„Podejrzewam, że mój syn nie jest moim biologicznym dzieckiem. Boję się zrobić test, bo bardzo go kocham” [LIST DO REDAKCJI]
Jakiś czas próbowałem sam siebie oszukiwać, ale tego nie da się już nie zauważać. Alek ma nie moje oczy, jest spokojny i wyciszony, a ja przecież nie potrafię w miejscu usiedzieć. To cudowny chłopak, tyle razem przeżyliśmy. Boję się zobaczyć czarno na białym, że nie jest moim dzieckiem.
- redakcja mamotoja.pl
Kiedy Aluś się urodził, przeżywaliśmy z żoną kryzys. To się ciągnęło już od miesięcy, właściwie całą ciążę Gosia odsuwała się ode mnie, zamiast zbliżać i wspólnie szykować na nowy rozdział. Nie rozumiałem, o co jej chodzi, miała wszystko. Zaszła w ciążę tuż po ślubie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz wszystko zaczyna mi się składać w całość i czuję, że przegrywam życie.
Podejrzewam, że żona mnie oszukała
Kochałem Gosię od lat, starałem się o nią, zabiegałem. Przyjaźniliśmy się, ale to mi nie wystarczało. Kiedy po raz pierwszy zgodziła się na prawdziwą randkę ze mną, byłem w siódmym niebie. Wiedziałem, że to moja szansa i nie zmarnowałem tego. Zostaliśmy parą, a ja stawałem na głowie, żeby niczego jej nie zabrakło. Po roku zdecydowaliśmy się na ślub. Bardzo mi się spieszyło, chociaż Gośka miała obawy. Mówiła, że trzeba dłużej pomieszkać razem, sprawdzić się... Wybiłem jej z głowy te wątpliwości. Nie zważałem też na własne złe przeczucia. Bo tak naprawdę cały czas czułem, że ona nie jest ze mną szczera.
Tydzień przed ślubem pojechała z koleżankami na panieński tydzień na Mazury. Nie zabraniałem, chciałem, żeby dobrze się bawiła. Potem ślub i zaraz wspaniała wiadomość – Gosia była w ciąży! Od tego czasu zaczęło być coraz gorzej. Miałem wrażenie, że ona w ogóle się nie cieszy, chociaż zapewniała, że jest inaczej.
Urodził się Alek, a ja od razu zakochałem się w nim po uszy. Wziąłem urlop, chodziłem na spacery, wszystko w domu robiłem przy nim. Gosia nawet się śmiała, że zachowuję się jak nawiedzony i powinienem jeszcze karmić go piersią. No cóż, żałowałem, że nie mogę.
Z czasem coś zaczęło mi nie pasować. Alek był od początku ślicznym dzieckiem, ale z Gośki miał tylko uśmiech. Poza tym rude włosy, jasne oczy – tego nie odziedziczył ani po niej, ani po mnie. W ogóle zacząłem się zastanawiać, co mój syn ma po mnie i za każdym razem stwierdzałem, że... nic! Alek rósł i nie zauważałem w nim żadnej mojej cechy. Ja pełen energii, on oaza spokoju, ja komputerowiec, on najchętniej tylko oglądałby książki. Ja ekstrawertyk, on chowający wszystko w sobie. Zacząłem mieć podejrzenia.
Zobacz także
Gosi nic nie mówiłem, ale zacząłem sobie różne rzeczy przypominać. Lęk w oczach mojej żony, gdy odkryła, że jest w ciąży. Jej łzy, kiedy prosiła, żebym jej nie zostawiał z brzuchem. Nie rozumiałem wtedy, o co jej chodzi. Jak mógłbym ją zostawić z dzieckiem? Jej dziwne wyjścia i wiadomości pisane po nocach, kiedy już byliśmy po ślubie. No i ten jej wyjazd na Mazury...
Teraz moje podejrzenia nabrały kształtu. Napiszę wprost – myślę, że mój syn nie jest moim dzieckiem biologicznym. Gośka mogła mnie zdradzić, a potem coś się wydarzyło i tamten facet puścił ją kantem. Została ze mną i wmówiła ojcostwo. Czuję ogromną złość!
I jestem w kropce. Bardzo kocham Alka. Przez te pięć lat zdążyłam się do niego mocno przywiązać. Nie wyobrażam sobie, że Gośka mogłaby odejść i zabrać go ode mnie na zawsze. Z drugiej strony mam ochotę wykrzyczeć jej w twarz, że o wszystkim wiem, trzasnąć drzwiami i nie wracać.
Ale czy powinienem zrobić test i się upewnić? Bardzo się tego boję. Czy przestałbym kochać tego maluszka, gdyby się potwierdziło, że nie jest mój? Czasem patrzę w jego oczy i czuję się taki oszukany...
Szymon
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: