„Syn od zawsze był naiwny, ale nie sądziłem, że da się wrobić w nieswoje dziecko. Ta dziewczyna szukała sobie sponsora”
„Gdy przyjechaliśmy, na własne oczy zobaczyłem, że to nie może być dziecko naszego Adriana! Cała nasza rodzina niebieskooka, ta cała Gladys też, a mały ma oczy jak dwa węgielki i włosy ma czarne jak u Cygana! To kukułcze jajo, nie mój wnuk”.
- redakcja mamotoja.pl
Najmłodsze dziecko przydarzyło nam się późno i niespodziewanie. I powiedzmy sobie szczerze, to od początku był niewypał.
Asia była po czterdziestce, ja miałem równo pięćdziesiąt lat i oboje z utęsknieniem czekaliśmy, aż bliźniaki skończą edukację i wyfruną z domu.
Starszaki zareagowały na wieść o ciąży matki ze zgorszeniem. Niemal do porodu podejrzewały, że to głupi żart z naszej strony, a potem, gdy już nie było wątpliwości, rach-ciach zniknęły. Janek wyjechał na Erasmusa do Hiszpanii, a Ewelina zamieszkała ze swoim chłopakiem w Krakowie. I radź sobie, staruszku, z wrzeszczącym niemowlakiem, mającym w dodatku większość dostępnych alergii! Od początku było z Adkiem pod górkę i dosyć szybko nauczyliśmy się z Asią cieszyć chwilą, wiedząc z doświadczenia, że sytuacja może się zmienić tylko na gorsze.
Ledwo się poprawiło z jedzeniem, zaczęły się pielgrzymki do szkoły i wysłuchiwanie, że chłopak to klasowa maruda i katalizator wszelkich spięć z nauczycielami. Wierzyć się nie chciało, że ta domowa ciapa ledwo przekraczała próg szkoły, zmieniała się w buntownika. Nie, żeby jakieś papierosy czy alkohol, to byłoby jeszcze zrozumiałe. Nie, Aduś walczył z systemem jak jakiś żałosny Don Kichot, podpadając nawet najcierpliwszym belfrom. W technikum chadzaliśmy już z Asią na wywiadówki razem, żeby wzajemnie się wspierać, a gdy po maturze syn poinformował, że zamierza pracować w warsztacie samochodowym wuja, nawet nie zaprotestowałem. Byłem stary i zmęczony, ot co.
– Józek go weźmie do galopu – pocieszała się Asia. – Znając brata obstawiam, że w przyszłym roku Adrian złoży papiery na uniwerek!
Faktycznie, młody nie wytrzymał długo z rodzinnym tyranem, ale zamiast pójść na studia, wkręcił się do klubu żużlowego jako pracownik techniczny. Tam zresztą również długo nie zagrzał miejsca. W krew weszło mu zmienianie pracy, a nam zostawianie tego bez słowa komentarza.
No i w końcu wybraliśmy się na Wyspy we dwoje…
Martwiliśmy się, wiadomo. Jak tu spocząć na laurach, kiedy nie wszystkie pisklęta się ustatkowały? Asia, jak to kobieta, wierzyła w czarodziejską moc miłości.
– Pozna dziewczynę, zakocha się i zobaczysz – wieszczyła. – To przecież dobry chłopak!
– Jasne! – prychałem. – Jeśli będzie kobiety zmieniał tak jak pracę, niech lepiej siedzi sam. Nie będę za niego alimentów płacił! – zastrzegłem.
– Ależ, Jerzy! – załamywała ręce żona. – Co ty opowiadasz!
Jednak żadna z imprezowych towarzyszek Adka nie awansowała na stałą sympatię. A może wcale takich nie było, bo mój syn to gej?
– Puknij się w głowę – poradziła żona. – I jeździ na dyskoteki z kolegami z bloku? Wszyscy są gejami?
Próbowałem pogadać z synem jak facet z facetem, ale on zbywał mnie tylko jakimś „dziewczyny są głupie” i na tym się kończyło.
– Mędrzec się znalazł! – Nie da się ukryć, że Adek wyprowadzał mnie z równowagi z ogromną łatwością.
– Za kogo on się ma? Myślałby kto, następca tronu!
Kiedy postanowił wyjechać do Anglii, odetchnąłem. Dość mieszkania razem, wściekania się o późne powroty, zbierania brudnych skarpet po całym domu i dogadzanie jaśnie panu.
– Przecież on nie da sobie rady – martwiła się na zapas moja żona.
– Jest dorosły – ucinałem. – A ja zamierzam wreszcie stetryczeć i tobie też polecam. Należy nam się.
Byłem pewien, że gagatek zaraz wróci, w końcu do długodystansowców nie należał. Ale jakoś mu szło, choć i tam zmieniał robotę za robotą tylko teraz nazywało się to „podążaniem ścieżką kariery”. O tym, że Adek mieszka z dziewczyną dowiedzieliśmy się od Janka, który, od skończenia studiów mieszkał w Hiszpanii i czasem brata odwiedzał na Wyspach.
– Nie wiem, co wy chcecie od chłopaka – dziwił się. – Ciężko pracuje, tę swoją kobitkę to na rękach nosi… Chciałbym być taki zakochany!
Asia już się doczekać nie mogła, żeby poznać tę całą Gladys. Ale najpierw młodzi nie mieli urlopu, a potem… spodziewali się dziecka. Kiedy urodził się Kevin, Aśki dosłownie nie szło w domu utrzymać. Moja kobita gotowa była wybrać się na piechotę do Anglii, żeby wnuczka obejrzeć! No i w końcu wybraliśmy się na Wyspy we dwoje.
Jestem pewny, to nie może być dziecko mojego syna!
Jak zdjęcia oglądałem, to coś mi nie pasowało jak cholera. Ale jak to na fotkach, jeszcze nie byłem za bardzo pewny, o co chodzi. Jednak teraz, gdy przyjechaliśmy, na własne oczy zobaczyłem, że to nie może być dziecko naszego Adriana!
Cała nasza rodzina niebieskooka, ta cała Gladys też, a mały ma oczy jak dwa węgielki. Odcień skóry też nie nasz… I włosy ma czarne jak u Cygana! W życiu takiego dziecka u nas w rodzinie nie było!
– Taki mądrala był zawsze z Adusia, a teraz będzie na cudzego bachora zapieprzał – powiedziałem Aśce już pierwszego wieczora. – Szybko go angielska spryciula na szaro zrobiła! Sponsora sobie szukała i znalazła – naszego synka, naiwniaka – zarechotałem po swojemu.
– To miało być śmieszne? – zapytała żona wyraźnie wkurzona. – Nie jest.
– A ty co, oczu nie masz? – spojrzałem na żonę jak na głupią. – Najbardziej jest podobny do tego Pakistańczyka, co ma na dole sklep z fajkami. Kukułcze jajo, nie mój wnuk.
Aśka chwyciła mnie za ramię.
– Żebym słowa na ten temat nie słyszała! – syknęła. – Adrian jest szczęśliwy jak nigdy dotąd, za małym szaleje. A dzieci bywają podobne do dziadków, skąd wiesz, jak rodzice Gladys wyglądają? Co, geniuszu? – mało mi oczu nie wydrapała.
Ciekawe, jak też mogą wyglądać, skoro taką ekstra blondynę zmajstrowali? Zresztą chyba na kominku widziałem zdjęcia jej rodziny. Sami wyblakli Angole z wielkimi zębiskami. No chyba, że dziewucha jest adoptowana, wtedy wszystko odszczekam.
– Rozwiodę się z tobą zaraz po powrocie, jeśli mi tu bagna narobisz – Aśka była zdecydowana bronić syna do upadłego. – I jeszcze coś ci powiem, Mendlu od siedmiu boleści… Adrian też nie jest podobny do bliźniaków ani do ciebie, prawda?
– Do Józka jest!
– I co, myślisz, że sypiałam z bratem?
Tu chodzi o poważne sprawy, a ta komedie robi, jakby ją dobro dziecka w ogóle nie obchodziło.
Jerzy, 71 lat
Czytaj także:
- „Ojciec latami znęcał się nad mamą. Nie chciała odejść. Gdy zmarła, złożyłam wniosek o odebranie mu mojego rodzeństwa”
- „Wszyscy mówili, że Adaś ma autyzm i nikt nie chciał go adoptować. A ja czułam, że on tylko potrzebuje matczynej miłości”
- „Dwie kreski na teście były dla mnie jak wyrok. Gdy usłyszałam, że urodzę bliźniaki, kolana się pode mną ugięły”