Reklama

Poród na długo pozostaje w głowie mamy. Odtwarzamy, analizujemy, wspominamy. Podzielcie się swoimi opowieściami porodowymi. Napiszcie swoje historie.

Reklama

Najciekawsze, najbardziej wzruszające opublikujemy w serwisie babyonline.pl.

• Ile godzin rodziłyście?
• Z kim?
• Jak znosiłyście ból?
• Czy poród był w terminie?
• Co Was zaskoczyło?
• Co najbardziej utkwiło Wam w pamięci?

Opisz swój poród >>

Mój drugi poród mnie zaskoczył

Mam za sobą 2 porody. Będąc w drugiej ciąży, czytałam na forach, jak wygląda poród u wieloródek, ale mało było opinii kobiet, które rodziły po raz drugi, dlatego chciałam opisać, jak to wyglądało u mnie.

W drugiej ciąży byłam przerażona, gdy zbliżał się termin porodu, bo wiedziałam już, co mnie czeka... Pierwszy poród wspominam źle. Byłam po terminie dokładnie tydzień, mój lekarz prowadzący kazał mi przyjechać z torbą do szpitala - musiał mnie położyć na oddziale patologii ciąży. Leżałam tam 3 dni i w tym ostatnim dniu zaczęło się. Po kroplówce z oksytocyną o godzinie 18 odeszły mi wody, zabrali mnie na salę porodową. A tam, leżałam bez skurczy i czekałam wystraszona na męża, bo poród miał być rodzinny. Gdy mąż przyjechał, była godzina 21, położna podała kroplówkę i zastrzyk na rozwarcie. Po zastrzyku wymiotowałam i tak się męczyłam... raz skurcz, raz wymioty, do 3 nad ranem. Położna dała kolejny zastrzyk oraz kroplówkę i nareszcie o godzinie 5.25 urodziłam córeczkę Zuzię.

Natomiast drugi poród w porównaniu do pierwszego w moim przypadku to niebo i ziemia. Pod koniec ciąży byłam przerażona tym, co mnie czeka, po 37. tygodniu ciąży robiłam wszystko, by urodzić przed lub w terminie. Okna w moim domu lśniły, myłam je codziennie, sprzątałam, myłam podłogi na kolanach, a po schodach to już nie wspomnę, ile razy przeszłam. Nawet z tej desperacji wzięłam łopatę i kopałam w ogrodzie. Sąsiadka, gdy mnie zobaczyła z tym brzuchem i z łopatą, to myślałam, że ona zemdleje.

Przyszedł 40. tydzień ciąży, a tu nic się nie dzieje. Na samą myśl, że za tydzień mam się pojawić w szpitalu z torbą chciało mi się płakać. Wyobrażałam sobie, że czeka mnie to samo, co za pierwszym razem. Przyszła niedziela, ja już spakowana, bo w poniedziałek miałam się zjawić w szpitalu. Wieczorem jakoś dziwnie pobolewał mnie brzuch, myślałam, że to z nerwów. W nocy około 2 obudził mnie ból brzucha, pomyślałam, że nic się nie dzieje i poszłam spać. Po 20 minutach znowu... To były skurcze i zaczęłam obserwować zegarek, liczyć czas. O 4 rano miałam skurcze co 10 minut, obudziłam męża i pojechaliśmy do szpitala.

Sprawdź, jak odróżnić skurcze przepowiadające od porodowych.

W szpitalu o 6 podłączyli mnie na godzinę pod KTG, była godzina 7, przyszła położna, powiedziała, że o 8 jest obchód i lekarz przyjdzie, chyba że jak będą bardzo mocne skurcze albo jak odejdą wody, to żeby ją wołać. Po pierwszym porodzie byłam nastawiona tak: jak był skurcz, to wmawiałam sobie, że będzie gorzej, że nie boli tak mocno. Minęło trochę czasu, zrobiła się 9 rano, mówię do męża, że o 8 miał być lekarz, a tymczasem od 2 godzin nikt tu nie zagląda. Przestraszyłam się, co się dzieje: wody nie odchodzą, a skurcze tylko trochę mocniejsze i częstsze niż wcześniej. Poprosiłam męża, żeby poszedł po położną, bo nagle pojawiły się 3 takie dosyć silne skurcze, ale cały czas miałam w głowie myśl: będzie gorzej, dasz radę. Przyszła położna, zbadała mnie i nagle chlusnęły wody, a położna powiedziała: "Pani ma rozwarcie na 10 cm, proszę tylko nie przeć, ja do Pani nie przychodziłam, bo tak cicho, bez krzyków".

I o godzinie 9.27 urodziłam córeczkę Zosię. Poszło szybko, a byłam naprawdę nastawiona na silny ból. Jak widać, lepiej się nie nastawiać i być mile zaskoczonym, niż się nastawić, że pójdzie jak z płatka, a być rozczarowanym.

anulka202

Reklama

Opisz swój poród >>

Reklama
Reklama
Reklama