Reklama

Leoś zmarł 21 sierpnia 2022 roku. Kilka dni wcześniej dotkliwie poparzył się, wpadając do brodzika z gorącą wodą. Gdyby wtedy wezwano pomoc lub zabrano dziecko do szpitala, niewykluczone, że chłopca udałoby się uratować. Ale opiekunowie bali się, że zostaną ukarani za to, że nie upilnowali dziecka...

Reklama

Mieli po 19 lat i... przez kilka miesięcy byli rodziną jak z obrazka?

Do wiosny 2022 roku Karolina W. mieszkała z Leosiem i jego kilkumiesięcznym braciszkiem, Maksem, u swojej babci, w Warszawie. Wiadomo, że prababcia Leosia była jego rodziną zastępczą. Mimo to Karolina pewnego dnia postanowiła zabrać dzieci i wyprowadzić się pod Garwolin. Z synami i partnerem zamieszkała w Górkach.

Znajomi Karoliny W. do sierpnia mogli lajkować w jej mediach społecznościowych zdjęcia, z których aż biło rodzinne szczęście... Z tego, co stało się potem, wynika jednak, że choć pełnoletni, nie byli ani dojrzali, ani odpowiedzialni, ani gotowi na to, by zajmować się dziećmi. Ich zabawa w dom kosztowała życie 4-letniego Leosia.

W sierpniu prababcia Leosia powiadomiła policję o tym, że dziecku mogła stać się krzywda. Kobieta martwiła się o dziecko, którego nie widziała już zdecydowanie za długo. Niestety, przypuszczenia kobiety potwierdziły się.

Do aresztu w zaawansowanej ciąży

Karolina W. i jej partner mieszkali już w Gogolach Wielkich k. Ciechanowa. Naprawdę myśleli, że przeprowadzając się 150 km od miejsca zbrodni, uchronią się przed aresztowaniem?

Policja bardzo szybko ustaliła ich miejsce pobytu. Nastolatkowie trafili do aresztu. Dzień później za ich domem w Górkach odkryto grób Leosia.

Na zdjęciach z aresztowania widać, że Karolina W. była w zaawansowanej ciąży.

Urodziła dziecko, które obecnie przebywa w rodzinie zastępczej.

Aktualnie Karolina W. i Damian G. wciąż są za kratkami. Czeka ich proces i wiele wskazuje na to, że nie prędko wyjdą na wolność.

Czy pogrzebali Leosia żywcem?

28 września, czyli rok i miesiąc po śmierci Leosia, prokuratura sformułowała zarzuty przeciwko Karolinie W. i Damianowi G.

„Jako osoby sprawujące bezpośrednią i dobrowolną opiekę nad 4-letnim Leonem, działając wspólnie i w porozumieniu, ze szczególnym okrucieństwem, w zamiarze pozbawienia go życia, po tym, gdy uległ on rozległemu poparzeniu w miejscu zamieszkania, wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi wezwania pomocy medycznej, przewidując i godząc się na śmierć chłopca, przez okres kilku dni zaniechali wezwania pomocy, na skutek czego w dniu 21 sierpnia 2022 roku dziecko zmarło” - poinformowała prok. Krystyna Gołąbek z siedleckiej prokuratury.

Dysponując materiałem dowodowym w postaci zeznań i wyników sekcji zwłok, prokuratura nie potwierdziła przypuszczeń, jakoby Leoś miał zostać pogrzebany żywcem. Jednocześnie nikt nie ma wątpliwości co do tego, że rozległe poparzenia były powodem niewyobrażalnych cierpień dziecka.

Źródło: Tygodnik Siedlecki, Wirtualny Garwolin, Super Express, Fakt

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama