Reklama

Droga Redakcjo,

Reklama

Od dawna planowaliśmy ten wyjazd w góry. Marzyliśmy z mężem o kilku dniach spokoju, wytchnienia od pracy i codziennych obowiązków. Chcieliśmy poświęcić ten czas naszym córeczkom. Wynajęliśmy niewielki apartament – skromny, ale przytulny – idealny dla naszej czwórki, czyli dla nas i dzieci. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Aż do momentu, gdy dzień przed wyjazdem zadzwoniła szwagierka i oznajmiła radośnie, że jadą z nami. Podjęli spontaniczną decyzję – ona, jej mąż Tomek i ich dzieci. Była przekonana, że będzie super.

Szwagierka wpadła na szalony pomysł. W ułamku sekundy popsuła moje ferie

W pierwszej chwili myślałam, że to żart. Ale nie. To było bardzo realne. Zapytałam, jak ona sobie to wyobraża, skoro mamy apartament dla czterech osób. Szwagierka machnęła ręką na ten problem i stwierdziła, że zmieścimy się, a przecież to tylko kilka dni. Zapewniła, że ściśniemy się trochę i damy radę. Chciałam zaprotestować, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, ona już się rozłączyła. Zostałam z telefonem w ręku i narastającą frustracją.

Przecież dla dzieci spanie na podłodze to frajda

I tak oto znaleźliśmy się w sytuacji, w której osiem osób stłoczonych było na przestrzeni przeznaczonej dla czterech. Nasza dwójka dzieci i ich dwójka dzieci – harmider, hałas, bałagan. My z mężem i naszymi pociechami spaliśmy na łóżkach, oni – na materacach na podłodze. Szwagierka stwierdziła, że dzieciom to nie przeszkadza, a ona „jakoś się przemęczy”.

Nasz wyjazd zmienił się w szkołę przetrwania

Łazienka? Koszmar. Rano kolejka jak w hostelu. Gdy jedni kończyli, drudzy już szturmowali drzwi. O spokoju nie było mowy. A kuchnia? Szwagierka rozpakowała torby pełne jedzenia, jakbyśmy jechali na miesiąc, ale nie przyszło jej do głowy, żeby podzielić się kosztami wynajmu. Gdy wspomniałam o podziale opłat, stwierdziła, że przecież kupili sporo rzeczy, więc to się wyrówna.

Do wyjazdu nie dołożyli ani grosza. Przecież kupiła trochę jedzenia

Tak, tylko że my też mieliśmy swoje jedzenie, a rachunek za apartament wynosił znacznie więcej niż parę dodatkowych bułek i serków. Przez cały wyjazd ani razu nie usłyszałam przeprosin za tę niespodziewaną sytuację ani podziękowania za przyjęcie ich pod nasz wynajęty dach. Nic. Tylko roszczeniowe podejście i traktowanie tego, jakbyśmy byli im coś winni.

Szwagierka zepsuła mój wyjazd w góry

Siedziałam wieczorem na maleńkim skrawku kanapy, ściskając kubek herbaty i myśląc, że przecież to miał być nasz spokojny wypad na kilka dni. Czy naprawdę ludzie nie mają wyczucia? Czy fakt, że jesteśmy rodziną, daje komuś prawo do wpychania się z buciorami w cudze plany i jeszcze udawania, że wszystko jest w porządku? Bo mnie to nauczyło jednego: następnym razem, gdy szwagierka zadzwoni z „genialnym pomysłem”, po prostu nie odbiorę.

Luiza

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama