Reklama

Piszę, bo czuję ogromną frustrację. Moja koleżanka, Kasia, kiedyś ufała lekarzom, ale potem wpadła w sidła grup antyszczepionkowych. Przestała szczepić córeczkę, bo nasłuchała się historii o rzekomych powikłaniach. W jej oczach to ja byłam „nierozsądna”, bo zdecydowałam się zaszczepić moje dziecko. Twierdziła, że trzeba myśleć samodzielnie i nie podążać ślepo za systemem. Z każdą rozmową oddalałyśmy się od siebie...

Reklama

Kasia próbowała wpłynąć na moją decyzję. Usłyszałam straszne historie o szczepieniach

Każda nasza rozmowa kończyła się tak samo. Próbowałam podsunąć jej rzetelne źródła, badania, opinie ekspertów, ale ona tylko machała ręką, przekonana, że lekarze są opłacani przez koncerny farmaceutyczne. Nie chciałam się kłócić, ale czułam, jak między nami rośnie mur. A potem przyszła kolejna rozmowa, podczas której Kasia dopytywała, czy naprawdę zamierzam zaszczepić Polcię kolejną dawką. Opowiadała historie matek, których dzieci rzekomo przestały mówić albo zachorowały zaraz po szczepieniu.

Może faktycznie powinnam się zastanowić? Może jestem zbyt naiwna? Takie myśli wkradły się do mojej głowy.

Nie spałam całą noc, a Polcia leżała koło mnie

Nie spałam całą noc przed wizytą w przychodni. Moja córeczka spała spokojnie, a ja przewracałam się z boku na bok. Rano spojrzałam na Polkę. Małą, bezbronną, z tymi swoimi oczkami. „Co, jeśli coś jej się stanie?” – myślałam, zaciskając zęby.

Czułam strach przed wizytą w przychodni

W przychodni drżały mi ręce. Gdy pielęgniarka przygotowywała strzykawkę, serce podeszło mi do gardła. Czułam się, jakbym prowadziła dziecko na coś strasznego, jakbym świadomie robiła coś złego. To było irracjonalne, ale w głowie brzmiały mi słowa Kasi: „Jesteś pewna, że chcesz zaryzykować?”. Ale przecież nasza lekarka wszystko nam wytłumaczyła. Wierzę w naukę.

To była chwila. Po wszystkim czułam tylko złość na Kasię

Zastrzyk trwał sekundę. Moja córeczka zapłakała, ale po chwili przytuliła się do mnie i uspokoiła. Była cała. Była zdrowa. A ja? Ja czułam się, jakby ktoś zdjął mi z pleców wielki ciężar. Tydzień później spotkałam Kasię. Spojrzała na mnie znacząco i zapytała, czy nie żałuję. Patrzyłam na nią i czułam narastający gniew. Jak mogłam dać się tak zastraszyć? Dlaczego pozwoliłam, by jej strach stał się moim strachem?

Strach przejął kontrolę. Matka zawsze się boi

Nie żałowałam. Bo przecież wiem, że większym ryzykiem byłoby nie zaszczepić. Zawsze wiedziałam, ale na chwilę coś przejęło nade mną kontrolę. Minęło kilka tygodni, a ja zaczęłam dostrzegać, jak bardzo strach potrafi przejąć kontrolę nad człowiekiem. Nie mój własny, ale ten, który sieją inni. Kasia wciąż powtarzała te same hasła, wciąż żyła w swoim świecie pełnym lęku i teorii spiskowych. Nie próbowałam już jej przekonywać. Zrozumiałam, że nie da się dotrzeć do kogoś, kto nie chce słuchać.

Nie unikam już tego tematu

Ale to nie znaczy, że milczę. Teraz, gdy słyszę kolejną matkę wahającą się przed szczepieniem, nie spuszczam głowy i nie unikam tematu. Mówię, jak się czułam. Mówię, jak bardzo się bałam. Ale przede wszystkim mówię, że to normalne. Matka zawsze będzie się bać o swoje dziecko.

Malwina

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama