Prawdziwe historie: Nigdy nie żałuj, że będziesz mamą
Mój partner nie chciał mieć dzieci. Długo go przekonywałam, w końcu wzięłam sprawy w swoje ręce. Nie był zachwycony, gdy dowiedział się, że zostanie ojcem. Czy zmienił zdanie? Przeczytaj historię Magdy.
- Magdalena Piotrowska/ praca konkursowa
Mój partner nie chciał mieć dzieci. W ogóle nie brał pod uwagę, że kiedykolwiek zostanie ojcem. Bał się obowiązku i odpowiedzialności z tym związanych. Pytał, co będzie, gdy dziecko urodzi się chore lub niesprawne. Zapewniał, że nie będzie potrafił być dobrym ojcem, że nie potrafi bezwarunkowo kochać. Długo przekonywałam go, abyśmy wreszcie zostali rodzicami. W końcu postawiłam na swoim. Gdy na teście ciążowym pojawiły się dwie magiczne kreski, byłam szczęśliwa i przerażona zarazem. Jak mu to powiem? Jak zareaguje? Zostawi mnie, tak jak deklarował, czy stanie na wysokości zadania? Nie umiałam się cieszyć swoim "stanem błogosławionym", gdyż w sercu czułam strach i niepokój. Będąc w siódmym tygodniu ciąży, tuż przed pierwszą wizytą u lekarza, powiedziałam Jarkowi, że zostanie ojcem. Nie ucieszył się. Nie poszedł ze mną do przychodni, nie pytał o nic, nie chciał oglądać zdjęć. Nie przyznał się nawet w pracy - naszej wspólnej pracy.
Pierwszy trymestr ciąży
W pierwszym trymestrze ciąży czułam się bardzo źle, dużo wymiotowałam i byłam osłabiona. W dodatku od mężczyzny, który kiedyś był mi bliski słyszałam tylko: "chciałaś, to masz", "i po co Ci to było". W tamtym okresie kilkakrotnie żałowałam , że wbrew tego co mówił, samowolnie podjęłam decyzję o spełnieniu swojego największego marzenia – zostaniu mamą. Nie miałam jednak wyjścia, podjętej decyzji nijak nie dało się zmienić. Trzeba było podnieść głowę do góry i nabrać wiatru w żagle, niekoniecznie dla mnie, dla dziecka, które musi czuć, że jego mama jest zdrowa, szczęśliwa i bardzo go pragnie. Postanowiłam walczyć o swoją rodzinę i cieszyć się z tego, że niedługo będzie nas więcej.
Drugi trymestr ciąży
Drugi trymestr ciąży był najlepszy. Ciąża prawidłowo się rozwijała, ja czułam się wspaniale i jeszcze lepiej wyglądałam, Jarek powoli oswajał się z nową sytuacją. Do tego znajomi podrzucali rzeczy po swoich dzieciakach, co umacniało mnie w przekonaniu, że damy radę. Przecież nie jesteśmy sami.
Trzeci trymestr ciąży
Kolejny kryzys nastąpił w trzecim trymestrze ciąży. Zmęczona, spuchnięta, z wielkimi piersiami, kompletnie nieatrakcyjna seksualnie. Znajomi bawili się na mieście, a hipopotam, czyli ja, siedział w domu. Jarek coraz bardziej przerażony, atmosfera coraz bardziej napięta. Termin porodu zbliżał się nieubłaganie.
Pocieszające jednak było to, że mój partner trochę zainteresował się sytuacją. Aktywnie brał udział w spotkaniach z położną i zgodził się na wizytę w szpitalu, aby obejrzeć porodówkę. Co prawda było to wymuszone ciekawością i przymusem zdobycia wiedzy, gdzie przywieźć rodzącą kobietę, ale zawsze to coś. Niestety podczas naszej wizyty na oddziale położniczym, pod szpitalem, okradziono nam samochód. Złodzieje zabrali całą wyprawkę przygotowaną dla naszej córeczki (ciuszki, pieluszki, bajki, kosmetyki). To wydarzenie oraz konsekwencje z nim związane wprowadziło w nasze życie duży niepokój i dodatkowy stres.
Przynajmniej o jeden dzień za wcześnie
Kilka dni później naprawiliśmy auto, kupiliśmy kilka rzeczy dla małej, odebraliśmy moje okulary, bez których nic nie widzę (stare straciłam podczas włamania) i jak zwykle wieczorem położyliśmy się spać. Około godziny 23.00, jak zwykle w ostatnim czasie, drepcząc w półśnie odwiedziłam toaletę. Tylko tym razem wydawało mi się, że jestem tak trochę zbyt długo. Wróciłam do łóżka i za chwil kilka znowu potrzeba zmusiła mnie do wizyty w WC. Za trzecim razem , już nie na śpiąco, postanowiłam przyjrzeć się sytuacji. Oooooo... Nie to nie możliwe, chyba odchodzą mi wody!
Termin miałam na 29 marca, a dzisiaj jest dopiero 15, jeśli zacznę rodzić teraz, to dziecko przyjdzie na świat co najmniej o 1 dzień za wcześnie. Przecież od 17 marca wprowadzają roczny urlop macierzyński! Na pewno dam radę. Pomyślałam: "Idź do łóżka i uspokój się. Na pewno przejdzie!". Położna mówiła, że czasami przechodzi. Masz jeszcze dużo czasu. Nie przeszło. Skurcze były coraz mocniejsze i utrzymywały się w odstępach co 5 minut. O trzeciej rano obudziłam Jarka słowami: "Ubieraj się. Jedziemy". Sama w tym czasie wzięłam ciepły prysznic i spakowałam resztę rzeczy. (Sama nie wiem jak udało mi się wytrzymać w domu całą noc i uniknąć paniki związanej z natychmiastowym wyjazdem do szpitala).
Na oddział przedporodowy trafiłam o 5.00 rano. Jarek wrócił do domu. Powiedzieli mu, że jak będzie odpowiednia pora to po niego zadzwonią. O 6.30 przyszła do mnie pielęgniarka, która przyjmowała mnie na oddział, powiedziała, że ona kończy zmianę i życzy powodzenia. Po czym spojrzała na wydruk z KTG i powiedziała: "Kochana jeszcze długo, bo tu żaden skurcz jeszcze się nie narysował".
Nasza córeczka
Nasza córeczka Alicja przyszła na świat 16 marca 2013 roku o godz. 7.35. Pielęgniarka nie zdążyła jeszcze wyjść z oddziału, a Jarek nie zdążył przyjechać. Tego dnia byłam bardzo szczęśliwa, w końcu trzymałam w ramionach moją wymarzoną córeczkę.
Praca nadesłana przez Magdę na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja listopadowa).