Reklama

W 2003 matkę z Australii skazano za śmierć jej córek (w wieku 19 i 10 miesięcy) i dwóch synów (w wieku 8 miesięcy i 9 dni). Wszystkie dzieci zmarły na przestrzeni dekady 1989-1999. Kobieta w swym dzienniku pisała, że czuje się jak morderczyni. Nigdy jednak nie przyznała się do winy.

Reklama

Śmierć łóżeczkowa razy cztery?

Kathleen Folbigg przez cały czas trwania śledztwa mówiła, że jej dzieci umierały w wyniku śmierci łóżeczkowej. Również po tym, jak usłyszała wyrok, wielokrotnie starała się przekonać sąd o swej niewinności. Jej wnioski przez 20 lat nie wywierały na sądzie żadnego wrażenia. Dopiero petycja ekspertów sprawiła, że sąd uznał swoją pomyłkę.

Dzieci były chore

Okazało się, że obie córeczki Kathleen Folbigg zmarły w wyniku bardzo rzadkiej cechy genetycznej (CALM2), a jeden z synów z powodu zaburzeń neurogenetycznych. Drugi synek zmarł w wyniku śmierci łóżeczkowej, stwierdzono u niego zwiotczenie krtani. Petycję o uwolnienie kobiety podpisało 90 ekspertów – lekarzy i naukowców.

Trudne życie i ciężka depresja

Gdy Kathleen Folbigg miała 18 miesięcy jej ojciec zabił jej matkę, zadając 24 ciosy nożem. Dziewczynka trafiła do domu dziecka, a potem do rodziny zastępczej.

W wieku 20 lat wyszła za mąż. Na świat przychodziły kolejne dzieci, które marły podczas snu. Pewnego dnia mąż przeczytał dziennik żony. Kathleen pisała w pamiętniku, że zabija dzieci. Mężczyzna postanowił pokazać zapiski policji. Jak tłumaczyła obrończyni kobiety, matka pisała w ten sposób, będąc w ciężkiej depresji spowodowanej śmiercią dzieci…

14 czerwca Kathleen skończyła 56 lat. Prawie połowę swego życia spędziła w więzieniu.

Źródło: 9news.com

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama