Rodzinny pobyt nad jeziorem skończył się tragedią. Wszystko przez rakietkę do badmintona – 6-latki nie udało się uratować
Rodzina z czwórką dzieci zaplanowała tydzień nad jeziorem. Miało być cudownie. I było. Aż do ostatniego dnia, kiedy doszło do dramatu, którego nikt nie mógł przewidzieć. Rodzice stracili 6-letnią córkę. To był moment. Ich 10-letni syn akurat grał w badmintona…
Mimo że dziecko szybko trafiło do szpitala, 4 dni później wszyscy wiedzieli już, że to koniec. Obrażenia głowy okazały się śmiertelnie niebezpieczne.
To był wypadek podczas zabawy
Choć trudno w to uwierzyć, do wypadku doszło podczas zabawy rodzeństwa. Starszy brat grał w badmintona, podczas gdy metalowa część rakietki oderwała się od drewnianej rączki. Mała Lucy siedziała nieopodal. Ułamek sekundy później ostro zakończony metal zranił 6-latkę w głowę.
Niedługo potem nad jeziorem lądował śmigłowiec, którym dziecko trafiło do szpitala. Lekarze robili, co mogli. Między innymi usunęli część czaszki, by zmniejszyć siłę ucisku na mózg. Doszło jednak do zatrzymania krążenia. Lekarze nie mieli dobrych wieść. Rodzice dziewczynki usłyszeli, że dziewczynka już nigdy nie będzie zdrowa.
Każde z rodzeństwa zareagowało inaczej
Kiedy pastor Jesse Morgan, ojciec Lucy, postanowił przekazać pozostałym dzieciom te dramatyczne informacje, okazało się to jeszcze trudniejsze niż sądził. Na widok trójki, a nie czwórki dzieci – już wiedział, że to będzie jedna z najbardziej bolesnych rozmów w życiu ich wszystkich. Wiedział tylko, że musi powiedzieć wszystko tak, by przekaz był zrozumiały dla 4-latka, 8-latki i 10-latka.
8-letnia Siloh załamała się natychmiast, gdy dotarły do niej słowa taty. 6-letnia siostrzyczka była jednocześnie jej przyjaciółką. 4-letni AJ natychmiast musiał się przytulić, zaczął też zadawać jedno pytanie po drugim. 10-letni Silas starał się być bardzo dzielny. W pewnym momencie jednak wybuchł płaczem, powtarzając: „Ja nie chcę być pięcioosobową rodziną”.
Wkrótce potem okazało się, że mózg 6-letniej Lucy przestał funkcjonować. Dokładnie 2,5 godziny później lekarz stwierdził zgon dziecka.
„Dajemy sobie radę, ale nie wyobrażamy sobie życia bez naszej ‘przylepki’” – powiedział tata.
Źródło: Daily Mail
Piszemy też o:
- Ich rodzice muszą być dumni: chłopcy własnymi siłami wciągnęli kolegę na sam szczyt góry
- Wielkopolskie: skarbniczka w przedszkolu okradła dzieci – zabrała środki na prezenty i wycieczki. Wiadomo, ile pieniędzy „się rozeszło”
- Warmińsko-mazurskie: tragiczny wypadek w drodze do szkoły. Sąsiedzi w rozpaczy − Krzyś nie musiał zginąć