„Rodzice latami ukrywali przede mną, że mam siostrę. Teraz ona jest chora i tylko ja mogę uratować jej życie”
„Kinga ma dzisiaj 14 lat i mieszka z mamą prawie 300 kilometrów od naszego miasta. Niestety nikt z rodziny nie może jej pomóc, ja jestem jej ostatnią deską ratunku. No i dlatego ojciec zdecydował się porozmawiać ze mną”.
- redakcja mamotoja.pl
Rodzice nigdy nie dali mi odczuć, że poza mną liczy się dla nich ktoś jeszcze. Byłam ich ukochaną jedyną córeczką. Żyłam w takim przekonaniu jeszcze do niedawna...
Nie podejrzewałam, że mam rodzeństwo. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Gdy się urodziłam, mama podobno zapowiedziała, że więcej w ciążę już nie zajdzie i nigdy nie zmieniła zdania, choć ojciec błagał ją o to na kolanach, a i ja, gdy byłam jeszcze mała, domagałam się siostrzyczki lub braciszka.
Będąc jedynaczką, żyłam więc sobie beztrosko i szczęśliwie
Rodzice rozpieszczali mnie na wszystkie sposoby. Zwłaszcza tata. Byłam jego ukochaną córeczką. Miałam wrażenie, że gdyby tylko było to możliwe, kupiłby mi gwiazdkę z nieba. Stać go było na to. Mama zawsze mówiła z dumą, że ojciec, czego się nie dotknie, zamienia w złoto. Rzeczywiście potrafił o nas zadbać.
Mama nie musiała pracować, mieszkaliśmy w pięknym domu, uczyłam się w najlepszych szkołach. I zawsze dostawałam to, co chciałam: firmowe ciuchy, włoski skuter, pokaźne kieszonkowe, własne mieszkanie, które czeka, aż pójdę na studia.
– Dla mojej jedynej córeczki wszystko co najlepsze – mawiał zawsze tata, wręczając mi prezent.
Niedawno wyszło na jaw, że wcale nie jestem jedyną.
To było tydzień temu, tuż po moich 21. urodzinach
Ojciec zaprosił mnie na obiad do małej knajpki na obrzeżach miasta. Trochę mnie to zdziwiło, bo zawsze jadaliśmy w naszej ulubionej, w centrum. Gdy tylko usiadłam przy stoliku, zauważyłam, że ojciec jest jakiś inny niż zwykle. Kręcił się na krześle, unikał mojego wzroku. Widziałam, że kilka razy nabierał powietrza, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale w ostatnim momencie rezygnował.
– No wyduś z siebie wreszcie, o co ci chodzi, bo za chwilę pękniesz. Nadymasz się jak balon – zażartowałam.
Po raz kolejny zebrał się w sobie i…
– Kochanie, masz siostrę, Kingę. I ona teraz potrzebuje twojej pomocy – wypalił.
Zdębiałam. Aż widelec wypadł mi z ręki. Prędzej bym się śmierci spodziewała niż takiej wiadomości.
– Jaką siostrę? O czym ty w ogóle mówisz? – wybuchłam, gdy wreszcie doszłam do siebie.
Ojciec chwycił mnie za rękę.
– Paulina, nie jest mi łatwo. Postaraj się wysłuchać mnie spokojnie. A potem zrobisz, jak zechcesz – powiedział.
Choć wszystko się we mnie gotowało, zamilkłam.
No i poznałam tajemnicę swojego kochanego taty
Okazało się, że dawno temu, w czasie jakiegoś biznesowego przyjęcia poznał kobietę. Ich romans trwał kilka miesięcy. Żadne z nich pewnie by o nim już nie pamiętało, gdyby nie to, że ta kobieta zaszła w ciążę. Kinga ma dzisiaj 14 lat i mieszka z mamą prawie 300 kilometrów od naszego miasta. Choruje na białaczkę.
Ostatnio jest lepiej, ale lekarze twierdzą, że to prawdopodobnie tylko chwilowa poprawa. I że życie może jej uratować tylko przeszczep szpiku kostnego. Niestety nikt z rodziny nie może jej pomóc, w bankach dawców też nie ma odpowiedniego kandydata. No i dlatego ojciec zdecydował się porozmawiać ze mną.
– Proszę cię, zrób badania, macie tę samą grupę krwi. Może zdołasz uratować swoją siostrę – prosił.
– Mama wie? O tym romansie, dziecku, i o tym, że tu dzisiaj rozmawiamy – przerwałam mu.
– Wie o wszystkim, od dawna. Wybaczyła mi zdradę. I mam nadzieję, że ty też mi wybaczysz. I pomożesz… Mama prosiła, żebym nie naciskał, mówiła, że sama musisz podjąć decyzję. Wierzę, że będzie słuszna – odparł.
Nie byłam już w stanie dłużej tego słuchać. Zerwałam się od stolika i wybiegłam z knajpki.
– Nie pomogę! Nie masz prawa mnie o to prosić! Nic mnie nie obchodzi ta dziewczyna! – krzyknęłam jeszcze w drzwiach.
Zrozumiałam, dlaczego umówił się ze mną w nowym miejscu. Spodziewał się, że tak zareaguję i nie chciał, żeby ktoś ze znajomych to zobaczył. Nie byłam w stanie skupić się na prowadzeniu samochodu. Kilka razy omal nie spowodowałam wypadku, taka byłam wściekła.
Czułam się oszukana, zdradzona
Nie potrafiłam zrozumieć, jak ojciec mógł przez tyle lat nazywać mnie swoją ukochaną, jedyną córeczką, wiedząc, że ma jeszcze inną. I jak mama mogła tego w spokoju słuchać. W tamtej chwili nienawidziłam swoich rodziców. A także tej Kingi i jej matki. To przecież przez nie mój szczęśliwy, spokojny świat runął jak domek z kart.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Chodziłam po pokoju i na zmianę użalałam się nad sobą i przeklinałam cały świat. Najdziwniejsze było jednak to, że im dłużej tak pomstowałam, tym moja złość słabła. Uświadomiłam sobie, że zamiast o swojej krzywdzie coraz intensywniej myślę o tej dziewczynie. Przecież ona właściwie jest jeszcze dzieckiem.
W pewnym momencie zrobiło mi się jej nawet żal. Ojciec wspomniał w czasie naszej rozmowy, że ani ona, ani jej matka nigdy niczego wielkiego od niego nie żądały.
Płacił alimenty, bo sam tak chciał
Ale na tym ich kontakty właściwie się kończyły. Rzadko się widywali. Dopiero teraz, gdy okazało się, że Kinga jest aż tak chora, jej matka przyjechała do naszego miasta i z płaczem błagała o pomoc. Tata nie potrafił odmówić…
Złapałam się na tym, że go podziwiam za odwagę. Przecież ta rozmowa ze mną musiała go wiele kosztować. Wiedział, że będę wściekła, że może nawet go znienawidzę. A mimo to zaryzykował. A ja? Zareagowałam jak dziecko. Przecież gdyby chodziło o pomoc zupełnie obcej osobie, nie zastanawiałabym się nawet chwili. Już dawno myślałam, żeby zostać dawcą. A teraz natychmiast odmówiłam. Z powodu urażonej dumy…
Zrobiło mi się głupio. Rano zadzwoniłam do ojca. Odebrał po pierwszym dzwonku, widać było, że czekał na mój telefon.
– Zgadzam się. Ale pod jednym warunkiem: najpierw chcę się spotkać z Kingą. Muszę wiedzieć, komu mam oddać cząstkę siebie – powiedziałam.
– Za chwilę u ciebie będę i pojedziemy do niej. Wiedziałem, że moja księżniczka jest dobra i mądra – odetchnął z ulgą.
Kinga była w domu z babcią. Jej mama wyszła. Może i lepiej. Nie wiem, czy potrafiłabym być dla niej grzeczna. Jak znam siebie, pewnie bym na nią naskoczyła.
Nawrzeszczała, że śmiała spotykać się z żonatym facetem z małym dzieckiem
No ale wracając do Kingi… Nie będę was oszukiwać i mówić, że rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Tak naprawdę nic nas przecież nie łączy. Tylko ten sam ojciec. Poza tym Kinga w ogóle nie jest do mnie podobna. Ani z urody, ani z charakteru. Taka spokojna, cicha. Przez całe nasze spotkanie prawie się nie odzywała. Jakby się mnie bała. Wydała mi się jednak niezwykle dojrzała, jak na swój wiek. Może nawet dojrzalsza niż ja, kiedy zareagowałam na to, co powiedział mi ojciec...
– Dziękuję ci – powiedziała tylko, gdy się żegnałyśmy.
– Podziękujesz, jak będzie za co. Na razie jeszcze nie wiemy, czy mogę być dawcą – odparłam.
– Ale chęci też się liczą – uśmiechnęła się.
Dziś rano zrobiłam badania. Trwało to kilka sekund. Jedno małe ukłucie. Wynik będzie jutro. Mam nadzieję, że okaże się pozytywny i będę mogła być dawcą. I to nie dlatego, że Kinga jest moją siostrą, ale dlatego, że to ciężko chora dziewczyna, którą mogę uratować.
Paulina, lat 17
Czytaj także:
- „Marzyłam o drugim wnuku, ale nie sądziłam, że już go mam. Córka ukryła, że urodziła bliźniaki i jednego oddała do adopcji”
- „Syn mając 17 lat zaliczył >>wpadkę
- „Mój synek nie może spać, odkąd mąż zaprowadził go do trumny dziadka. Czy dziecko powinno oglądać takie rzeczy?”