Przedszkole odmówiło podawania leku 4-latkowi z mukowiscydozą. Chłopiec musiał wychodzić z sali, żeby dzieci nie widziały, że bierze lek
4-letni Olek choruje na mukowiscydozę i jest dzieckiem w spektrum autyzmu. Uczęszczał do przedszkola integracyjnego, jednak przez zachowanie dyrektorki już nie chodzi do placówki. Wszystko przez… lek, który urósł w przedszkolu do rangi dużego problemu.
Olek chodził do przedszkola specjalnego, jednak ze względu na to, że tak dobrze sobie w nim radził, rodzice postanowili zapisać go do przedszkola integracyjnego. Przed posiłkiem chłopiec musi zażywać tabletkę, która wspomaga trawienie. Niestety, dyrektorka odmówiła podawania jej dziecku. Sprawą zajęli się dziennikarze programu „Uwaga” emitowanego w TVN.
Mama chłopca musiała codziennie odwiedzać przedszkole
„Pani dyrektor od początku mówiła, że mają taką zasadę, że nie podają leków, ale zobaczymy, jak to będzie w praktyce. Żyłam nadzieją, że zobaczę moje dziecko, które jest samodzielne, przyjmuje lekarstwa i wszystko jest w porządku” – powiedziała pani Agnieszka, mama chłopca. Kobieta wychowuje jeszcze dwójkę dzieci i codziennie chodzi do pracy. Ojciec dzieci często jest w delegacjach i rzadko kiedy jest w domu. Dyrektorka przedszkola odmówiła podawania leków, więc mama Olka codziennie musiała wychodzić z pracy, aby przyjść do przedszkola i podać dziecku lek. Przepisy dotyczące podawania leków w przedszkolach są niejasne – nie ma ani zakazu, ani nakazu podawania leków.
Kobieta zwróciła się o pomoc
„Dostałam polecenie od pani dyrektor, że mam podawać ten lek, wychodząc z sali i inne dzieci mają tego nie widzieć. Padł argument, że dzieci są ruchliwe albo że dzieci pytają o te tabletki. Ostatecznie lek podawałam synowi w szatni” – wyznała mama Olka. Dodała też, że całe zdarzenie odebrała jako „przykre”. Lek, który musi zażywać Olek, dostępny jest bez recepty. Mama chłopca przyniosła także zaświadczenie, że lek nie musi być podawany przez personel medyczny. Niestety, dyrektorka nadal nie zgadzała się na podanie leku przez nauczycielki. Zdaniem mamy chłopca nauczycielki i kierownictwo przedszkola bało się odpowiedzialności.
Pani Agnieszka zwróciła się o pomoc do Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą. Po rozmowie z dyrektorką Sylwia Ból, przedstawicielka TWzM usłyszała, że nikt nie może zmusić jej do podania leku. Dyrektorka miała nie wykazywać też zainteresowania, dlaczego Olek musi brać te tabletki. Zdaniem Ból zachowanie kierowniczki placówki jest dyskryminujące. Ostatecznie, sytuacja w przedszkolu była tak napięta, że chłopiec nie uczęszcza już do placówki.
Kiedy dziennikarze TVN zapytali dyrektorkę, dlaczego nie zechciała podawać dziecku leku, które nie wiązało się z żadnym niebezpieczeństwem, usłyszeli, że pani Agnieszka jest osobą „roszczeniową”, a Olek był w przedszkolu za rzadko, aby nauczycielki mogły poznać jego „potrzeby”. Ostatecznie mama chłopca zapisała Olka do prywatnego przedszkola, gdzie nauczycielki nie mają żadnego problemu z podaniem leku.
Źródło: Wprost/TVN „Uwaga”
Piszemy też o: