Prawdziwe historie: miłość rodzicielska to najlepszy rodzaj miłości
Zostałam mamą, ale przez długi czas myślałam, że nie będę mogła mieć dzieci. Półtora roku przed zajściem w ciążę dowiedziałam się, że moja szyjka macicy musi zostać w znacznej części usunięta z powodu pojawienia się komórek przednowotworowych. Przeczytaj historię Julity.
- Julita i Patryk Sadkowscy/ praca konkursowa
"Czy będę mogła mieć dzieci?" - to było pierwsze pytanie, jakie zadałam lekarzowi. Powiedział, że problemów z zajściem w ciąże nie będę miała, ale... będę miała problem z donoszeniem ciąży. Po roku od operacji zaczęły się nowe, zaskakujące problemy - z jakiegoś nieznanego powodu nie występowała u mnie owulacja.
Ciąża jak byk
W ciążę zaszłam w najmniej spodziewanym przez nas momencie. Lekarz powiedział nam, że tak długo wyczekiwane przez nas jajeczko jest za małe i za słabo rozwinięte, aby mogło dojść do zapłodnienia. A jednak. Spóźniał mi się okres, brzuch i piersi nabrzmiały. Zrobiłam test ciążowy. Jestem w ciąży. Po kilku dniach - podczas badań - ginekolog potwierdził ciążę. Nie potrafiłam w to uwierzyć, ale jego słowa: "Ciąża jak byk" mówiły wszystko. O tym radosnym fakcie zawiadomiliśmy najbliższych, mówiąc: "Gratulacje! Zostaniesz babcią/ dziadkiem/ ciocią/ wujkiem itd.". Widzieć ich miny - bezcenne!
Ciąża
Sama ciąża była dla nas pięknym okresem i wspaniałą motywacją do działania. Mąż znalazł siły na studia (i to w trybie dziennym!), na pracę i na opiekowanie się mną w zagrożonej ciąży. Czułam się niezwykle szczęśliwa. Od pierwszej chwili z całych sił pokochałam nasze maleństwo, czułam się za nie odpowiedzialna.
Nie miałam żadnych dolegliwości, typu nudności, wymioty, zawroty głowy, zmiany emocjonalne. Musiałam się tylko oszczędzać, ponieważ w związku z operowaną szyjką macicy został mi założony podtrzymujący ciążę szew okrężny.
Cieszyłam się każdą chwilą, każdym ruchem dziecka, każdym badaniem USG, każdą informacją o zdrowiu maleństwa. Dodatkowo, co było niezwykle zabawne, bardzo dużo się śmiałam nawet z najbardziej błahych rzeczy. Mój brat, a obecnie ojciec chrzestny synka, żartował, że przez te moje napady śmiechu, dzieciątko będzie chyba najweselszą istotą na ziemi.
Wszyscy nam pomagali
Wyniki moich podstawowych badań były rewelacyjne, dużo lepsze niż przed zajściem w ciążę, czułam się po prostu cudownie. Mąż, rodzice, przyjaciele i inni nam bliscy, pomagali mi w kompletowaniu wyprawki. Dla mnie i męża był to czas stabilizacji, wyciszenia, zmiany swoich dotychczasowych priorytetów. Jedyne o co się kłóciliśmy to... imię dziecka.
[CMS_PAGE_BREAK]
Oswajaliśmy dziecko z dźwiękami
Podczas całej ciąży słuchaliśmy z mężem i moim małym brzuszkowym lokatorem ulubionej muzyki, mąż śpiewał lub czytał książki i rymowanki, przysuwając usta do brzuszka, tak aby dzieciątko mogło poznawać głos taty. Włączaliśmy melodyjkę z karuzeli, która miała zawisnąć nad łóżeczkiem dziecka, po to, aby maluszek zaprzyjaźnił się z dźwiękami, które w przyszłości będą go miały uspokajać. Szczerze mówiąc od razu przeczuwaliśmy, że w brzuszku zamieszkał chłopczyk, czego potwierdzenie dostaliśmy podczas badania USG w 22. tygodniu ciąży.
Dieta ciążowa
Maluszek był bardzo ruchliwy. Często kopał tatusia, który właśnie się do niego przytulił. Oboje z mężem dbaliśmy o jak najzdrowszą, zróżnicowaną i bogatą w przeróżne witaminy dietę. Przez całą ciążę nie napiłam się nawet mililitra alkoholu, kawy czy mocnej herbaty i przyznam, że wcale mi ich nie brakowało. Nie jadłam słodyczy, bo nie miałam na nie ochoty. Jedynie na co miałam bez przerwy ochotę to pomidory z cebulą i śmietaną, choć przyznam, że ,,normalnie" za pomidorami nie przepadam.
Poród
W 37. tygodniu ciąży, zgodnie z zaleceniem lekarza, przyjechałam do szpitala i zostałam na obserwacji. Założony na szyjkę okrężny szew został mi zdjęty. Po trzech dniach pobytu w szpitalu, podczas popołudniowej drzemki, przyśniła mi się woda i biegające dzieci. Po przebudzeniu okazało się, że to już czas.
Mąż przyjechał do szpitala tak szybko, jak to było tylko możliwe. Razem z mężem, który wspierał mnie, jak tylko potrafił, "rodziliśmy" sześć godzin.
O 23.10, 13 grudnia 2011 roku, na świecie pojawił się nasz zdrowy, cudowny synek. Nasz 3300-gramowy cud. Byliśmy niezmiernie szczęśliwi, nie zapomnimy tych chwil do końca życia.
Nasz Oliwierek
Jesteśmy szczęśliwymi rodzicami już prawie trzyletniego Oliwierka. Cieszymy się z każdego jego sukcesu, przepełnia nas duma. Wspierany go na każdym kroku, choć są to jeszcze dość drobne rzeczy, ale dla nas i dla dziecka bardzo ważne.
Nasz synek jest naszym cudem, szczęściem i błogosławieństwem. Dzięki niemu poznaliśmy rodzaj chyba największej miłości, jaka istnieje. Miłość rodzicielską. Dzięki niej stajemy się lepszymi ludźmi.
Praca nadesłana przez Julitę i Patryka Sadkowskich na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja listopadowa).