Reklama

Tak, czułem, że nie postępuję właściwie. Ale przez lata udawało mi się skutecznie zagłuszać wyrzuty sumienia. Aż do dnia, kiedy po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłem... moją córkę!

Reklama

Nie było mnie w kraju pięć lat. Przez ten czas rozmawiałem z kumplami przez internet, a z rodzicami sporadycznie przez telefon. Nie powiem, stęskniłem się za wszystkimi. Za Mileną też. Wyjeżdżałem do Anglii w pośpiechu i nie zdążyłem się z nią pożegnać. Prawdę mówiąc, to specjalnie do niej nie pojechałem. Zwyczajnie uciekłem.

Bo kilka dni wcześniej powiedziała mi, że jest w ciąży

Wiedziała, że planuję ten wyjazd. Kumpel siedział w Anglii już dwa lata i załatwił mi robotę. W kraju perspektyw żadnych nie miałem. Milena zdawała sobie sprawę, że się rozstaniemy na jakiś czas, chociaż liczyliśmy, że i ją uda się tam ściągnąć.

– Pojadę, zorientuję się, co i jak – obiecywałem. – Ze mną nie będziesz mogła pracować, bo to ciężka harówka. Poza tym, ja mam uprawnienia na wózki widłowe i tylko dlatego Robertowi udało się coś dla mnie załatwić. Ale jak już będę na miejscu, poszukam czegoś dla ciebie.
– Mogę robić wszystko – zarzekała się. – Zmywać, sprzątać, zajmować się dziećmi, pomagać w kuchni. Na taśmie w fabryce też dam radę.
– Wiem, dlatego popytam.

Ale gdy okazało się, że Milena jest w ciąży, nasze plany wzięły w łeb.

– No i co teraz? – zapytałem głupio. – Przecież w tej sytuacji nie pojedziesz.
– Dlaczego? Dobrze się czuję i jeżeli praca będzie lekka, to dam radę.
Ale przecież musisz chodzić do lekarza, musisz mieć ubezpieczenie. Prywatnie to strasznie dużo kosztuje!
– Coś wymyślimy – upierała się. – Ty przecież będziesz miał ubezpieczenie, więc jeśli za ciebie wyjdę...
– Nie wiem, jak to wygląda w Anglii – przerwałem jej natychmiast.

Na samą myśl o ślubie oblał mnie zimny pot

Nie planowałem tego! Nie chciałem ani się żenić, ani babrać w pieluchach. Tego wieczoru długo rozmyślałem. Za tydzień przypadał termin mojego wyjazdu. Miałem już kupiony bilet, wszystko było załatwione.

Przez pierwsze tygodnie, dopóki czegoś nie odłożę, miałem mieszkać razem z kumplem, w jednym pokoju. On i jego koledzy z pracy wynajmowali niewielkie mieszkanie. Sami faceci, jedna łazienka. Nie mogłem w takie miejsce zabrać Mileny, w dodatku w ciąży! A poza tym… Ja naprawdę nie byłem przygotowany na dziecko i małżeństwo.

Przed wyjazdem jeszcze raz widziałem się z Mileną. Napierała, że przyjedzie do Anglii, ja tłumaczyłem, że powinna urodzić dziecko w Polsce. Strasznie się pokłóciliśmy. I w efekcie wyjechałem bez pożegnania. Na miejscu okazało się, że mam wszystko, z wyjątkiem czasu.

Płacili mi za godziny, więc pracowałem po 10, 12, 14 godzin na dobę. Liczyłem funty i to dodawało mi skrzydeł. Chociaż praca była naprawdę ciężka. Po powrocie do domu padałem na łóżko, często nie miałem nawet siły, żeby coś zjeść. Przez pierwszy miesiąc schudłem ponad sześć kilogramów i byłem stale niewyspany.

Nie odzywałem się do nikogo z Polski

Tylko rodziców zawiadomiłem, że wszystko w porządku. Nawet zastanawiałem się, czy nie zadzwonić do Mileny. Ale wiedziałem, że ona będzie nalegać na przyjazd do mnie. Pomyślałem więc, że odczekam jakiś czas, to może sama zrozumie, że podróże w ciąży to nie najlepszy pomysł. Minął miesiąc, dwa, pół roku...

Wiem, jestem świnia, ale nie odezwałem się do niej. Aż pewnego dnia dostałem e-mail o treści:

„Przemyślałam wszystko. Kiedy wyjechałeś, byłam wściekła, potem przerażona, aż wreszcie zrozumiałam, że nie zasługujesz na mnie. Ani na Malwinkę. Masz córkę – piszę to tylko dlatego, że chcę być uczciwa, w przeciwieństwie do ciebie. Nie odpisuj, bo nie chcę cię znać. Dziecko ja urodziłam, ja wychowam. Będzie miało tylko mamę. Nikt nie wie, że mała jest twoja. Pewnie się domyślają, ale mam to w nosie. Żegnaj. Milena”.

Ulżyło mi. Co prawda, miałem wyrzuty sumienia, czułem, że postępuję źle i egoistycznie. Ale pomyślałem sobie, że skoro Milena nie chce mnie znać, to tak będzie lepiej.

A ja mogę sobie układać życie bez obciążeń

Czas mijał. Powoli urządzałem się w Anglii. Podpisałem kontrakt i pracowałem legalnie, miałem ubezpieczenie. Wynająłem małe mieszkanko. Zacząłem się też uczyć. Nie chciałem całe życie jeździć wózkiem widłowym, wiedziałem, że gdy skończę kursy, będę więcej zarabiał.

I faktycznie – szef mnie docenił i zrobił kierownikiem zmiany. Podobało mi się w Anglii, nie chciałem wracać do kraju. Dwa razy odwiedzili mnie rodzice. Pytali, jakie mam plany. Kiedy im powiedziałem, że zamierzam tu zostać, tata nie był zadowolony.

– Jest gospodarka – powiedział smutno. – A twój brat nie bardzo się interesuje rolnictwem. Myślałem, że tobie zapiszę.
– Tato, ja wiem, ale tu jest moje życie, tutaj chcę zostać. Mogę wam przecież pomagać finansowo…
– A masz tu kogoś? – Mamę oczywiście interesowało co innego. – Planujesz założyć rodzinę? Czas już nam być dziadkami, a i ty nie powinieneś być sam.

Nic nie odpowiedziałem, ale pomyślałem o Milenie. Nie zapytałem ich o nią. Wiem, że nadal mieszka w naszej wsi, bo koledzy mi pisali o wszystkich znajomych. Że jest sama i wychowuje córkę. Nie wiedzieli, że moją…

Muszę przyznać, że kilka razy się zbierałem, żeby napisać do Mileny. Ale właściwie nic już do niej nie czułem. Była matką mojego dziecka, to wszystko.

Wiem, powinienem jej wysyłać pieniądze

Naprawdę podziwiam Milenę, że nie upomniała się o alimenty i nie obsmarowała mnie przed całą wsią. A na pewno musiała się sporo nasłuchać i najeść wstydu. Panna z dzieckiem na wsi to skandal. Ale nigdy nie zdobyłem się na odwagę, by wysłać do niej maila.

Ale teraz byłem w Polsce. Przyjechałem, bo tata prosił, żebym załatwił formalności związane z gospodarką (jednak zdecydował się przepisać ją na brata). Tego wieczoru poszedłem na spacer po wsi. Do tej pory nie spotkałem Mileny.

Ciągnęło mnie pod jej dom, ale bałem się, że mnie zobaczy

W końcu poszedłem. Było szaro, słońce już zachodziło. Stanąłem pod furtką, na podwórku zaszczekał pies, cofnąłem się więc za róg. Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi i głos Mileny.

– Malwinka, wracaj już do domu – zawołała. – Zaraz będzie kolacja.

Zza obory wybiegła dziewczynka.

– Zaraz, mamo, tylko dam królom kapustę – krzyknęła dziecięcym głosikiem.

Drzwi znowu skrzypnęły, widocznie Milena wróciła do domu. A dziewczynka nagle odwróciła się w stronę furtki, zobaczyła mnie i podbiegła do bramy. Stałem jak sparaliżowany.

– Dzień dobry, kogo pan szuka? – zaszczebiotała wesoło.

Patrzyłem na jej jasne włosy, identyczne jak u Mileny. I na piwne oczy, takie jak moje. Moja córka…

– Kim pan jest ?– spytała.
– Nikim – odparłem cicho. – Już idę.

Nikim... Dla niej byłem nikim. Poczułem ukłucie w sercu. Fajna mała. Taka podobna do mnie. Wychowuje się bez ojca, bo ten stchórzył, nie chciał dziecka. Ale teraz nagle go zapragnąłem. Nic nie wiąże mnie z Mileną, ale Malwinka to moja córka. Mam do niej prawo. Tylko jak to załatwić? Jak powiedzieć Milenie, że chcę poznać swoje dziecko?

Konrad, lat 26

Czytaj także:

Reklama
  • „Córka zapragnęła mieć rodzeństwo, bo wszystkie jej koleżanki miały. To ona nas zmusiła, żebyśmy mieli drugie dziecko”
  • „Nikoś urodził się w 26. tygodniu ciąży. Lekarze zapytali, czy chcemy go ratować. Jak matka może podjąć taką decyzję?”
  • „Mąż co miesiąc pytał ją, czy jest już w ciąży. Traktował jak wybrakowany towar. To było upokarzające i bolesne”
Reklama
Reklama
Reklama