Reklama

Początek nowego roku szkolnego może być bardzo burzliwy. Już teraz wokół nadchodzących zmian wybuchają gorące dyskusje. MEN nie miał w tym roku wakacji, a intensywne prace trwały całe lato. Rewolucja Barbary Nowackiej dotyczy nawet legitymacji szkolnych, które będą miały bardziej nowoczesną formę. Zmienią się także podstawa programowa i lista lektur, a nawet liczba godzin niektórych przedmiotów. Tygodnik „Newseek” donosi o kolejnej aferze. Tym razem poszło o zakup szkolnych podręczników.

Reklama

Kolejna afera na początek roku

Mamy kolejną awanturę wokół nadchodzącego roku szkolnego. Rodzice i uczniowie są zawiedzeni, ponieważ wiele szkół wymaga nowych podręczników. Ich całkowity koszt wynosi około 600 złotych. Jeszcze niedawno ministra podkreślała, że takie wydatki nie będą konieczne. „Miało nie być nowych podręczników, ale są. I uczniowie za nie zapłacą” − pisze „Newsweek”. Rodzice obwiniają Barbarę Nowacką, która jeszcze niedawno mówiła, że nie będzie potrzeby wymiany książek.

Szefowa resortu Barbara Nowacka zdecydowała o zmianie programu szkolnego. Zmiany dotyczą około 20 proc. treści, które MEN uznało za zbyt prawicowe, patriotyczne i katolickie. To właśnie dlatego wiele szkół zażyczyło sobie, aby uczniowie kupowali nowe książki ze zaktualizowaną podstawą programową. Jak się okazuje, książki prawie wcale się nie różnią.

Czym różnią się podręczniki?

„W tych nowych zaznaczone są treści, które idą do wyrzucenia. Pani zdecyduje samodzielnie, czy je omawiać z uczniami, bo w podstawie programowej już ich nie ma. To jest takie uproszczenie dla nauczyciela” – tak te różnice wytłumaczył „Newsweekowi” pracownik jednego z wydawnictw.

Mimo niewielkich zmian w nowych podręcznikach dyrekcje szkół wymagają od uczniów i rodziców zakupu najnowszych książek. „Wydam sześć stów, bo każdą książkę muszę kupić nową! − wściekają się licealiści” – podaje „Newsweek”. Za nowe oznaczenie i podkreślenie treści, które MEN wycofało, trzeba zapłacić 600 zł. Ministra Nowacka postanowiła zabrać głos i odsunąć od siebie wszelkie oskarżenia.

Barbara Nowacka ostrzega

„Nie ma powodu, by wymieniać podręczniki lub kupować nowe ze względu na uszczuplone podstawy programowe. Tak dokonywane były zmiany, by nie narażać nikogo na dodatkowe koszty. Uważajcie na oszustów, naciągaczy, którzy twierdzą, że zmiany wymagają nowych podręczników!” – apeluje w mediach społecznościowych szefowa resortu edukacji. Na stronie gov.pl pojawił się oficjalny komunikat. „Przypominamy: zmiany w podstawach programowych zostały przygotowane tak, aby nie było konieczności wymiany podręczników. Ma to uzasadnienie zarówno ekonomiczne, jak i ekologiczne”.

Dlaczego więc szkoły nakłaniają rodziców do wymiany podręczników? Możliwe, że chodzi o ułatwienie dla nauczycieli. „Rzecz w tym, że za to uproszczenie zapłacą rodzice” − podsumowuje dziennikarka tygodnika.

Źródło: Newsweek, salon24.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama