Reklama

Czy decydując się na dwójkę dzieci, liczyli się z tym, że maluchy będą chodzić zasmarkane i od niemowlaka trzymać w rękach telefony lub siedzieć przed telewizorem? Nie, z tego, co mówią, wyobrażali sobie, że stworzą (i tworzą) rodzinę jak z obrazka. Tymczasem wejść się do nich do domu nie da: wszędzie brudne ubrania, okruchy chipsów, opakowania po ciastkach, zaduch…

Reklama

Dom pełen dzieci pięknie wygląda tylko w reklamach

Mam starsze rodzeństwo, siostrę i brata. Widujemy się tylko od wielkiego dzwonu. Kocham ich, ale wiem, że prędzej mogę liczyć na przyjaciółkę, która mieszka we Francji niż na nich. W ciągu ostatnich 20 lat to z nią i jej mężem widywaliśmy się częściej niż z moim rodzeństwem, choć brat i siostra mieszkają w tym samym województwie, co my.

Że nie wspomnę już o rodzicach szwagra, którzy od wieków toczą bój ze swoim rodzeństwem o spadek. Czy o rodzicach mojego męża, którzy z własnym rodzeństwem nie utrzymują żadnego kontaktu. Też poszło o kasę.

Niestety, wśród znajomych też nie mam zbyt wielu takich, którzy mówią o swoim rodzeństwie dobrze. Widzę i słyszę raczej rywalizację i pogardę niż ciepłe słowa na temat braci lub sióstr…

Oczywiście, że to nie jest reguła, że rodzeństwo się nie lubi albo nie ma dla siebie czasu w dorosłości. Ale, do cholery: dlaczego tak wiele matek zakłada z góry, że jej dzieci będą w przyszłości kochać się, wspierać, skakać za sobą w ogień? Myślenie życzeniowe?

Matki dwójki i trójki dzieci ciągle narzekają

Wśród naszych znajomych najczęściej ludzie mają po dwoje dzieci (najczęściej te dzieci są w wieku 3-10 lat). Nie raz byłam świadkiem kłótni między małżonkami co do tego, które z nich bardziej olewa obowiązki rodzicielskie: mama czy tata.

Jedni znajomi mają czworo dzieci. Ona do pracy nie wróciła. Odkąd pamiętam, wiecznie jęczała: a to, że ciąża, a to, że poród, a to połóg. Teraz jej jedyny temat to wożenie dzieci do przedszkola/szkoły i na zajęcia dodatkowe – od 7.30 do 20 jest w rozjazdach. W wolnej chwili sprząta dom, pierze i prasuje, bo nie znosi bałaganu. Dzieciaki po sobie nie sprzątają, nie wezmą sobie same jogurtu z lodówki, traktują ją jak służącą. A, i ona o każdej porze roku wykupuje rodzinną sesję fotograficzną w plenerze – to chyba jedyna okazja, by ta rodzina ruszyła się gdzieś razem i przytuliła, a ta kobieta – uśmiechnęła się. Wrzuca to potem na facebooka, oczywiście.

Cóż, mam też koleżanki z podstawówki, które mają po 5 dzieci i więcej… Od pewnego czasu w Polsce toczy się dyskusja na temat rozdawnictwa 500 plus. Przeciwnicy patologicznych rodzin wielodzietnych nie mają wątpliwości, co jest powodem kolejnych ciąż u patomatek… I nie jest to pragnienie posiadania wielodzietnej, szczęśliwej rodziny. Prędzej wpadka i/lub źródło dodatkowego dochodu.

Dlatego, zanim nazwiecie matkę jedynaka egoistką – najpierw podrapcie się po głowie.

Anka

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama