„Siostra obwieściła, że ma dla nas niespodziankę, o której powie przy świątecznym stole. Byłam pewna, że chodzi o ciążę – jakże się zdziwiłam”
Moja siostra obiecała, że podczas Wigilii ogłosi nam wspaniałą nowinę. Nie mogłam się doczekać, co to będzie. Kiedy w jej pokoju znalazłam różową karteczkę z telefonem do ginekologa, zaczęłam się domyślać!
- redakcja mamotoja.pl
Uwielbiam niespodzianki. Brygida, moja starsza siostra, choć różnimy się jak ogień i woda, w tym akurat jest do mnie podobna. Też lubi zaskakiwać różnymi, nierzadko szalonymi pomysłami. Dlatego nie zdziwiło mnie, kiedy pewnego grudniowego dnia oznajmiła, że wkrótce będzie miała dla nas wspaniałą niespodziankę. Rodzice, pamiętając jeszcze jej ostatni wyskok („Wychodzę za mąż” – oznajmiła jakby nigdy nic przy śniadaniu. – „Pojutrze o szesnastej”.), wymienili pełne niepokoju spojrzenia. Nie pytali jednak o nic, czekając na rozwój wypadków.
Ja jednak nie byłam taka cierpliwa.
Nie chcieli uchylić nawet rąbka tajemnicy
– No powiedz, co to będzie? – męczyłam ją przez całe popołudnie.
Brygida uśmiechała się tylko tajemniczo, powtarzając: „Zobaczysz!”
– Ale kiedy? Długo mam czekać? – dopytywałam.
– W czasie wigilii ogłoszę pewną nowinę… To będzie taki świąteczny prezent dla całej rodziny. Ale cicho sza! – więcej nie miała zamiaru zdradzać.
Do Bożego Narodzenia pozostał tydzień: siedem długich dni wypełnionych zastanawianiem się, co takiego wymyśliła moja sprytna siostrunia. Może wykupiła dla wszystkich wczasy nad jakimś ciepłym morzem? Ostatnio mama narzekała, że tęskni za słońcem. Oby mnie tylko nie wpakowali z Rybką do jednego pokoju, wystarczy, że na co dzień się z nią męczę. Na wyjeździe niech śpi z dziadkiem!
W tym miejscu muszę wyjaśnić, że od blisko roku, czyli od kiedy Brygida wyszła za mąż, mieszkaliśmy wszyscy na kupie. W największym pokoju rodzice, w średnim Brygida z Jackiem, a w najmniejszym ja z Nikolką, czyli pięcioletnią siostrą, zwaną Rybką. Czwarty, mikroskopijny pokój, dawną służbówkę zajmował dziadek Edek. Był jeszcze dwa lata ode mnie młodszy Wojtek (do niego należała wnęka kuchenna, gdzie na noc rozkładał polówkę) i kot Ziutek.
– Słyszałam, że szykujecie dla nas jakąś niespodziankę? – zagadałam szwagra. – Mógłbyś coś zdradzić? – posłałam mu uśmiech, zarezerwowany dla spraw beznadziejnych.
– Nie – zbył mnie krótko.
Pokój Brygidy i Jacka był otwarty, upewniwszy się więc, że nikt nie widzi, wśliznęłam się do środka. Zajrzałam pod łóżko i do szafy – nie było tam nic, co mogłoby naprowadzić mnie na odpowiedni trop. Machinalnie przerzuciłam leżące na biurku papiery. Jakieś rysunki, szkice, plany – Jacek pracował w biurze projektów, więc to pewnie jego służbowe dokumenty. Pomiędzy nimi leżała mała różowa karteczka: „Piątek, doktor Majewski” – przeczytałam.
Majewski? „Czy to przypadkiem nie ginekolog, do którego chodzi moja siostrunia?” W głowie zapaliło mi się zielone światełko. Niespodzianka, ginekolog? „Ocho!” – pomyślałam. „Niedługo jeszcze bardziej się u nas zagęści...”.
– Będziesz babcią! – oznajmiłam wkrótce mamie. – Brygida zaciążyła.
– O mój Boże! Jesteś pewna?
– Wszystko na to wskazuje. Znalazłam u niej karteczkę z terminem wizyty u ginekologa. A wczoraj, kiedy dziadek chciał ją poczęstować wiśniówką, odmówiła. A wiesz, jak ona lubi dziadkowe nalewki – zreferowałam wyniki swojego śledztwa.
Wpadłam na iście szatański plan
– Rzeczywiście, Brygidka jakaś blada jest ostatnio – zauważyła mama. – Ale dlaczego utrzymuje to w tajemnicy?
– Bo chce nam ogłosić wspaniałą nowinę podczas kolacji. Dla lepszego efektu.
– No tak, ona zawsze lubiła niespodzianki – zauważyła mama.
– Ha! Ale tym razem to my jej zrobimy niespodziankę... – wpadłam na iście szatański pomysł.
Cieszyliśmy się, że nasza rodzina się powiększy
Plan, który obmyśliłam, bardzo przypadł mamie do gustu. Jeszcze tego samego dnia zwołałyśmy naradę rodzinną (oczywiście bez Brygidy i Jacka) i rozdzieliłyśmy zadania. Wszyscy byli bardzo podekscytowani faktem, że już wkrótce powiększy się nasza rodzina...
Do wigilijnej kolacji zasiedliśmy dopiero o ósmej, wcześniej nie dało rady. Najpierw Ziutek wyżarł farsz do pierogów i musiałam latać po całym mieście, szukając czynnego sklepu, w którym byłaby kapusta. Potem dziadek gdzieś przepadł (tata znalazł go na pobliskim placu zabaw, gdzie naprawiał zdewastowaną huśtawkę – „żeby mu się prawnuk nie pokaleczył!”. A na koniec wygłodniała Rybcia, próbując wykraść świątecznego cukierka, przewróciła choinkę. Prawie wszystkie bombki szlag trafił.
W końcu jednak udało nam się zasiąść do stołu (obok choinki ubranej jedynie w mieszankę wedlowską) i podzielić się opłatkiem. Zjedliśmy, co tam było do zjedzenia i syci, i zadowoleni, czekaliśmy na zapowiedzianą niespodziankę.
– Chcielibyśmy wam coś powiedzieć – odezwał się w końcu Jacek podniosłym głosem. Zaróżowiona z podniecenia Brygida trzymała go za rękę.
– Kochani, udało nam się załatwić kredyt i… kupiliśmy wreszcie własne mieszkanie! – wyrzucił z siebie jednym tchem.
Zapadła cisza. Mama nerwowo spoglądała to na mnie, to na tatę.
– Mieszkanie? – odezwał się w końcu dziadek. – Bogu dzięki. Nie będę musiał przenosić się do kuchni.
– A kiedy będą prezenty? – pisnęła Rybka.
– Powariowaliście, czy co? – dziwiła się Brygida
Chciałam zapaść się pod ziemię, gdy Brygida i Jacek rozpakowywali swoje upominki. Niemowlęcą karuzelę. Elektroniczną nianię. Komplet kosmetyków dla ciężarnych. Grzechotki. Śpioszki... Przy każdym kolejnym prezencie ich oczy stawały się coraz większe.
– Czy wyście wszyscy powariowali?! – wykrztusiła w końcu Brygida, trzymając w ręku buciki jak dla krasnala.
– Jak nie będą dobre, to wymienię – zaproponował dobrodusznie dziadek.
I wtedy wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Karolina
Zobacz także:
- „Niedoszła teściowa rozpowiada w miasteczku, że się sprzedaję. Mści się, bo nie dopuszczam jej do wnuka”
- „Znajomi żartowali, że znalazłam sobie utrzymanka. Śmiałam się z tego, dopóki mój wybranek nie wyczyścił mi konta”
- „Wróciłam wcześniej od rodziców i przyłapałam męża z kochanką. Dla niego rzuciłam karierę, a on tak mi się odpłaca?”