Prawdziwe historie: cesarka na żądanie? nie polecam!
Chciałabym moją historią poruszyć drażliwy temat "cesarki na życzenie". Już na wstępie zaznaczam, że nie rozumiem, dlaczego kobiety decydują na cesarskie cięcie bez wyraźnych wskazań medycznych.
- Bogumiła/ praca konkursowa
Wiem, że mamy XXI wiek, a mimo to podejście do porodu przez niektórych lekarzy, szpitale i NFZ, sugeruje, że żyjemy w ciemnogrodzie. Kobiety decydują się na cesarkę z powodu strachu przed bólem, jakby nie istniały środki przeciwbólowe. Lepiej zrobić operację niż podać je kobiecie. Znieczulenie zewnątrzoponowe jest bezpieczne dla mamy i dziecka, dlatego kobiety powinny je dostawać na żądanie, a obecnie na żądanie jest... cesarka.
Chciałam rodzić naturalnie
Przez cały okres ciąży myślałam tylko o porodzie naturalnym. Gdy pojawiła się cukrzyca ciążowa i problemy z ciśnieniem, modliłam się po nocach, aby to nie było wskazanie do cesarki. Planowałam rodzinny poród. Chciałam bardzo przeżyć ten cudowny moment razem z ukochanym mężem. Pokonywałam wszelkie trudności natury medycznej, aby urodzić naturalnie. Gdy w ostatniej chwili przed porodem z USG wyszło lekarzowi, że dziecko jest wagowo na granicy dopuszczalnej normy do porodu naturalnego (przy cukrzycy ciążowej było to chyba ok 4,2 kg) to cieszyłam się, że mogę jednak spróbować sama.
Cesarskie cięcie
Niestety nie udało się. Po 17 godzinach starań lekarz zdecydował za mnie – cesarka. To brzmiało jak wyrok.
Trudno było mi to zaakceptować, zwłaszcza, że po półgodzinnych staraniach i sześciu próbach wkłuć (mąż później policzył ślady na moim kręgosłupie), anestezjolog musiał mnie uśpić. Bałam się wtedy strasznie o dziecko i o siebie. Myślałam, co będzie, jeśli się nie obudzę. Nie było nawet czasu, żeby pożegnać się z mężem, przytulić go i poczuć, że JEST i na nas czeka.
Przespałam najważniejszy moment w życiu
Kiedy już się wybudziłam z narkozy poczułam, że przegapiłam najważniejszy moment w życiu, ale i ulgę. Maja urodziła się zdrowa. Dostała 10 punktów w skali Apgar. Ważyła 3800 g – dużo, ale poniżej tego, co wychodziło z badania USG.
Lekarz na obchodzie powiedział, że mała nie urodziłaby się sama, ponieważ trzymała ją pępowina za rączkę i nóżkę. Wtedy zrozumiałam, że lekarze uratowali jej życie. Spadł mi ogromny kamień z serca: takie psychiczne obciążenie, że może dałabym radę, że powinnam była bardziej się starać.
Dziewczyny, wierzcie mi, cesarka to ostateczność. A ból ten naturalny da się wytrzymać, bo wiesz, jaka jest nagroda. Natomiast ból, kiedy podnosisz się po cesarce jest nie do opisania. Dlatego jeśli będę ponownie w ciąży, będę znów próbowała rodzić naturalnie. Wam polecam to samo.
Historia została nadesłana przez Bogumiłę, mamę Mai, na konkurs "Podziel się z nami swoją historią ciążowo-porodową" (edycja październikowa).