Reklama

Iwona Kuchta postanowiła też nagłośnić sprawę. O wszystkim opowiedziała dziennikarzom „Super Expressu”. Oskarżanie jej o narażanie życia dziecka, podczas gdy córka była w ciężkim stanie, określiła jako „wbijanie noża w plecy”.

Reklama

Dziecko z wadą serca straciło przytomność

Dziewczynka trafiła do szpitala w Zabrzu na początku października. Gdy straciła przytomność, lekarze zadecydowali o transporcie do GCZD w Katowicach. Tam dziecko zostało umieszczone w izolatce. Mała Iza cierpi na poważną wadę serca. Zachorowała też na COVID-19.

Matka i córka w pełnym reżimie sanitarnym

W izolatce dziecku towarzyszyła matka. Sala była wyposażona w telefon, który umożliwiał kontakt z lekarzami i pielęgniarkami. Tak, by nikt z personelu nie musiał wchodzić do pomieszczenia, gdzie przebywa zarażone koronawirusem dziecko.

Jak wyjaśnił Wojciech Gomułka, rzecznik GCZD, takie są obowiązujące procedury. To zgodnie z nimi dziecko zostało umieszczone w tzw. odcinku infekcyjnym i odizolowane od innych pacjentów.

„W pomieszczeniu tym obowiązuje pełny reżim sanitarny, a izolatka spełnia wszystkie wymogi sanitarno-epidemiologiczne. Zamontowany jest tam specjalny telefon, przez który lekarz porozumiewa się z matką. Dzięki temu opiekun dziecka ma możliwość całodobowej, nieprzerwanej komunikacji z personelem medycznym” – mówił rzecznik.

Matka: „Zamiast empatii – nóż w plecy”

Niepokojący stan zdrowia dziecka, transport do innego szpitala oraz pobyt z córką w izolatce były dla matki ciężkim przeżyciem. I właśnie wtedy, zamiast wsparcia, miała usłyszeć słowa, których nie zapomni.

„Zamiast wizyty dostałam telefon z pytaniem o stan zdrowia córki. Zostałam bardzo niemile potraktowana, bo osoba po drugiej stronie słuchawki zaczęła mnie obrażać i winić za stan zdrowia dziecka, bo nie jestem zaszczepiona na COVID-19” – powiedziała kobieta na łamach „Super Expressu”.

Za dodatkowe ciosy – skarga na lekarza

W swej wypowiedzi zacytowała słowa ordynatora, który miał powiedzieć: „Przez panią dziecko może umrzeć”.

„Od lekarza oczekiwałam empatii i wsparcia, nie wbicia noża w plecy” – podsumowała matka.

Pani Iwona zaznaczyła, że jako matka chorego dziecka każdego dnia boi się o jego zdrowie. I nie potrzebuje dodatkowych ciosów. Uważa, że rozmowa o szczepieniach w tej sytuacji powinna wyglądać zupełnie inaczej. Dlatego złożyła na ordynatora skargę.

źródło: se.pl

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama