Prawdziwe historie: Poród to bułka z masłem!
Odeszły mi wody płodowe, miałam skurcze, ale to nie przeszkodziło mi przygotowywać się do szpitala, posprzątać mieszkania. Zatrzymałam też na chwię akcję porodową, bo musiałam przez telefon porozmawiać z mężem. Przeczytaj historię porodu Joanny.
Moja historia zaczyna się dość standardowo, jak u wielu małżeństw, które postanowiło powiększyć rodzinę. Podjęcie decyzji, starania i wreszcie te upragnione dwie kreski na teście ciążowym . Od samego początku bałam się tej przyszłości, chociaż z drugiej strony tak bardzo jej pragnęłam.
Było mnóstwo obaw, czy sobie poradzimy, tym bardziej, że moi rodzice, jak i męża mieszkają daleko od nas. Wiedziałam, że liczyć będziemy mogli tylko na siebie , że nie będzie tej pomocnej ręki, która w trudnych chwilach pomoże i wesprze.
Tymczasem mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, a moje obawy topniały, jak śnieg na wiosnę. Dziwne to było, ale im bliżej rozwiązania tym nabierałam większego spokoju. I w końcu nadszedł ten dzień, trochę z zaskoczenia, bo do porodu miałam jeszcze dwa tygodnie .
Czuję skurcze, odeszły mi wody płodowe
O godzinie 6.00 rano męża obudził budzik do pracy, a mnie dziwne pobolewanie brzucha , takie nieznane mi do tej pory. Nie powiedziałam nic mężowi, żeby się nie denerwował i czasem nie został ze mną w domu, wiedziałam że będzie panikował. Podejrzewałam też, że wyciekają mi powoli wody płodowe , ale odczekałam aż mąż wyszedł do pracy i wtedy poszłam sprawdzić.
Jakaś ciecz była, ale skąd mogłam wiedzieć, co to jest, przecież to była moja pierwsza ciąża .
Na zegarku była 6:30, więc za wcześnie na wstawanie, położyłam się dalej spać. Skurcze budziły mnie co 8-10 minut, "spałam" tak do 10:00, po czym stwierdziłam, że trzeba jednak przygotować się na wyjazd do szpitala .
Wykapałam się, ogoliłam nogi, umyłam włosy i doszłam do wniosku, że jeśli miałabym dziś urodzić, to pewnie zaraz przyjedzie nasza rodzina zobaczyć córeczkę, więc.....należałoby jeszcze trochę w domu ogarnąć. Zrobiłam szybko, co trzeba i chciałam już jechać, sama siebie w ostatniej chwili powstrzymałam przed...