Prawdziwe historie: męska decyzja, wspólne szczęście
Ola pracuje w przedszkolu integracyjnym Montessori. Jej mąż Maciek jest programistą w firmie telekomunikacyjnej. Synek Mikołaj wywrócił ich uporządkowany świat do góry nogami, a jednak zgadzają się, że dalsze życie bez niego nie miałoby już sensu.
Maciek: Posiadanie dziecka długo było dla mnie czystą abstrakcją. Zupełnie niespodziewanie, podczas naszych wspólnych wakacji w górach, poczułem, że jestem gotowy. Podobnie było z decyzją ślubie. Pewnej niedzieli pojechałem sobie sam na wycieczkę rowerową. W lesie poczułem, że chcę, by Ola została moją żoną. Jeszcze tego samego dnia kupiłem pierścionek i poprosiłem ją o rękę.
Ola: Ja już od dawna myślałam o dziecku, ale nie chciałam zmuszać Maćka. Bardzo się ucieszyłam kiedy mi oświadczył, że jest już gotowy. Przez kilka następnych miesięcy nie mogliśmy zajść w ciążę. Okazało się, że mój organizm całą jesień blokował owulację, ponieważ w przedszkolu byłam notorycznie narażona na infekcje.
Na początku ciąży nic się nie zmienia
O: Przez pierwsze miesiące doświadczałam ciąży jako niezwykłego błogostanu. Pamiętam, że był grudzień, siarczysty mróz. Wracałam do domu przez park i rozpłakałam się na widok marznących w stawie kaczek. Poczułam, że coś jest ze mną nie tak. Następnego dnia wstałam z temperaturą, ale nie chciałam brać żadnych leków, nim nie upewniłam się, czy nie jestem w ciąży. Maciek pobiegł przed pracą do apteki po test. Byłam tak nieprzytomna z emocji, że nie zauważyłam pozytywnego wyniku. Dopiero Maciek mi pokazał dwie kreseczki.
M: Ja w ogóle nie pamiętam tego poranka. Dla mnie jeszcze przez wiele miesięcy nic się nie zmieniło. Zaraz po wigilii pojechaliśmy jak co roku w góry do oddalonej od cywilizacji chatki. Przez tydzień się nie myliśmy, jedliśmy byle co, chodziliśmy na wyprawy. Ciąża się zaczęła, jak poczułem pierwsze kopnięcia. A tak naprawdę wkręciłem się dopiero, gdy Ola miała wielki brzuch i trzeba się było nią opiekować, pomagać nawet w najprostszych czynnościach.
O: Niestety trochę przesadziliśmy. W trzecim miesiącu przewróciłam się na biegówkach i zaczęłam krwawić. Musiałam leżeć przez tydzień, bo istniało ryzyko, że ciąża się nie utrzyma. Strasznie się bałam. Ściągnęliśmy mojego tatę do opieki nade mną. Nie wolno mi się było w ogóle wysilać, napinać, nawet głowy do picia nie mogłam podnosić. Jak zobaczyłam bijące serduszko dziecka na kontrolnym USG to popłakałam się ze szczęścia. Pozostałą część ciąży przesiedziałam w domu na zwolnieniu. To był czas skupienia na sobie i dziecku. Czas bardzo potrzebny, by przygotować się do nowej sytuacji.
Czy chcesz poznać płeć dziecka?
M: Nie chciałem też znać płci. To wzbudziło duże kontrowersje w rodzinie, że nie wiadomo jakie ubrania kupować. Nie chciałem się najpierw nastawić, że to na przykład będzie chłopak, że będziemy razem chodzić po górach, a potem się rozczarować dziewczynką i odwrotnie. Wiedzieliśmy, że będzie Mikołaj albo Zosia.
O: Ja nie byłam aż tak przekonana do tej decyzji. Dostawaliśmy różne rzeczy po starszych dzieciach, prałam je, prasowałam i tak naprawdę nie wiedziałam co się przyda. Na szczęście urodził się chłopiec, bo dostaliśmy najwięcej rzeczy po 2 chłopakach.
Ciężko mi w tej ciąży
O: Drugiej ciąży bym już chyba nie przeżyła. Przytyłam 25 kilo. Byłam strasznie ociężała, nie mogłam się w ogóle ruszać. Nie starczyło nam już kasy na zasłony więc w ciągu dnia chowałam się przed upalnym, letnim słońcem do łazienki. W nocy spałam na siedząco, bo inaczej dziecko uciskało mi jelita. Strasznie się sobie wtedy nie podobałam. W chłodne dni mieściłam się tylko w kalosze. W upalne nosiłam sandały przerobione przez Macka - doszył mi specjalne gumki. Po porodzie nie poznawałam swojego ciała. Patrzyłam ze zdumieniem na swoje szczupłe ręce. Dziwiłam się, że nie zaczepiałam już o nic brzuchem!
M: Ja się tak przyzwyczaiłem do Oli z brzuchem, że potem nie mogłem jej poznać.
Poród w zgodzie z naturą
O: Początkowo bardzo się bałam porodu. Szkoła rodzenia uświadomiła mi, że mogę mieć kontrolę nad tym co się będzie działo. Postanowiłam rodzić naturalnie, bez żadnych interwencji farmakologicznych. Wiedziałam, że chcę mieć aktywny poród, że nie dam się położyć na plecach. Znalazłam szpital i położną, która odbiera porody w pozycji wertykalnej. Rozważałam też poród domowy, ale po wypadku na biegówkach zrezygnowałam. Od początku wiedziałam, że muszę rodzić z Mackiem.
M: Na szkole rodzenia dowiedziałem się na czym tak naprawdę polega poród. Wcześniej sądziłem, że kobieta zaczyna rodzić i dziecko z niej szybko wychodzi. Nie bardzo mogłem zrozumieć, co się może dziać przez te kilkanaście godzin. Okazało się to wszystko bardzo ciekawe. Podobnie jak Ola nie wyobrażałem sobie, że ja będę stał w korytarzu 8 godzin, podczas gdy ona za drzwiami będzie się męczyła sama z obcymi ludźmi. Na szkole dowiedziałem się także na czym może polegać aktywne uczestnictwo mężczyzny w porodzie, jak dużą role ma do spełnienia.
Mogłabym rodzić zawodowo
M: Poród nas zaskoczył. Na 3 tygodnie przed wyznaczoną data zrobiliśmy sobie w weekend fajną wycieczkę do lasu. Wieczorem poszedłem spać z myślą, że być może już ostatni raz się wysypiam. O północy obudziła mnie Ola, ponieważ odeszły jej wody. Moja pierwsza myśl - "nie miała kiedy sobie wybrać!"
O: Jak jechaliśmy do szpitala to ja się cały czas śmiałam. Byłam cała w tych wodach, tryskało ze mnie jak z hydrantu. Absurdalność sytuacji pomogła mi rozładować napięcie. Prawdziwą ulgę poczułam jednak dopiero, gdy mi założyli opaskę, że jest przyjęta do mojego wymarzonego szpitala.
M: Dla mnie godziny między 22:00, a 6:00 rano są święte. Byłem głównie przerażony tym, że się nie wyśpię.
O: Wiedziałam, że sen dla Maćka jest bardzo ważny więc jak tylko mogłam zeskoczyłam z łóżka, żeby mógł się wygodnie wyspać. Ja byłam tak podekscytowana, że i tak nie zmrużyłam oka, a on spał jak kamień do 6 rano.
M: To był piękny poranek. W letnim słońcu wypiłem kawę na szpitalnym balkonie. Byłem zdziwiony miłą atmosferą jaka panowała. Zawsze sądziłem, że poród to kobieta przywiązana do łóżka i lekarze w białych kitlach. A Ola mogła rodzić naturalnie, w swoim tempie. Oczywiście już sama akcja porodowa jest trudnym przeżyciem. Najpierw jest bardzo długo bardzo nudno. To czas oczekiwania. Od 6 rano do 12 musiałem znosić sprzeczne życzenia Oli. Masuj, za chwilę przestań masować i tak w kółko. Potem zaczęła się rzeźnia. Facet musi bardzo kochać swoja żonę, żeby to wytrzymać. W drugiej fazie porodu już nie byłem potrzebny. Siedziałem na hamaku. Odwracałem myśli i wzrok od tego co się działo, żeby nie zemdleć. Bo ja mdleję na widok krwi podczas zwykłego badania. Dałem radę!
O: Maciek cały czas bardzo mi pomagał. Poród był dla mnie pięknym przeżyciem. Czasami zamykam oczy i wspominam tamte chwile. Oczywiście, że bolało. Ale ja się ze sobą nie patyczkowałam. Skupiłam się na tym, by dziecko jak najszybciej wyszło ze mnie, by mu w tym jak najlepiej pomóc. Głaskałam brzuch i mówiłam do Mikołaja, że jest dzielny i odważny, że jeszcze chwila i będzie ze mną. Kobieta jest w stanie sama naturalnie załagodzić ból, musi się tylko uważnie wsłuchać w swoje ciało. Druga faza to był naprawdę ogromny wysiłek. Byłam odwrócona tyłem do wszystkich, na kolanach. I dobrze, bo nie widziałam co się dokładnie działo wokół mnie. Jak tylko się Mikołaj urodził od razu mi go położyli na brzuchu. Tuliłam go szczęśliwa.
Pierwsze dni we troje
M: Ludzie zamęczają ojca gratulacjami i telefonami. Po kilku rozmowach nie miałem już ochoty z nikim gadać. Chciałem się skupić na Oli i Mikołaju. Podczas gdy oni byli w szpitalu ja robiłem zakupy, przywoziłem i składałem meble dla dziecka, jeździłem wte i wewte. Gdy mieli już wracać zorientowałem się, że w domu jest kompletne pobojowisko. Pierwsze dni niczym się od siebie nie różniły. Ola siedziała w fotelu i karmiła. Ja biegałem wokół niej i pomagałem w czym się dało. Karmienie, przewijanie, kąpanie, spanie i tak w kółko. Podczas przewijania, które było moim obowiązkiem mały krzyczał, przebierał paluszkami, obsikiwał się. Byłem przerażony, że zrobię mu krzywdę. Raz jak zakładałem mu bluzkę rozdarł się okropnie. Byłem pewien, że złamałem mu paluszek i przez następny miesiąc będzie płakał non stop. Tego chaosu i dominacji przez dziecko już bym chyba nie przeżył.
O: E tam. Mikołaj był i jest bardzo spokojnym, pogodnym dzieckiem. Po porodzie byłam w świetnej formie zarówno psychicznej jak i fizycznej. Miałam jeden kryzysowy dzień i wtedy wszyscy chcieli mnie wyręczać. Maciek proponował, że przyjedzie jego mama. To nie było potrzebne. Trzeba zrozumieć, że młoda mama może mieć słabszy moment, że trzeba wtedy dać jej spokojnie dojść do siebie, nie szaleć.
M: Ograniczenia związane z posiadaniem dziecka uświadomiłem sobie dopiero po pewnym czasie. Zrozumiałem, że to nie jest sytuacja przejściowa, że tak już będzie zawsze. Czas mi się gwałtownie skurczył. Ja jestem bardzo aktywny, potrzebuję ruchu. Wstaję więc w niedziele o 5 rano i ruszam na kilka godzin do Kampinosu. O 10 jestem już z powrotem w domu i wchodzę w rolę porządnego ojca. W tygodniu tak samo, tylko rano, przed pracą robię swoje rzeczy, na przykład basen. Taki maluch jest totalnie absorbujący. Ale w zasadzie nie bardzo wiadomo co takiego pochłania cały ten czas. Mimo wszystko staramy się żyć jak wcześniej. Pewne rzeczy musieliśmy jednak zmienić. Zawsze byłem przeciwny samochodom, a teraz kupiliśmy samochód. Jednak do pracy wciąż jeżdżę rowerem.
O: Ja chyba Maćka za bardzo w ciąży rozpieściłam. Uważałam, że skoro ja jestem uziemiona to niech chociaż on sobie wyjeżdża. Niech chociaż jedno z nas prowadzi normalne życie. Ale teraz koniec tej wolności. Dziecko mamy już razem. Dziecko wymaga ciągłej uwagi, trzeba być cały czas w pogotowiu. Staram się jednak przesadnie na nim nie skupiać i robić w domu wszystko co dawniej robiłam.
M: Uczucie do synka budziło się we mnie powoli. Najpierw miał tylko bardzo prymitywne odruchy, opieka nad nim sprowadza się wtedy do obsługi technicznej. Na początku w ogóle nie wiedziałem o co synowi chodzi, a teraz on już na mnie reaguje i wytworzyła się między nami fajna relacja. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie tyle czasu poświęcać dziecku, że obserwowanie go będzie źródłem takiej satysfakcji. Uwielbiam robić do niego miny, patrzeć jak się śmieje, jak wyciąga język. To wszystko jest niesamowicie fascynujące.
O: Zastanawialiśmy się, czy chcemy pomocy rodziny w tym pierwszym okresie. Stwierdziliśmy, że wolimy sami nauczyć się dziecka i nowego życia.
M: Mama pytała nawet, czy ma rezygnować z wakacji. Nie chcieliśmy. Nagotowała więc nam obiadów na zapas i wyjechała. Moim zdaniem to jedyne w czym dziadkowie mogą pomóc młodym rodzicom. Bardziej nie powinni się wtrącać. Jakby któraś z mam zamieszkała z nami, to by nas zdominowała swoim doświadczeniem.
Metoda Montessori pomaga mi wychować dziecko
O: Metoda Montessori ma wpływ na to jak wychowujemy dziecko. Zainteresowałam się nią jeszcze na studiach. Chodzi w niej o to, by wychowywać dziecko tak, by w przyszłości było w pełni samodzielne. Pozwalam synkowi płakać gdy tego chce, spać gdy jest senny, jeść gdy jest głodny. Planuję zostać z nim dłużej w domu. Dziadkowie nie mogą nam pomóc, bo wciąż pracują, a nie mam ochoty zostawiać syna na 8 godzin z obcą osobą, podczas gdy ja będę bawiła inne dzieci.
M: Dopóki nam finanse pozwolą Ola będzie w domu. Spłukaliśmy się kompletnie przed porodem, ale teraz już nie mamy dużych wydatków. Zresztą prawie wszystko dostaliśmy po starszych dzieciach znajomych. Tylko wózek jest nowy. W ten sposób można oszczędzić naprawdę dużo kasy.
O: Łatwo wpaść w bezsensowny wir konsumpcji i wydać fortunę. Czasem miałam wątpliwości, że może źle się przygotowujemy do roli rodziców. Okazało się jednak, że nasze dziecko woli się bawić wacikami do demakijażu niż piękną karuzelą ze sklepu.
Po narodzinach dziecka świat się zmienił
O: Okres przed i po narodzinach Mikołaja to dwa różne światy. Miłość do męża i miłość do syna to dwie inne, ale równie ważne miłości. Momentami bywa ciężko, ale bez dziecka by się już dłużej nie dało. Po jakimś czasie po ślubie formuła związku we dwójkę się wyczerpuje, dziecko jest naturalnym etapem.
M: Po narodzinach syna poczułem się wreszcie dorosły, w końcu przestałem być najmłodszy w rodzinie. Teraz ja dla Mikołaja jestem tym kim zawsze był dla mnie ojciec.
Przyślij do nas swoją historię ciąży i porodu. Najpiękniejsze nagrodzimy i opublikujemy na łamach magazynu „Będę Mamą”!