„Tata, nim odszedł, wyjawił, że mam przyrodnią siostrę. Miałam ją odnaleźć, by oddać jej mieszkanie ojca. O moich dzieciach nie pomyślał”
Byłam w szoku, kiedy mój ojciec na łożu śmierci wyjawił mi tajemnicę, z którą żył ponad trzydzieści lat…
- redakcja mamotoja.pl
Ledwie uporałam się z żałobą po mamie, kiedy spadła na mnie kolejna hiobowa wieść – tata dostał zawału, jest w szpitalu i koniecznie chce mnie widzieć. Akurat całą rodziną byliśmy na majówce, więc trzeba było szybko się pakować i wracać do domu.
– Mieliśmy wykupione cztery noce, a wracamy po dwóch – marudził Wojtek, kiedy ja dociskałam pedał gazu.
– I nie zwrócą nam kasy.
– Nie uważasz, że twoje żale są trochę nie na miejscu? – warknęłam. – Mój ojciec umiera.
– E, tam, zaraz umiera – Wojtek chwilę siedział cicho, po czym postanowił się upewnić: – A jakby co, to mieszkanie jest twoje, tak?
Udałam, że nie usłyszałam pytania.
Nie od dziś wiedziałam, że mój mąż ma wrażliwość kamienia. Zakochałam się w nim, kiedy miałam siedemnaście lat, a wtedy ważne było to, że jest przystojny, dobrze całuje i świetnie gra na gitarze. I że zazdroszczą mi go wszystkie koleżanki. Kiedy wychodziłam za niego cztery lata później, niewiele byłam mądrzejsza. Teraz miałam trzydzieści cztery lata i rozumiałam, że patrzyłam nie na te cechy przyszłego męża, jakie należy, i że za głupotę młodości trzeba, niestety, płacić. Na szczęście Wojtek nie był szkodliwy, był dobrym ojcem dla dwójki naszych dzieci. Przymykałam więc oczy i uszy na jego wyskoki w typie tego pytania o mieszkanie taty.
Podrzuciłam męża i dzieci do domu, a sama pojechałam do szpitala. Lekarz powiedział mi, że jest wysoce prawdopodobne, że w ciągu kilku dni, a może i godzin, nastąpią kolejne ataki. Których tata nie przeżyje. A oni nic nie mogą zrobić. Weszłam na OIOM. Tata był przytomny, ale ledwo. Wyglądał okropnie – nagle postarzały, bezradny.
– To koniec, córeczko – wyszeptał.
Ścisnęłam jego dłoń i oczywiście zaprzeczyłam, choć w gardle mnie ściskało. Powiedziałam, że jeszcze będziemy zdmuchiwać świeczkę na jego setnych urodzinach. Kąciki jego ust uniosły się w cieniu uśmiechu.
– Nie poprosiłem, byś przyjechała, by słuchać słów fałszywej nadziei. Już się pogodziłem z odejściem. Mam wrażenie, że twoja mama już na mnie czeka – głos taty był chropowaty i suchy jak jego skóra. – Muszę ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym. Widzisz, dawno temu miałem krótki romans. I z tego romansu narodziło się dziecko. Córka. Nie mogłem się nią zaopiekować, bo miałem już żonę, którą bardzo kochałem. Ty też już byłaś. Nie chciałem was stracić, a tak by się stało, gdyby mama się dowiedziała… – zakaszlał sucho. – Więc dałem tej kobiecie trochę pieniędzy i zniknąłem z jej życia. Przyznam ze skruchą, że nie myślałem o nich przez te wszystkie lata. Może nawet zapomniałem. Ale kilka dni temu zobaczyłem na ulicy kobietę podobną do Teresy, tej kobiety z przeszłości. Oczywiście to nie była ona, bo teraz Teresa jest w moim wieku, a dziewczyna była młoda, i jak się jej bliżej przyjrzałem, wcale nie była podobna. Tylko włosy były ciemne, i może coś w ruchach mi ją przypomniało. Ale kiedy już sobie przypomniałem, myśl o Teresie i jej córce nie chciała mnie opuścić. Moje sumienie postanowiło rozliczyć się z wszystkimi grzechami przeszłości. Pomyślałem, że odnajdę córkę. Ale nie zdążyłem. Więc to zadanie zostawię tobie, córeczko…
Zaniósł się suchym kaszlem. Podałam mu szklankę z wodą i myślałam gorączkowo o tym, co przed chwilą powiedział. Tata miał kochankę? Ten człowiek o silnej moralności i etyce? Kochający swoją żonę jak wariat do samego końca? I gdzieś tam jest moja siostra? Dla mnie, jedynaczki, była to wiadomość szokująca. A to nie był koniec wstrząsów.
Tata zmarł kwadrans po tym, jak wyszłam z jego sali
– Posłuchaj, Olu. Dopiero teraz zrozumiałem, jak bardzo skrzywdziłem moją drugą córkę. I chcę jej to wynagrodzić. Nie umrę spokojnie, jeśli nie będę miał pewności, że obie moje córki się spotkają. Czuję w sercu – położył dłoń na piersi – że jest to bardzo ważne. Więc obiecaj mi, że ją odnajdziesz. Powiem ci wszystko, co pamiętam o Teresie. Obiecujesz?
Jak mogłam odmówić ojcu ostatniego życzenia?
– Obiecuję, tato. A teraz odpoczywaj.
– I obiecaj, że oddasz jej moje mieszkanie. Chciałem ją odnaleźć i przepisać na nią, ale nie zdążyłem… Obiecaj.
Patrzył na mnie z napięciem i czułam, że jeszcze trochę, a dostanie ataku od samego oczekiwania na moje słowa. Usłyszałam w głowie niespokojne pytanie Wojtka: „Ale mieszkanie jest twoje, tak?”. Odsunęłam je na bok.
– Obiecuję, tato.
Ulżyło mu. Uśmiechnął się.
– Jestem z ciebie bardzo dumny, córeczko – wyszeptał i przymknął oczy.
Nie zobaczył łez spływających mi po policzkach.
Godzinę później pielęgniarki wyprosiły mnie z sali, bo aparaty medyczne, do których tata był podłączony, zaczęły pikać i wyć. Zmarł kwadrans później.
Straciłam tatę, ale zyskałam siostrę?
– Chyba żartujesz. Ani myślę oddawać jakiejś obcej babie mieszkania twoich rodziców – powiedział Wojtek.
– Obiecałam tacie. To było jego ostatnie życzenie.
– No właśnie. On nie żyje, nikt nie słyszał jego słów, więc nie musisz się przejmować. Poza tym, to mieszkanie jest nam potrzebne.
Tak w ogólnym skrócie wyglądał sens naszych kłótni przez następne dwa miesiące. Moje argumenty były z tych moralnych i empatycznych. Jego – zdroworozsądkowe, realistyczne, odwołujące się do sytuacji naszej rodziny i przyszłości dzieci. Nie jesteśmy bogaci, argumentował mąż. Mamy dwoje dzieci, które niedługo staną się nastolatkami. Dlatego wzięliśmy kredyt i kupiliśmy bliźniaka z ogródkiem. Ale raty nas duszą. Gdy sprzedamy mieszkanie taty, spłacimy większość kredytu i odetchniemy.
– I nie wolno ci jej znaleźć – mówił Wojtek. – Nie wiesz, co to za kobieta. Nawet twój ojciec nie chciał jej znać. Może jest chytra? Bo jeśli uda jej się udowodnić, że jest jego córką, będziemy musieli oddać jej połowę spadku. Dlaczego ty i twoje dzieci macie płacić za chwilę jego grzesznej przyjemności? Bo jego sumienie przed śmiercią się obudziło? Dzieci nie powinny płacić za grzechy rodziców.
Zarzucił mnie argumentami, machał przed oczami dobrobytem Kasi i Karolka, i w końcu przyznałam mu rację. Potem powtarzałam sobie to wszystko w głowie tak długo, aż sama w to uwierzyłam. Podpisałam dokumenty spadkowe, zabrałam z domu rodziców pamiątki i to, co było przydatne, i wystawiliśmy mieszkanie na sprzedaż.
Mimo protestów Wojtka zaczęłam szukać tej kobiety
Jakieś dwa tygodnie później wyjechaliśmy z dziećmi i dwiema innymi zaprzyjaźnionymi rodzinami na kemping na Warmię. Miałam nadzieję, że odpocznę, byłam bowiem ostatnio rozdrażniona, kłótliwa. Niestety, zmiana otoczenia nie pomogła. W nocy przewracałam się z boku na bok, a w dzień, niewyspana, wszystkim miałam coś za złe. Przyjaciele patrzyli na mnie ze zdziwieniem, mąż się nabzdyczył, a dzieci płakały, bo nieustannie stawiałam im jakieś zakazy. W końcu Aśka stwierdziła, że powinnam się leczyć, bo już wytrzymać ze mną nie mogą. Najpierw się obraziłam, ale kiedy wróciliśmy do domu – bardziej zmęczeni i pokłóceni niż przed wyjazdem – uznałam, że przyjaciółka ma rację.
