Rodzice straszą dzieci „limitem słów”. Czy to dobry sposób na dyscyplinę?
Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie był straszony usychającą dłonią, gdy kogoś uderzył, albo dziadem lub Zdzichem. Choć wydaje się, że te czasy są już za nami, influencerka opowiedziała o dziwacznej metodzie, która wielu internautom przypomniała ich własne traumy z dzieciństwa. To straszne, do czego potrafią posunąć się niektórzy rodzice.
W mediach społecznościowych, nie brakuje zarówno zabawnych, jak i kontrowersyjnych historii, które cieszą się popularnością w sieci. Jedną z takich historii podzieliła się na TikToku popularna influencerka Nieuczesana. Karolina Brodnicka opowiedziała o rodzicach, którzy praktykują dziwaczną metodę kontrolowania gadatliwości swoich dzieci.
Rodzic: każdy ma limit słów
Brodnicka jest jedną z najpopularniejszych polskich streamerek, która na swoje transmisje przyciąga tysiące widzów. Na nagraniu, które obejrzało prawie pół miliona internautów, Nieuczasana opowiada o rodzicach, którzy za pomocą strachu próbują ograniczyć nadmierną gadatliwość swoich pociech. Według tej historii, dzieci są informowane, że każdy człowiek rodzi się z określoną liczbą słów, które może wypowiedzieć. Gdy wykorzystają swój limit, ich życie dobiega końca. Rodzice straszą maluchy, że ich pytania skrócą życie mamy i taty.
Limit słów: internauci próbują żartować
Historia opowiedziana przez Nieuczesaną spotkała się z mieszanymi reakcjami. Niektórzy użytkownicy TikToka podeszli do tematu z humorem:
- „Ale był ratunek. Ja na przykład rozkminiłem, że "Rafaello. Więcej niż tysiąc słów" to znaczy, że da się ten limit doładować xD”.
- „Pozdrowienia dla wszystkich pracujących na infolinii z wskaźnikiem ilości połączeń na godzinę” − żartują internauci.
Inni jednak skrytykowali takie podejście, uznając je za okrutne i mogące wywołać u dzieci niepotrzebne lęki:
- „Tutorial dla rodziców, jak zabić ciekawość i dzieciństwo dziecka”.
- „To straszne.. dzieci muszą być ciekawe świata i dużo mówić” − oburzają się komentujący.
Pod postem influencerki pojawiło się mnóstwo komentarzy, w których użytkownicy dzielili się swoimi doświadczeniami związanymi z rodzicielskimi sposobami na dyscyplinę:
- „Mnie zawsze wmawiali, że jak nie pójdę wcześnie spać, to mnie porwie dziad z workiem”;
- „Gdy byłem młodszy, rodzice mówili mi, jak byłem głośno: cicho bo przyjdzie zdzicho I NADAL NIE WIEN KTO TO JEST XD”;
- „Mnie wmówili, że jak kogoś uderzę, to mi ręka uschnie. Po nocach mi się śniła taka usychająca, więdnąca ręka. Tak powoli robiła się czarna, aż w końcu wysychała do reszty i odpadała. To była długo moja trauma” − wspominają kolejne osoby, które obok filmiku Nieuczesanej nie mogli przejść obojętnie.
Trauma dla dziecka na całe życie
Z psychologicznego punktu widzenia metoda z limitem słów może budzić kontrowersje. Dzieci straszone w ten sposób mogą odczuwać niepotrzebny stres i lęk przed mówieniem. Komunikacja jest kluczowym elementem rozwoju dziecka, a takie ograniczenia mogą mieć negatywny wpływ na pewność siebie oraz zdolność do wyrażania swoich myśli i uczuć.
Historia opowiedziana przez Nieuczesaną jest przykładem na to, jak daleko mogą posunąć się niektórzy rodzice, aby osiągnąć upragnioną ciszę. Choć na pierwszy rzut oka metoda może wydawać się zabawna, warto zastanowić się nad długoterminowymi skutkami takich działań. Wspieranie otwartej i zdrowej komunikacji w rodzinie powinno być priorytetem, a strach nie jest najlepszym nauczycielem.
Źródło: YouTube shorts
Piszemy też o:
- Śląskie: niepokojące tendencje wśród uczniów. Urząd miasta rozpoczyna walkę z nadwagą
- Lubuskie: lekarze ze szpitala i nauczyciele ostrzegają rodziców. Chodzi o groźne wyzwanie w sieci „Prosimy o czujność i kontrolę”
- Wycieczki szkolne to nie wczasy: nauczyciele chcą dodatkowego wynagrodzenia za wyjazdy i zielone szkoły, bo to przecież praca całą dobę