Prawdziwe historie: byłem tak zestresowany, że nie myślałem trzeźwo
Poród może być bardzo stresującym przeżyciem, zarówno dla mamy, jak i dla taty. Czasem z powodu stresu nie można trzeźwo myśleć. To się przydarzyło Jakubowi - przeczytaj jego historię.
- Jakub/ praca konkursowa
Długo czekałem na to, żeby zostać ojcem. Zawsze stało coś na przeszkodzie: albo nie było pracy, albo własnego mieszkania. Kiedy wszystko udało nam się poukładać, zaczęliśmy starania o dziecko. Gdy okazało się, że zostaniemy rodzicami, zaczęliśmy odliczać czas do porodu. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy weźmiemy w ramiona naszą córeczkę. Z wielką radością patrzyłem na brzuszek żony, który z tygodnia na tydzień powiększał się.
Nadszedł dzień porodu
To miała być dla mnie normalny dzień pracy. Około południa dostałem telefon od żony, że jest na porodówce. Nie chciałem jej wierzyć, bo gdy wychodziłem do pracy smacznie spała. Nic niepokojącego się nie wydarzyło, więc dlaczego jest na porodówce?! Kiedy wreszcie do mnie dotarło, że za chwilę mogę zostać tatą, zwolniłem się z pracy i pojechałem do szpitala.
Nie pamiętam, jak tam dojechałem, jak znalazłem się przy żonie, ale cieszyłem się, że mogłem przy niej być, potrzymać ją za rękę, wesprzeć. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi z bólu, a ja nie mogę jej ulżyć. Byłem tak zestresowany, że nie potrafiłem trzeźwo myśleć. Gdy żona poprosiła mnie, abym jej kupił wodę do picia (koniecznie w butelce z dziubkiem, by łatwiej było jej pić), poszedłem do sklepu i nie kupiłem nic... bo nie było takiej butelki. Nie przyszło mi do głowy, że żonie chce się pić i powinienem kupić jakąkolwiek wodę.
Wyszedłem z sali, bo bałem się, że zemdleję
Kiedy przyszła ostatnia faza porodu, zebrał się cały zespół, a moje przerażenie sięgnęło zenitu. Chyba było to po mnie widać, bo żona spojrzała się na mnie i powiedziała, że mogę poczekać na korytarzu. Z wyrzutami sumienia wyszedłem z sali. Bałem się, że będę przeszkadzał, zemdleję czy coś i jeszcze ze mną będzie problem. Jadąc do szpitala, zaopatrzyłem się w paczkę papierosów, chociaż na co dzień nie palę. Postanowiłem wyjść na papierosa; musiałem się czymś zająć, żeby nie zwariować. Jednak nie zdążyłem tego zrobić, bo zadzwoniła żona, że już po wszystkim i mogę wrócić do sali.
Gdy wszedłem na salę porodową, zobaczyłem, że mój mały aniołeczek leżał na piersi większego, dzielnego aniołka. Od pierwszego wejrzenia zakochałem się w swojej córeczce. Miała gęste, czarne włoski, była śliczna jak jej mama i silna jak tata – dostała 10 punktów Apgar. Ten dzień zmienił moje życie - na lepsze i szczęśliwsze!
Praca nadesłana przez Jakuba na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja lutowa).