Codziennie rano mamy w domu istny Armagedon, to chyba nic złego, że ułatwiam sobie trochę życie? Bliźniaczki dopiero zaczęły szkołę, Adam chodzi już do trzeciej klasy, ale poranków jeszcze nie ogarnął. W co się ubrać, co spakować, gdzie jest piórnik... Jakbym w tym kołowrotku miała jeszcze szykować im wszystkim pożywne lunchboxy, to nic by z tego nie wyszło.

Reklama

Mrożę górę kanapek i mam robotę z głowy

Szanowna Redakcjo, uważam, że matki powinny korzystać z różnych sprytnych patentów, zamiast robić sobie pod górkę w imię nie wiadomo czego. Nie udaję, że jestem idealna i nie będę ślęczeć po nocach, żeby na taką wyglądać i wszystko mieć w domu na tip top. A mrożenie jedzenia – czemu nie?

Wcześniej mroziłam sobie obiady, żeby mieć na kilka dni. W końcu wpadłam na pomysł z mrożeniem kanapek do lunchboxów moich dzieci. Przecież to genialne! I takie proste. W jeden niedzielny wieczór szykuję 30 kanapek. Z pieczonym mięsem, gotowanym kurczakiem, serem, różnie. Moje dzieci lubią właściwie wszystko. Zajmuje mi to 10 minut. Wszystko ładnie pakuję i mrożę. Potem wyjmuję po jednym takim zestawie na kolejny dzień, żeby przez noc się rozmroził. Rano tylko wrzucam je do pudełek. Co za oszczędność czasu i nerwów!

Uprzedzam wszystkich oburzonych – moje dzieci nie jedzą mrożonych kanapek, bo wszystko się zdąży rozmrozić. Nie jedzą rozmoczonych kanapek, bo nie pakuję tam ogórków, sałaty itp., dodatki dorzucamy rano. Jedzą też smacznie – polecam spróbować. Takie kanapeczki nic a nic nie tracą na smaku

Wiem, że niektórzy sądzą, że jak się matka nie urobi po pachy, to nie jest dobrą matką. No ale cóż, niech każdy robi, jak uważa.

Zobacz także

Kasia

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama