Szkoła: kupony z dyskontu poprawią uczniom oceny z zachowania
Szkoły wpadły na kontrowersyjny pomysł. Uczniowie, którzy pomogą zebrać kupony na nagrody, dostaną lepszą ocenę z zachowania. Niestety, jest jeden haczyk. To rodzice muszą robić zakupy, żeby zdobyć kupony.
W niektórych szkołach uczniowie otrzymują za kupony Talenciaków z Lidla dodatnie punkty − donosi Portal Samorządowy. Rodziców oburzył pomysł placówek na poprawę ocen z zachowania. Jak donosi serwis, budzi to poważne wątpliwości etyczne i prawne. Wskazują na to zarówno eksperci, jak i zaniepokojeni rodzice, którzy podnoszą pytania o to, czy ocena z zachowania powinna zależeć od tego, gdzie, za ile i jak często rodzice robią zakupy.
Nauczyciel: to twój problem
Talenciaki, czyli kupony z popularnej sieci dyskontów, mają na celu wspieranie szkół w zdobywaniu sprzętu sportowego i dydaktycznego. Mechanizm akcji wydaje się prosty: im więcej kuponów przyniesie dziecko, tym większe szanse na zdobycie cennych nagród dla szkoły. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy szkoły chcą nagrodzić uczniów za liczbę przyniesionych kuponów. „W klasie mojego dziecka wychowawca zarządził, że uczniowie, którzy przyniosą do szkoły kupony Talenciaków, dostaną punkty dodatnie ze sprawowania” − alarmują rodzice na internetowych forach. „Jedno dziecko już przyniosło i dostało punkty, a na uwagę innego ucznia, że jego rodzina nie robi zakupów w Lidlu, usłyszało: to twój problem” − opowiada zaniepokojony rodzic.
To niezdrowa zależność
Taka sytuacja stawia uczniów w niekomfortowej sytuacji. „Czy ocena z zachowania powinna zależeć od zasobności portfela rodziców?” − pytają oburzeni rodzice. Eksperci i rodzice zgodnie przyznają, że akcje lojalnościowe mogą pomóc w pozyskiwaniu potrzebnego sprzętu. To uzależnienie oceny od liczby kuponów jest problematyczne. „Dzieci są tutaj wykorzystywane jako narzędzie” − mówi w rozmowie z „Portalem Samorządowym” socjolożka Anna Adamus-Matuszyńska z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. „To rodzice, dokonując zakupów, zdobywają Talenciaki, a dziecko przynosi je do szkoły, żeby poprawić ocenę. Tworzy to niezdrową zależność, gdzie ci, którzy mogą więcej kupić, zyskują przewagę” − tłumaczy.
Potrzeba zmian
Według socjolożki, takie praktyki mogą prowadzić do nierówności między uczniami. Problemy z systemem oceniania zachowania uczniów w szkołach były poruszane od lat. W listopadzie 2023 roku Najwyższa Izba Kontroli wskazała na liczne nieprawidłowości w szkołach, gdzie uczniowie byli oceniani nie za swoje postawy czy stosunek do nauczycieli i rówieśników, lecz za przynoszenie do szkoły papieru do drukarek czy karmy dla zwierząt.
„Dzieci, które chciały pokazać swoje zaangażowanie, często dążyły do przynoszenia do szkoły tych materiałów, aby zdobyć lepszą ocenę, a nie dlatego, że miały możliwość czy chęci kupowania ich przez swoich rodziców” − mówi socjolożka. W tej sprawie interweniował także Rzecznik Praw Dziecka, który apelował o zmiany do byłego ministra edukacji Przemysła Czarnka. Rzecznik oraz NIK zgodnie podkreślają, że nauczyciele powinni oceniać codzienne zachowanie ucznia wobec kolegów i nauczyciela, a nie materialny wkład jego rodziców.
Źródło: Portal Samorządowy
Piszemy też o: