„Przyjaciółka źle wychowuje dziecko, robi synowi krzywdę! Zwróciłam jej uwagę i to był błąd”
Ze zgrozą przyglądałam się temu, jak moja przyjaciółka niszczy szanse swojego synka na prawidłowy rozwój. To trwało kilka lat, a efekty były widoczne gołym okiem – dziecko w wieku 4 lat nie mówiło, nie umiało liczyć ani nawet zjeść samodzielnie posiłku. W końcu nie wytrzymałam i wygarnęłam jej, co myślę. To był błąd.
- redakcja mamotoja.pl
Z Asią znamy się od liceum, zawsze spędzałyśmy ze sobą mnóstwo czasu i wiedziałyśmy o sobie wszystko. Kiedy obie zaszłyśmy w ciążę w tym samym czasie, byłyśmy zachwycone – wspólne szykowanie wyprawek, wspólne spacery, wyjazdy... Po prostu bajka! Ale jak to w bajkach bywa, szczęście się skończyło. Nie nagle, bo zanim wszystko się posypało, próbowałam milczeć. Nic nie mówiłam dla dobra naszej przyjaźni, ale jak długo można patrzeć, jak ktoś krzywdzi dziecko?!
Myślałam, że Asia jest po prostu nadopiekuńcza
Eryk jest jedynakiem i po porodzie Asia dosłownie zwariowała na jego punkcie. Wcale się nie dziwię – to od początku było piękne, zdrowe dziecko. Wyczekany synek. Zasypywała mnie zdjęciami i potrafiła godzinami opowiadać przez telefon, że Eryczek to, Eryczek tamto... Zresztą robiłyśmy to obie, uwielbiałyśmy się przechwalać swoimi dziećmi, zwłaszcza że były niemal w tym samym wieku, więc przy okazji wymieniałyśmy się radami. To był cudowny czas i wracam do niego trochę z żalem... Bo nagle zaczęło się psuć.
Asia skupiła się całkowicie na opiece nad dzieckiem. Nie wróciła do pracy, kiedy ja już skończyłam urlop macierzyński. Zresztą ja miałam pod opieką już dwa maluchy i ręce pełne roboty. Tylko że ona przestała w ogóle gdziekolwiek wychodzić, z trudem wyciągałam ją na jakąś małą kawkę do siebie. O zostawieniu Eryka pod opieką taty nie było mowy. Przecież on sobie nie poradzi, nakarmi go pizzą albo upuści – to jej słowa! Wszędzie chodziła z dzieckiem, a Eryk, mimo że rósł w oczach, nie odstępował matki na krok. Patrzyłam na to z pobłażaniem – w końcu to jej jedyne dziecko, niech się nacieszy, nadopiekuńczość jej minie, kiedy mały stanie się bardziej niezależny. Jak bardzo się myliłam!
Przez matkę Eryk przestał się rozwijać
Pewnego dnia wpadłam do Aśki z niespodziewaną wizytą, to był weekend, myślałam, że gdzieś wyskoczymy z dziećmi. Eryczek miał wtedy dwa lata, zastałam go z oczami wlepionymi w telefon Asi. Grał w jakąś grę, a kiedy na mnie spojrzał, miał mętny wzrok. Jakby nie wiedział, co się dzieje!
– Długo już tak gra? - spytałam, siląc się na to, żeby moje słowa nie zabrzmiały jak wyrzut. Aśka krzątała się po kuchni.
– Z jakieś dwie godzinki, nie wiem w sumie. – Gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie, nagle podniosła głos:
– A co, jak mam niby ugotować obiad? Z dzieckiem na rękach?! – Odpuściłam. W końcu pewnie wie, co robi, jest matką.
Od tamtego czasu zaczęłam jednak coraz częściej myśleć z troską o tym małym, bystrym chłopczyku, jakim był Eryk. Wiedziałam, że Aśka nie pośle go do żłobka. Ok – nie pracuje, może się nim zająć. Ale kiedy zrezygnowała z przedszkola, zaczęłam się niepokoić. Asia spędzała z nim w domu całe dnie. Co robili? Mogłam się tylko domyślać, ale raczej na pewno nie czytali książek ani nie bawili się na placu zabaw. Nadal chętnie przysyłała mi zdjęcia, często rozmawiałyśmy. Tylko kiedy ona opowiadała mi o sukienkach, jakie wypatrzyła w sieci, ja w tle słyszałam dziecięce bajki na telewizorze. I to o każdej porze dnia!
Moje obawy szybko się potwierdziły. Eryk z trudem składał pierwsze słowa, podczas gdy moja czteroletnia Hela mówiła już pięknie całymi zdaniami. Wcześniej żywiołowy, pełny energii chłopiec osłabł, sporo przytył, potrafił mówić tylko o grach komputerowych. O ile w ogóle coś mówił, bo głównie tylko popiskiwał coś niewyraźnie. I cały czas był uczepiony spódnicy Aśki! Któregoś dnia nie wytrzymałam. Przyznaję, trochę mnie poniosło.
– Asia, czy nie widzisz, że Eryk jest opóźniony w rozwoju? Dlaczego nie wyślesz go do ludzi, do dzieci? I po co mu ciągle ten telefon?! To twoja wina!
Wiem, że trochę przesadziłam. Użyłam niewłaściwych słów, ale już nie mogłam na to wszystko patrzeć. Aśka zrobiła wielkie oczy, zaniemówiła. I zaraz potem kazała mi opuścić swoje mieszkanie. Wzięłam dzieci i wyszliśmy. Myślałam, że się odezwie, ale milczy już drugi miesiąc. Na moje telefony nie odpowiada. Może popełniłam błąd?
Dziś Eryczek ma siedem lat. Mieli iść razem z moją Helą do tej samej szkoły, ale szczerze? Ja sobie tego nie wyobrażam! Przecież Aśka towarzyszy mu nawet w toalecie. Mam nadzieję, że ona się w końcu ogarnie. Ja zawsze będę gotowa, by jej pomóc.
Eliza
Zobacz też: