Cztery lata temu moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwa, bo mam u boku kochającego mężczyznę. Ale prawda była zupełnie inna – od prawie roku miał romans z koleżanką z pracy. Już wcześniej chciał odejść, jednak nie miał odwagi. Teraz musiał ją znaleźć, bo kochanka była w ciąży. Myślę, że długo się nie zastanawiał. Zawsze marzył o dzieciach. Ja jednak nie mogłam mu ich dać. Przeszłam poważną operację, która pozbawiła mnie złudzeń: nigdy nie będę matką. Mogliśmy adoptować dzieci, ale Marek nie chciał o tym słyszeć.
Życie bez Tadeusza do tego stopnia mnie przerażało, że myślałam o najgorszym, chciałam ze sobą skończyć. W tych trudnych chwilach pomogła mi moja teściowa.
– Dorotko, nigdy nie przestaniesz być dla mnie jak córka. Kocham Tadka, to mój jedyny syn, ale nie potrafię mu wybaczyć, że ciebie zostawił. Potrzebuję czasu, żeby się z tym oswoić. Proszę tylko o jedno – pamiętaj, że rozwiodłaś się z moim synem, a nie ze mną – tłumaczyła.
To właśnie u niej w domu poznałam Alicję. Była przesympatyczną młodą kobietą, która samotnie wychowywała czteroletnie bliźniaki, Michała i Zosię. Pomagała mojej teściowej w domu i sklepie, który mama prowadziła.
– Mam do niej pełne zaufanie. Wiesz, to bardzo dobra dziewczyna, która wiele w życiu przeszła. Dwa lata temu jej mama zmarła na raka, trzy lata temu jej mąż zaginął bez wieści za granicą. Ala żyje tylko dla dzieci. To niesamowite szkraby. Są dla mnie jak wnuki – przyznała teściowa.
Zaprzyjaźniłam się z Alicją, a Michałek i Zosia traktowali mnie jak ukochaną ciocię.
Życie bywa jednak naprawdę okrutne. U Alicji wykryto raka piersi. Nowotwór był złośliwy, a guz rósł w zastraszającym tempie. Alicja zdawała sobie sprawę z tego, że umiera.
– Dorotko, wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam – powiedziała, gdy przyszłam do niej do szpitala. – Ufam ci, a moje łobuziaki za tobą przepadają. Mam więc do ciebie prośbę. Jeśli się nie zgodzisz, zrozumiem – ściszyła głos. – Dorotko, umrę spokojniejsza, jeśli... ty zaopiekujesz się moimi dziećmi. Gdybyś się zgodziła, mogłybyśmy choćby od jutra zająć się sprawą adopcji – słowa Alicji sprawiły, że ugięły się pode mną nogi.
– Ja?! Aluniu, przecież ja jestem dla nich zupełnie obcą osobą. I sama wiesz, że nie mam kompletnie pojęcia, jak zajmować się dziećmi – powiedziałam drżącym głosem.
– Kochana moja, ja wiem, że będziesz dla Michałka i Zosi najlepszą mamą na świecie. Taką, jaką i ja bym chciała być.
Nie wiedziałam, co robić. Moja teściowa nie miała jednak wątpliwości.
– Dorotko, moim zdaniem, Alicja nie mogła lepiej wybrać. Będziesz dobrą mamą dla jej dzieci. Matka ma niezwykłą intuicję. Pamiętaj też, że masz mnie. Dopóki starczy mi sił, będą wam pomagać – tłumaczyła teściowa.
Dwa miesiące później oficjalnie adoptowałam Michałka i Zosię. Ich mama czuła się coraz gorzej, ale widziałam, że jest szczęśliwa. Kilka dni przed śmiercią mocno mnie uściskała.
– Dorotko, nawet nie wiesz, ile dla mnie zrobiłaś. Odchodzę spokojniejsza... Napisałam dzieciom kilka listów. Kiedy podrosną, przeczytaj je im. I ciągle powtarzaj, że choć będę w niebie, nie przestanę się wami opiekować. Bardzo was kocham – powiedziała słabym głosem.
Po śmierci Alicji całkowicie zmieniłam swoje życie. Jej mieszkanie wynajęłam, żeby dzieci w przyszłości miały własny kąt, a sama przeprowadziłam się bliżej teściowej. Miesiąc po przeprowadzce do nowego mieszkania, ktoś wieczorem zapukał. Myślałam, że to teściowa. Akurat czytałam dzieciom bajkę przed snem.
Newsy
17 lutego 2011
Czasem myślę, jakie byłoby moje życie, gdyby mąż nie zażądał rozwodu. Czy los ofiarowałby mi tę dwójkę urwisów? Wprawdzie zostałam ich mamą w tragicznych okolicznościach, ale kocham te dzieci całym sercem.
Polecamy
Porady