Reklama

Mój domowy ekspert od urody

Moja historia porodowa zaczęła się późnym popołudniem 2 sierpnia 2012 r. Właśnie szykowałam się na spotkanie z koleżankami i kolegami ze szkoły. Chciałam na tym spotkaniu wyglądać świetnie, w końcu nie widziałam niektórych koleżanek wiele lat. Byłam jednak w dziewiątym miesiącu ciąży, przez całe lato unikałam słońca (by się nie opalić), nie farbowałam włosów i miałam... 20 kilogramów nadwagi. Na szczęście bardzo pomógł mi mój mąż Paweł – pomalował mi paznokcie na krwistoczerwony kolor, podkręcił lokówką włosy, a nogi i ręce nasmarował balsamem z drobinkami złota.

Reklama

Wieczór był bardzo przyjemny wraz ze znajomymi byłam w restauracji do godziny 23; do domu odwiozła mnie koleżanka. Przez cały czas czułam się bardzo dobrze i nic nie zwiastowało nadchodzącego porodu. Zaraz po wejściu do mieszkania poszłam do łazienki, a tam "chlup" odeszły mi wody płodowe.

Z brokatem na porodówce

Obudziłam męża, który był w lekkim szoku, ponieważ do terminu porodu zostały jeszcze dwa tygodnie. Zebraliśmy się szybko i pojechaliśmy do szpitala. Na miejscu wszystko przebiegało bardzo spokojnie. Mąż, mimo że przy porodzie był pierwszy raz, również zachowywał się bardzo spokojnie.

Problemy zaczęły się dopiero wtedy, gdy leżałam na łóżku porodowym. Paweł zauważył, że na rękach i nogach nadal mam brokat. Zaczął więc trzeć moją skórę, w nadziei, że uda mu się ten brokat ze mnie zdjąć.

Zdziwiony lekarz zapytał, jak to się stało, że taka elegancka przyjechałam do porodu, a ja zażartowałam, że to mąż mnie tak wystroił. Dodałam, że brokat też był jego pomysłem. Gdy lekarz spojrzał na męża dziwnym wzrokiem, Paweł tylko się roześmiał i w dalszym ciągu próbował zetrzeć ze mnie brokat.

Mąż dba o mój wygląd nawet podczas porodu

Niedługo potem na świat przyszła Helenka. Dopiero kiedy usłyszeliśmy jej płacz, maż przestał interesować się moimi rękami i patrzył już tylko ma naszą córeczkę. Przez cały czas pobytu w szpitalu wszyscy żartowali, że już dawno nie widzieli kogoś tak wystrojonego na porodzie. Rodzina natomiast śmieje się, że mój mąż nawet w podczas porodu potrafi zachować zimną krew i dbać o wygląd żony.

Praca nadesłana przez Wiolę Babiarz na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja lutowa).

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama