Reklama

Tysiące myśli, tysiące pytań

Okazało się, że nie jest to takie proste, że to nie dzieje się od tak, z dnia na dzień, ani nawet w ciągu trzech czy sześciu miesięcy. Człowiek zaczyna się martwić, zastanawiać nad milionem niepotrzebnych spraw. Czy czasem wybryki młodości, skakanie na trampolinie albo upadki z konia nie mają wpływu, na to, że teraz nie zachodzę w ciążę. Może trzeba iść do lekarza i sprawdzić, czy w ogóle możemy być biologicznymi rodzicami. A może jeszcze trochę poczekać, może coś nie tak robimy?

Reklama

Tak niewiele dzieli nas od upragnionego celu

Mija rok. Na testach ciążowych nadal jedna kreska. Jedna zamiast dwóch. Tak niewiele dzieli nas od osiągnięcia upragnionego celu, tak niewiele, a zarazem tak dużo, bo nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić. I robi się coraz smutniej i bardziej ponuro, ale nie poddajemy się. Najważniejsze jest to, by między nami układało się tak jak powinno. Miłość przetrwa wszystko.

Myślimy, co jeszcze możemy zrobić we własnym zakresie, bez ingerencji lekarza, choć coraz bliżej nas jest myśl, żeby zgłosić się do specjalisty. Internet dokładnie przejrzany.

Wróg numer jeden: stres

Teoretycznie większość czynników, które mogliśmy wyeliminować – wyeliminowaliśmy, a te, które powinniśmy dodać – dodaliśmy. Został jeden – wszechobecny stres – to może być nasz główny wróg.

Praca po dwanaście i więcej godzin dziennie. Wielkie korporacje nie są miejscem przyjaznym dla przyszłych mam. Tak więc decydujemy, że muszę zmienić pracę, na milszą i spokojniejszą i bliżej domu, żeby więcej czasu spędzać razem. Oczywiście ze wszystkimi konsekwencjami finansowymi, ale co tam, to nie jest najważniejsze.

Zmieniam pracę i stres znika

Łapię oddech, łapię wiatr w żagle i okazuje się, że niemożliwe staje się możliwe, że na teście pojawiły się upragnione dwie kreski.

Już za trzy miesiące będziemy rodzicami. Prawie dwa lata minęły z tą jedną najważniejszą myślą w głowie, żeby mieć dziecko. Wszystko co robiliśmy nakierowane było na to pragnienie. I już niedługo nasza miłość będzie mogła przełożyć się na coś tak pięknego, jak ten mały szkrab, który dołączy do nas na początku przyszłego roku. Przygotowania w toku, czekamy na Ciebie!

Praca nadesłana przez Joannę Lebiedzińską na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja grudniowa).

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama