„Syn i synowa zamieszkali u mnie, ale dopiero po narodzinach wnuka przejrzałam ich plan. Musiałam się ich pozbyć!”
Miało być tylko na chwilę, tymczasem minęły dwa lata, a mój syn i jego rodzina nadal mieszkali ze mną… Przepraszam, ale czy ja prowadzę hotel?!
- redakcja mamotoja.pl
Kiedy po swoim ślubie syn z żoną zamieszkali ze mną, miało to być na krótko, „dopóki Sylwia znajdzie pracę i zacznie zarabiać”. Z dwóch pensji będą już mogli coś wynająć. Tak przynajmniej obiecywali…
Moje mieszkanie składa się tylko z dwóch niewielkich pokoi. Oddałam młodym ten większy, a sama zamieszkałam w malutkim. Kuchnia i łazienka miały być do wspólnego użytku. Szybko okazało się jednak, że młodzi czują się u mnie jak w hotelu. Z tą tylko różnicą, że bezpłatnym. Nie dokładali się do opłat, bo mieli tylko jedną pensję.
Zakupów też nie robili, gdyż – jak mówiła synowa – „wszystko jest w domu”. O tym, że ja to wszystko kupuję, już nie myślała. Co gorsza, na pomoc przy sprzątaniu czy gotowaniu też nie mogłam liczyć. Sylwia, choć nie pracowała, w domu nie robiła nic.
Kiedy nie wytrzymałam i próbowałam o tym z młodymi rozmawiać, dowiedziałam się, że Sylwia nie może iść do pracy ani właściwie nic robić w domu, bo jest w ciąży. Nie może dźwigać zakupów, nie może sprzątać, nie może gotować.
– Przecież ciąża to nie jest choroba – odezwałam się cicho.
– Ale lekarz powiedział, że muszę się dużo oszczędzać, dużo leżeć i bardzo na siebie uważać – usłyszałam.
Jakoś udało mi się przeżyć te dziewięć miesięcy, choć nie obyło się bez sprzeczek i kilku cichych dni, bo synową denerwowały moje uwagi. Syn starał się zadowolić nas obie, ale oczywiście zwykle brał stronę żony. Jedynym moim sukcesem były cosobotnie większe zakupy, na które jeździliśmy we dwoje z Jakubem. Ale i tak zwykle ja za nie płaciłam. Młodzi przygotowywali się przecież do narodzin dziecka.
Synowa zajmowała się tylko dzieckiem
Sytuacja zrobiła się jeszcze trudniejsza, kiedy wnuk się urodził. Mieszkanie i tak było za ciasne dla trzech dorosłych osób, a z chwilą, gdy pojawiło się jeszcze niemowlę… szkoda słów. Tym bardziej że moja synowa zajmowała się jedynie dzieckiem, jakby nic poza tym absolutnie jej nie dotyczyło. Nawet nastawienie pralki z ubrankami małego było ponad jej siły, nie mówiąc już o ich uprasowaniu. Zostawiała to wszystko dla Jakuba, a jako że wracał z pracy bardzo późno, często spadało to na mnie. W końcu cierpliwość, a i siły zupełnie mi się wyczerpały.
– Chciałam z wami porozmawiać – oznajmiłam młodym któregoś dnia, wchodząc do ich pokoju.
– Cicho, nie teraz – zareagowała natychmiast Sylwia. – Mały śpi.
– Więc chodźcie do mnie – nie odpuszczałam.
– Musimy teraz, mamo… – skrzywiła się po swojemu Sylwia. – Chciałam trochę odpocząć.
– Ciekawe po czym? – mruknęłam pod nosem, ale Jakub usłyszał.
– Chyba mama trochę przesadza – skomentował natychmiast. – Sylwia cały dzień zajmuje się dzieckiem, ma prawo być zmęczona.
Rozmowa znowu się odwlekła w czasie, bo Sylwia jednak musiała się położyć, natomiast następnym razem Jakub musiał natychmiast wyjść. W końcu jednak zadałam to bardzo ważne dla mnie pytanie:
– Kochani, jak długo zamierzacie u mnie mieszkać?
Oboje popatrzyli na mnie zdziwieni, jakby absolutnie nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
– Jak długo? A niby dokąd mamy się wyprowadzić? – zapytała Sylwia obrażonym tonem.
– Tego ja już nie wiem, moja droga, ale nie tak się umawialiśmy. Mieliście coś dla siebie wynająć, wspólne mieszkanie miało być na krótko.
– No tak – zaczął Jakub – ale przecież Sylwia nie pracuje. A jak jest mały…
– Za to ty pracujesz na dwa etaty – przerwałam mu. – Synu, na pewno macie więcej pieniędzy ode mnie. Wy nie tylko u mnie mieszkacie, ja was w zasadzie utrzymuję. Nie dokładacie się do życia, do niczego.
– No, już niech mama nie przesadza – Sylwia zrobiła swoją charakterystyczną minę bezradnego dziecka.
– Nie przesadzam! – coraz bardziej się denerwowałam. – Ciekawe kiedy ostatni raz zrobiłaś zakupy na obiad, kiedy kupiliście jakąś chemię do domu.
– No, wie mama! – Sylwia podniosła głos, nie zważając na dziecko. – Ja opiekuję się małym. Mam jeszcze biegać po sklepach? Naprawdę nie mam na to czasu. Ani siły.
– Przecież dokładam się mamie do rachunków – odezwał się, cokolwiek niepewnie, Jakub.
– Powiedzieć ci, synku, kiedy zrobiłeś to ostatni raz? Trzy miesiące temu.
– Wszyscy rodzice pomagają swoim dzieciom! – ogłosiła moja synowa. – A mama myśli tylko o sobie!
– Sylwia… – Jakub usiłował pohamować żonę.
– A dajcie mi spokój! – krzyknęła na to i wyszła, zamykając za sobą drzwi z hukiem.
Jakub został.
– Poszukam czegoś dla nas, mamo – obiecał i popatrzył na mnie niepewnie.
– Dłużej tak nie damy rady, synu – dodałam jeszcze.
W końcu musiałam wziąć sprawy we własne ręce
Okazało się jednak, że obiecanki cacanki, a głupiej matce radość. Niby mieli się wyprowadzać, ale nie mogli znaleźć nic do wynajęcia, a na pewno nic, co by im odpowiadało. Albo było za małe, albo za drogie, albo za daleko od centrum. Kiedy już znaleźli, okazało się, że właściciel chciał wysoką kaucję.
– No przecież nie będziemy blokować sobie tyle pieniędzy! – oburzyła się Sylwia – Co też ludzie sobie wyobrażają? – powtarzała.
Załamałam się. A potem pomyślałam, że jeśli ja im nie pomogę w poszukiwaniach, to będą ze mną mieszkać do śmierci. Mojej oczywiście.
Zaczęłam szukać mieszkania do wynajęcia. Pierwsze, co zrobiłam, to rozgłosiłam sprawę wśród sąsiadów. I już po tygodniu okazało się, że to wystarczyło, nie trzeba było czytać ogłoszeń w gazetach ani w internecie. Szwagier brata sąsiadki, czy może ktoś inny, nie zapamiętałam z radości. W każdym razie miał mieszkanie do wynajęcia. Nawet nie żądał za nie dużo. Wyjeżdżał za granicę i nie chciał, żeby stało puste.
Moje dzieci wcale się nie ucieszyły na tę wiadomość, co naprawdę bardzo mnie dziwiło. Było nam przecież ciasno, a mały Franek rósł i potrzebował coraz więcej miejsca. Poza tym atmosfera robiła się mocno napięta, zaczynaliśmy się kłócić o byle drobiazg. Ja czułam się już bardzo zmęczona, dziwiłam się, że oni nie. Łaskawie zgodzili się jednak wynająć to mieszkanie.
Wyprowadzali się jednak pełni pretensji.
– Jak my sobie poradzimy z jednej pensji? – pytała ze skrzywioną miną Sylwia. – No i czynsz trzeba płacić.
Musiałam zagryźć wargi, żeby nie parsknąć śmiechem. Nie odzywałam się, wolałam przeczekać. Naprawdę kocham swoją rodzinę, kocham wnuka, nawet synową lubię, chociaż nie ma łatwego charakteru. Mieszkać z nimi jednak już dłużej nie mogłam, musiałam odzyskać swoje mieszkanie dla siebie.
Jadwiga
Zobacz też:
- Nazwał syna tak, jak chciała jego matka, podczas gdy żona wracała do sił po cesarce
- „Żal mi, że mam tylko jedno dziecko. Ale córka tak nam dała w kość, że mąż kategorycznie nie zgadza się na drugie”
- „Od narodzin dziecka mąż codziennie zagląda do kieliszka. Nie mam w nim oparcia, ale synek go kocha, nie mogę odejść”