Reklama

Datę porodu miałam wyznaczoną na 20 kwietnia 2013 r. 8 kwietnia poszłam na wizytę kontrolną do mojego ginekologa. Po badaniu uznał, że maluchowi jeszcze się nie spieszy, że możemy być spokojni, bo na nic się w najbliższym czasie nie zapowiada.

Reklama

Dziwnie się czułam

Jednak następnego dnia poczułam się jakoś dziwnie. Płakałam bez powodu, byłam nerwowa, miałam dziwne, niecodzienne zachcianki... Mąż bardzo się starał i nie wiedział, już jak mi pomóc. Było mi już ciężko z wielkim brzuchem, miałam coraz gorszy nastrój.

Wieczorem, około 22.30, gdy położyliśmy się spać, poczułam, że odeszły mi wody płodowe! Szybko zadzwoniłam do swojej położnej - kazała się nie denerwować i spokojnie czekać na regularne skurcze. Jednak o godz. 1:00 w nocy byliśmy już w szpitalu. Niestety rozwarcie było bardzo małe (2 cm), więc zawieziono mnie na porodówkę i... kazano czekać.

Poród z mężem

Zrobiłam sobie ciepły prysznic, dużo chodziłam z mężem po korytarzu. Jarek masował mi plecy i instruował, jak mam oddychać (mimo, że uczono nas tego w szkole rodzenia, to i tak w najbardziej stresującej sytuacji o wszystkim się zapomina). Skakałam też na piłce. Skurcze były już coraz bardziej bolesne i częstsze.

Rano, około 9.00, miałam już rozwarcie na 10 centymetrów. Zaczęły się bóle parte. Nasz synek miał niebawem pojawić się na świecie. I rzeczywiście po 22 minutach Kubuś był już z nami. Niestety wokół jego szyi owinęła się pępowina i dlatego mąż nie mógł jej przeciąć.

Rozumieliśmy to - zdrowie i życie naszego dziecka był najważniejsze. Po chwili mały leżał już na moim brzuchu, przystawiono go do piersi. Okazało się, że od razu wiedział, jak ssać.

Najlepsze momenty w życiu

Pierwszy krzyk naszego synka, pierwsze karmienie, pierwsze spojrzenie prosto w oczy, to najbardziej wzruszające i pozostające na zawsze w pamięci momenty w moim życiu! Bólu już w ogóle nie pamiętam, wszelkich niedogodności związanych z połogiem również. Najwspanialsze jest to, że nasza rodzina się powiększyła, a Kubuś jest moją i męża największą radością i szczęściem, na które czekaliśmy z utęsknieniem!

A najbardziej się cieszę, że w tak ważnym dla nas momencie byłam razem z mężem, że razem przez to przeszliśmy.

Praca nadesłana przez Joannę Szoplik na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja lutowa).

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama