Reklama

Drogie,

Reklama

Piszę ten list, bo dłużej nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku. Mam na imię Dorota, skończyłam 36 lat, pracuję jako analityczka finansowa i jestem mamą 5-letniej Zosi. Od ponad dwóch lat pracuję zdalnie, co początkowo wydawało mi się wygodnym rozwiązaniem. Nie muszę tracić czasu na dojazdy, mogę w spokoju zjeść śniadanie, oszczędzam pieniądze na paliwie. Tyle tylko, że mój mąż uznał, iż skoro „siedzę w domu”, to mogę też wszystko ogarniać.

Mama 5-letniej Zosi nie wyrabia się z pracą. Tata dziewczynki tylko narzeka

Nie pamiętam, kiedy ostatnio powiedział mi: „Odpocznij, kochanie, zajmę się wszystkim”. Za to zdanie: „Przecież nie musisz dojeżdżać do biura, masz łatwiej” słyszę średnio raz w tygodniu. Według niego, jeśli jestem w domu, to naturalnie powinnam gotować obiady, sprzątać, robić pranie, ogarniać zakupy, a do tego jeszcze odebrać Zosię z zegarkiem w ręku. Bo przecież „masz elastyczne godziny, możesz to sobie rozłożyć w czasie”. A kiedy zwracam mu uwagę, że też pracuję i mam mnóstwo rzeczy do zrobienia? Uśmiecha się i mówi: „No, ale nie jesteś w biurze, urwij się na chwilę”.

Nie będę w przerwie rozwieszać prania. Dorota potrzebuje wsparcia partnera

Artur chyba zapomniał, że moja doba nie jest z gumy. W biurze nikt nie zakładał, że jeśli siedzę przy komputerze, to pewnie „przeglądam Facebooka” i mogę w międzyczasie rozwiesić pranie czy ugotować obiad. W pracy miałam jasno określone obowiązki, a w domu wszystko spada na mnie, bo przecież „mam więcej czasu” niż Artur, który codziennie dojeżdża do pracy.

Mąż nie chce wspierać Doroty. "Nie odzywał się przez godzinę"

Pamiętam taki dzień, kiedy byłam zawalona raportami, termin gonił, a Zosia wróciła z przedszkola z katarem . W tym samym momencie mąż wysłał mi SMS-a: „Kupiłaś coś na obiad?”. Poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość. Wzięłam telefon i napisałam: „Nie. Może TY coś kupisz?”. Odpowiedział mi tylko obrażoną emotką. Wrócił do domu, nie odzywał się przez godzinę, a potem oznajmił, że „przecież mogłam coś zamówić, skoro nie chciało mi się gotować”. Nie wiedziałam, czy bardziej jest mi przykro, czy jestem wściekła na Artura.

"Mój wysiłek jest niewidzialny". Praca zdalna to nie czas na relaks i sprzątanie

I to właśnie mnie najbardziej boli – nie chodzi o samo gotowanie czy sprzątanie, ale o to, że mój wysiłek jest niewidzialny. Że jeśli nie stoję nad garnkami albo nie macham odkurzaczem, to znaczy, że się obijam. Nie chcę, żeby moje małżeństwo wyglądało w ten sposób. Nie chcę być jednocześnie pracownicą, sprzątaczką, kucharką i opiekunką, a do tego jeszcze tłumaczyć się, dlaczego jestem zmęczona. Znacie to uczucie?

Dorota: nie mam ani więcej czasu, ani energii na gotowanie i szorowanie mieszkania

Mam pracę, którą lubię i która jest wymagająca, a jednak w oczach mojego męża to nie jest „prawdziwa praca”, bo wykonuję ją w domu. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że praca zdalna to nadal praca? Że fakt, iż jestem w domu, nie oznacza, że mam magicznie więcej czasu i energii na obowiązki domowe? Marzę o tym, żeby kiedyś wrócił do domu, spojrzał na mnie i powiedział: „Widzę, ile robisz. Doceniam to. Pomogę ci”. Marzę o tym, ale coraz bardziej obawiam się, że to marzenie nigdy się nie spełni.

Dorota

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama