Reklama

Polskie morze jest piękne, ale to co dzieje się tam w sezonie przechodzi ludzkie pojęcie. Nie przeszkadzają mi gołe brzuchy na deptakach, ani gofry w każdej budce. Mam dosyć okropnych straganów, które są wszędzie. Te stoiska pełne kolorowych gadżetów, zabawek i innych drobiazgów wątpliwej jakości działają na dzieci jak magnes. Ja na ich widok robię w tył zwrot i uciekam.

Reklama

Stragany zepsuły mi wakacje

W tym roku nad morze pojechaliśmy tylko na tydzień. Ale i tak nie zliczę, ile razy musiałam odmówić Arturowi. Zgodziłam się na jakieś pamiątki, ale nie możemy kupować czegoś codziennie. Ktoś powinien zrobić z tym porządek! Te stragany psują nie tylko krajobraz, ale też spokojne wakacje. Deptak w Trójmieście byłby bez nich o wiele ładniejszy. Gdy wpadamy nad morze zimą, nie ma tego problemu.

Kiedyś mu nie pozwalałam

Gdy Artur był młodszy nie pozwalałam mu na kupowanie pamiątek. Zawsze udawałam, że nie mam przy sobie gotówki, a tam nie można płacić kartą. Wtedy wystarczyło takie kłamstwo, a czasem po prostu wybieraliśmy dłuższą trasę, na której nie było stoisk. Co to za wakacje, skoro kilka razy dziennie musisz się gimnastykować, żeby uniknąć kolejnej histerii swojego dziecka. Zresztą w tym roku Artur mi nie uwierzył. Moi rodzice nauczyli go, co i jak. Synek w zeszłym roku spędził z dziadkami dwa tygodnie w Juracie.

Okropne pamiątki z wakacji z dziadkami

Te 14 dni wystarczyło, żeby do domu wrócił z walizką pełną niepotrzebnych gadżetów, które po powrocie od razu wylądowały w kącie. Tyle plastiku na nic. Chciałabym, żeby w tym roku kupił jedną porządną pamiątkę. Jak przekonać do tego czterolatka? Nie rozumiem, co nad morzem robią dziwne tatuaże i plastikowe samochodziki? Uważam, że w takich miejscach powinno się stawiać na lokalnych twórców. Proszę bardzo niech handlują, ale czymś ładnym i wartościowym. W Polsce nie brakuje pięknego rękodzieła.

Ja też przywoziłam pamiątki

Oczywiście nie jestem wyrodną matką i chcę, żeby mój synek miał fajne wakacje. W końcu my też przywoziliśmy jakieś pamiątki z kolonii i rodzinnych wyjazdów. U rodziców w domu wciąż wisi drewniany toporek, który jako dziecko kupiłam w Karpaczu. To właśnie dlatego zgodziłam się na drobne zakupy. Oczywiście, nie obyło się bez afery. Artur kłócił się z nami o najdroższe zabawki, które nie miały nic wspólnego z morzem. Czy tylko moje dziecko wariuje na wakacjach? Nie wyobrażam sobie tutaj następnych wakacji. W przyszłym roku poszukam dla nas jakiejś dziury z domkiem w lesie, a tam nie będziemy mieli takich problemów.

Kasia


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama