. Całkiem się rozleniwił.

Gdy dobił wieku chrystusowego, ważył sto piętnaście kilogramów. Jeszcze wtedy żadna refleksja nie nadchodziła.

– Chodź, przejdziemy się – zachęcałam.

– Nie chce mi się, Iwonka. Jestem zmęczony.

– Po czym? Jest sobotnie popołudnie. Wstałeś, zjadłeś śniadanie i pobawiłeś się chwilę z Moniką klockami.

– Jestem zmęczony po całym tygodniu. Daj odsapnąć. Same idźcie.

Zaczęłam się o niego bać

Jakby tego było mało, zaczął palić. W pracy dostał awans, więc narzekał na większy stres. Łagodził go właśnie w ten sposób – paląc i drinkując. Kiedy zrobili mu takie porządniejsze badania okresowe, okazało się, że już nie chodzi tylko o wygląd. Wtedy zaczęłam się o niego bać.

– Jezus, Marek, ty widziałeś, jaki masz cholesterol? A cukier… – powiedziałam, gdy przyniósł kartę z wynikami do domu.

– Oj, tam… Spokojnie, zbije się.

– Marek, ty musisz to zrobić teraz. Inaczej dostaniesz cukrzycy albo zawału.

– Nie strasz, Iwona, dobrze? Nie strasz – irytował się, jakbym to ja była winna temu zaniedbaniu.

To był bardzo kiepski okres w naszym małżeństwie. Marek był do niczego, nic mu się nie chciało. Wszystko go nudziło, męczyło, drażniło. Po prostu źle się czuł sam ze sobą, tylko nie chciał tego zrozumieć.

Nie nadążał też za dorastającą Moniką. Czterolatka uciekała mu na placu zabaw. Łapał zadyszkę nawet wtedy, gdy trzeba było stać i z podniesionymi rękoma asekurować ją w czasie zabawy na drabinkach. Przykro było patrzeć, jak inni ojcowie uganiają się w parku za dziećmi, a on siedzi na ławce i gapi się w komórkę.

Kiedy Monisia skończyła pięć lat, przyszedł czas, żeby nauczyła się jeździć na rowerze. Do tej pory śmigała na trójkołowym, ale już jej to nie wystarczało. Oboje z Markiem uznaliśmy więc, że już pora na dwa koła.

– Tylko jak my to zrobimy? Jak ją nauczymy? – pytałam męża.

– No, jak to jak? Tradycyjnie. Przyczepię jej kij i będę za nią biegał…

– Raczej chodził…

– Co masz na myśli? – obruszył się.

– Marek… Przecież tobie jest ciężko wstać z fotela.

– Dam radę. Chyba mnie trochę nie doceniasz, kochana… – aż poczerwieniał ze złości. Dalej nie uznawał faktu, że jest w fatalnym stanie.

– Skoro tak, to jedź do sklepu i kup taki uchwyt. Teraz już się nie wciska kijów, tylko się przykręca takie specjale drążki… Załatwisz to?

To był moment, który wszystko zmienił

Pojechał, kupił i na następny dzień zorganizował Moni lekcję jazdy na rowerze. Na początku szło nieźle, bo córka jeszcze nic nie umiała, więc w zasadzie nie ruszała z miejsca, a jedynie walczyła o utrzymanie równowagi. Mąż dreptał przy niej cierpliwie i ciągle jej coś podpowiadał. Mimo żółwiego tempa, w jakim toczyła się lekcja, po dziesięciu minutach na czole Marka pojawiły się pierwsze krople potu. Po piętnastu miał już mokrą koszulkę i zaczął dyszeć. No, a po dwudziestu Monia załapała podstawy i przyspieszyła. Patrzyłam więc, jak Marek zaciska zęby, żeby za nią nadążyć. Jak przebiera zwalistymi nogami, jak z każdym krokiem walczy o oddech i równowagę. W tamtej chwili trudno było powiedzieć, kto tu czego się uczy – ona jazdy na rowerze czy on biegu…

Marek już ledwo gonił nasze coraz bardziej rozbawione dziecko.

– Monia, czekaj… – sapnął do niej raz czy dwa, ale ona nie zwracała na niego uwagi. – Monia, zwolnij!

– Monika, stój. Zatrzymaj się, zrobimy przerwę! – zawołałam, ale ona dalej pedałowała.

Wtedy właśnie Marek potknął się i żeby nie wywrócić rowerka, puścił uchwyt. Kiedy Monika poczuła, że nic jej już nie spowalnia, pognała przed siebie. No, a mój otyły mąż już jej nie dogonił. Widziałam, jak próbuje, jak zbiera wszystkie siły, żeby sięgnąć za nią, ale się nie udało. W pewnym momencie całkiem stracił równowagę i z przerażoną miną runął do przodu.

– Marek! – krzyknęłam, a Monia obróciła się, żeby zobaczyć, co się stało. No i wtedy ona też wypadła z rytmu. Przy dużej prędkości zawinęła jej się kierownica i nasze dziecko poleciało do przodu. Prosto na te swoje biedne, małe i chude rączki.

Na początku nie wiedziałam, do kogo biec w pierwszej kolejności, ale krzyk Moniki szybko uzmysłowił mi, że to jednak ona jest w większej potrzebie. Znalazłam się przy niej w sekundę i pomagałam wstać. Złapałam ją za rękę, a ona wtedy krzyknęła tak, jakbym chwyciła ją rozgrzanymi do czerwoności obcęgami. Spojrzałam na jej przedramię i zakręciło mi się w głowie. Rączka w okolicach nadgarstka błyskawicznie napuchła. Córcia płakała z bólu.

Na szczęście mąż zachował zimną krew i szybko wziął ją na ręce. Zaniósł do samochodu, wsadził do fotelika i pojechaliśmy do szpitala. Tam natychmiast się nią zajęli. Zrobili prześwietlenie i zapakowali w gips, bo okazało się, że złamała sobie kość przedramienia. Na szczęście bez przemieszczeń.

– Po prostu kilka tygodni na temblaku i będzie po sprawie – uspokoił nas sympatyczny lekarz, a i Monika po podaniu środków przeciwbólowych odzyskała humor. Nawet zaczęły ją ciekawić szpitalne sprawy.

Mimo wszystko mąż i tak bardzo przeżył całe to zdarzenie. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak przygnębionego. Kiedy trzeba było działać, kiedy jechaliśmy do szpitala, to się trzymał, ale już na miejscu całkiem się rozkleił. Wyszłam do niego na chwilę z gabinetu, a on miał w oczach łzy.

Wreszcie coś zrozumiał!

– Ej, Marek. Spokojnie. Nic się wielkiego nie stało…

– Jak to nie? Przecież mogło się skończyć tragedią. Mogła sobie głowę rozbić…

– Przecież miała kask – uśmiechnęłam się.

– Nie o to mi chodzi. Powinienem ją chronić, dbać o nią. Jestem jej ojcem! Kto zadba o jej bezpieczeństwo jak nie ja? A przez to pieprzone sadło nawet nie mogę jej dogonić. Nieruchawy tłuścioch! Brzydzę się sobą – walił się ręką po nodze, jakby chciał się ukarać za to, co się stało.

– Nie przesadzaj. To był wypadek.

– Jakbym ważył trzydzieści kilo mniej, tobym ją dogonił. Nic by się wtedy nie stało…

– To schudnij. I już nie chodzi o ganianie za nią, ale o to, żebyś był dla niej zdrowy.

– Wiem, wiem.

– Pomogę ci z dietą, razem damy radę.

– Przepraszam cię, że tak długo wszystko olewałem. Wezmę się za siebie, obiecuję.

Myślałam, że to tylko takie gadanie, że to kwestia chwili, ale dziś mija rok od tej koszmarnej przygody, a Marek waży dwadzieścia pięć kilogramów mniej. Zapisał się na siłownię, a potem zaczął biegać i jeździć z nami na rowerze. Rzucił też palenie i bardzo rzadko pije. Mnóstwo czasu spędza z Moniką na dworze. Muszę przyznać, że odzyskał dawny wigor, ale i pogodę ducha, energię, którą pożytkuje na życie rodzinne. Znów jestem z niego dumna, znów mogę się nim pochwalić. No i wyniki ma wzorcowe. Ten wypadek kosztował nas mnóstwo nerwów, ale czasem trzeba szoku, by coś w kimś zmienić.

Iwona, 30 lat

Zobacz także:

Redakcja poleca

REKLAMA
Nasze akcje
częste oddawanie moczu u dziecka
Zakupy
Szukasz najlepszego nocnika dla dziecka? Sprawdź nasz ranking!
Współpraca reklamowa
Kobieta czyta książkę
Zakupy
Tej książce ufają miliony rodziców! Czy masz ją na półce?
Współpraca reklamowa
łojotokowe zapalenie skóry
Pielęgnacja
Test zakończony sukcesem! 99% osób poleca te kosmetyki
Współpraca reklamowa
Polecamy
Porady
Ile dać na Chrzest?
Święta i uroczystości
Ile dać na chrzest w 2024 roku? (ile od dziadków a ile od chrzestnej, chrzestnego i gości) 
Luiza Słuszniak
wierszyki o wiośnie
Gry i zabawy
Wiersze o wiośnie: piękne utwory znanych poetów i krótkie rymowanki dla dzieci
Ewa Janczak-Cwil
cytaty na komunię
Cytaty i przysłowia
Cytaty na komunię świętą: piękne i mądre, Jana Pawła ll, cytaty z Biblii
Joanna Biegaj
Rocznica Komunii Świętej – prezenty
Święta i uroczystości
Rocznica Komunii świętej – co z tortem i prezentami? I czy udział w rocznicy komunii jest obowiązkowy? 
Małgorzata Sztylińska-Kaczyńska
5 dni opieki na dziecko
Prawo i finanse
5 dni opieki nad dzieckiem: od kiedy, ile płatne? Przepisy 2024
Joanna Biegaj
ospa u dziecka a wychodzenie na dwór
Zdrowie
Ospa u dziecka a wychodzenie na dwór: jak długo będziecie w domu? Czy podczas ospy można wychodzić?
Milena Oszczepalińska
chłopiec, dziecko, krzyk, złość
Wychowanie
Agresywne dziecko w przedszkolu: co robić, gdzie zgłosić?
Magdalena Drab
Cytaty na chrzest
Cytaty i przysłowia
Cytaty na chrzest: piękne sentencje i złote myśli z okazji chrzcin
Milena Oszczepalińska
Szkoła w Chmurze: kto może z niej skorzystać?
Edukacja
Szkoła w Chmurze: na czym polega, czy jest legalna i kto może z niej skorzystać?
Małgorzata Sztylińska-Kaczyńska
jak ubierać niemowlę na spacer wiosną
Pielęgnacja
Jak ubierać niemowlę wiosną: w kwietniu, w maju i przy 20 stopniach [LISTA UBRANEK]
Magdalena Drab
Przedszkolaki powinny się bawić, a nie ciągle uczyć
Edukacja
Przedszkolaki coraz częściej potrafią czytać i pisać, ale mają zaburzenia sensoryczne. Gdzie tkwi błąd?
Milena Oszczepalińska
dziecko ciągle choruje
Zdrowie
Dziecko ciągle choruje: nawracające zapalenie oskrzeli i infekcje gardła [CO ROBIĆ?]
Magdalena Drab
Pełne szpitale RSV
Aktualności
Lekarz mówi wprost: dziecko z RSV i z dusznością umrze, jeśli nie trafi do szpitala
Ewa Janczak-Cwil
wpływ telewizji na rozwój dziecka
Wychowanie
Wpływ telewizji na rozwój dziecka – negatywne i pozytywne skutki oglądania telewizji
Aneta Grinberg
morfologia u dzieci
Zdrowie
Morfologia u dzieci – jak czytać wyniki krwi [NORMY]
Ewa Janczak-Cwil
znieczulenie podpajęczynówkowe
Poród naturalny
Znieczulenie podpajęczynówkowe najczęściej stosowane podczas cesarskiego cięcia [zalety i wady]
Agnieszka Majchrzak
Urlop ojcowski
Prawo i finanse
Urlop ojcowski 2024: ile dni i ile płatny? Dokumenty i wniosek o urlop dla ojca
Magdalena Drab
kiedy wkładać dziecku czapkę
Zdrowie
Kiedy wkładać dziecku czapkę? I czy przewianie uszu to mit? [PEDIATRA WYJAŚNIA]
Małgorzata Wódz

Strefa okazji i inspiracji

REKLAMA