„Synek z gorączką 39 stopni, a mąż gotowy na narty. Nie mogę uwierzyć w jego argumenty” [LIST]
Piszę ten list, bo już sama nie wiem, czy przesadzam, czy jednak mam rację. Może ktoś z boku spojrzy na tę sytuację inaczej niż mój mąż. Ferie miały być wspaniałe, a tymczasem ciągle kłócimy się o powrót do domu.

- redakcja
Cześć,
Piszę ten list, bo nie wiem już, czy przesadzam, czy to ja mam rację. Może ktoś z boku spojrzy na tę sytuację inaczej.
Jasiek zachorował. Nie jakaś zwykła chrypka, nie lekkie przeziębienie. Gorączka ponad 39 stopni, dreszcze, kaszel, oczy szkliste. Dziecko ledwo ma siłę mówić, a jego tata wciąż uważa, że skoro już zapłaciliśmy za wyjazd, to powinniśmy zostać. Według Filipa, Jasiek za dwa dni pójdzie z nim na stok.
Choroba Jaśka zepsuła nam ferie
Siedzimy w wynajętym domku w górach. Mieliśmy spędzić tu cudowny tydzień – narty, sanki, wieczory przy kominku. Cieszyłam się jak dziecko. Ale teraz? Teraz czuję tylko strach. Nasz syn leży pod grubą kołdrą, drżąc z zimna, a ja co chwilę dotykam jego czoła i zastanawiam się, czy temperatura jeszcze wzrośnie. Mąż uważa, że wystarczy Jaśkowi podać leki i będzie dobrze.
Mąż oskarża mnie o panikowanie. Tutaj nawet nie ma lekarza
Filip twierdzi, że nie ma sensu panikować, bo wczoraj było gorzej, a dziś już trochę lepiej. Jednak ja boję się, że nie mamy tu pediatry, a najbliższy lekarz jest od nas bardzo daleko. W domu mam wszystko pod ręką, czuję się bezpiecznie. Tutaj, w obcym miejscu sytuacja wydaje mi się beznadziejne. Czy naprawdę pieniądze, które wydaliśmy na ten wyjazd, są ważniejsze od zdrowia naszego dziecka?
Chciałabym już wrócić do domu. To nie jest zwykłe przeziębienie
Nie mogę tego pojąć. Czuję się, jakbym mówiła do ściany. Mąż upiera się, że za dwa dni Jasiek pewnie poczuje się lepiej i nie ma sensu skracać ferii. Jego zdaniem inni ludzie też chorują na wakacjach i nie uciekają od razu do domu. Uważa, że dramatyzuję, a ja wiem jedno. Nie będę spokojna, dopóki nie wrócimy. Tylko czy mam prawo postawić na swoim? Czy to ja przesadzam?
Mogłam zostawić Jaśka w domu. Pewnie zaraził się w szkole
Myślę teraz, skąd w ogóle ta choroba. Przecież jeszcze kilka dni temu Jasiek chodził do szkoły, choć już wtedy pokasływał. Może powinnam była wtedy zatrzymać go w domu, nie zlekceważyć tych pierwszych objawów? Ale jak zawsze – praca, obowiązki, ciągłe przekonywanie się, że to tylko chwilowe osłabienie. W końcu dzieci często łapią coś drobnego i zaraz przechodzi. Teraz jednak mam wyrzuty sumienia. Może gdybym wcześniej zareagowała, nie musielibyśmy teraz zmagać się z wysoką gorączką na odludziu? Może wtedy udałoby się uniknąć tej sytuacji? Czuję, że to wszystko jest w jakimś stopniu moją winą.
Asia
Piszemy też o:
- „Do zaślepionych rodziców: to przez was w przedszkolu jest pomór. Ja przynajmniej wiedziałam, jak ochronić mojego Stasia przed grypą” [LIST]
- „To obrzydliwe, co teściowa zrobiła nam w ferie. Gdy zaczęła lamentować na stoku, to był dopiero początek koszmaru” [LIST]
- „Mój ojciec zmienił nasze ferie w koszmar. Po jego słowach Gucio już nigdy nie założy nart” [LIST]