Umówiłam wizytę u psychologa. Starsza kobieta najpierw wysłuchała moich narzekań na to nerwowe roztrzęsienie i bezsenność, a potem zaczęłyśmy szukać przyczyny. W końcu doszłyśmy do taty i bomby, którą na mnie spuścił przed samą śmiercią. Gdy skończyłam opowieść, psycholożka chwilę milczała, a potem stwierdziła:
– Ma pani wyrzuty sumienia, że nie realizuje życzenia taty. Są ludzie, którzy z takimi obietnicami nie mają problemu. Na jednej szali kładą przyrzeczenia, na drugiej własny interes. I jeśli to przeważa, spokojnie zapominają o obietnicach. Czują się usprawiedliwieni, bo „tylko głupcy działają na własną niekorzyść”. Ale pani należy do innego rodzaju.
– To dlaczego zgodziłam się z mężem? – spytałam. – Mogłam zrobić, co należy. Zawsze tak robię.
– Bo wyznanie pani ojca było szokiem. Z pani słów wnoszę, że ojciec uczył panią etycznego postępowania, a tu przyznał się do bycia draniem. Poczuła się pani zdradzona. Ale mimo wszystko uważa pani za słuszne, by odnaleźć siostrę i wypełnić przyrzeczenie. Nawet nie z powodu ojca, ale dlatego, że siostrze się to należy.
Przyjrzałam się swoim uczuciom i uznałam, że psycholożka ma rację. Moja wściekłość na męża, bezsenność i ogólne niezadowolenie z życia miały swe źródło w poczuciu winy.
Mąż miał oczywiście rację, że pieniądze za mieszkanie taty ustawią nam życie. Ale świadomość niewypełnienia obietnicy danej ojcu na łożu śmierci w końcu mnie zniszczy.
Mimo wrzasków i fochów Wojtka rozpoczęłam poszukiwanie siostry. Na szczęście kartka, na której zapisałam w szpitalu dane Teresy wciąż tkwiła w notesie. Detektywowi zabrało to trzy tygodnie, a mnie kosztowało wszystkie zaskórniaki.
Teresa mieszkała od kilku lat w Austrii z drugim mężem. Moja przyrodnia siostra miała na imię Barbara, była ode mnie młodsza o dwa lata i mieszkała w Gdańsku. Miała ośmioletniego syna i męża, właściciela pracowni protetycznej. Spotkałyśmy się w jej domu, ładnej podmiejskiej willi z widokiem na morze. Od razu się polubiłyśmy.
Z mężem odsunęliśmy się od siebie i w końcu rozstaliśmy
– Wiedziałam, że mam siostrę, mama mi powiedziała – oznajmiła Basia, gdy po obiedzie siedziałyśmy na tarasie. – Mówiła też, że mój ojciec był draniem. Jak się dowiedział o ciąży, dał mamie kasę na aborcję. Powiedział: „Sorry, mała, ale mam żonę i roczną córkę. Miło było, żegnaj”. I zniknął. Mama wcale za nim nie tęskniła. Jest wojowniczką, poradziła sobie śpiewająco. Mój przyrodni ojciec był wspaniałym facetem. Zmarł dziesięć lat temu. Jestem wdzięczna twojemu ojcu, że przypomniał sobie o mnie i że dzięki niemu się poznałyśmy. Dobrze jest mieć siostrę, zwłaszcza taką jak ty – uśmiechnęła się ciepło. – Ale nawet gdybym była biedna, nie wzięłabym od niego ani grosza. Jako ojciec on dla mnie nie istnieje. Zrób z mieszkaniem, co uważasz. Jest twoje.
Tak więc, spełniając obietnicę daną ojcu, zyskałam siostrę (i miejscówkę nad morzem na rodzinne wczasy), a także bez poczucia winy sprzedałam mieszkanie, co uratowało nasze finanse. Niestety, Wojtek swoją postawą wiele stracił w moich oczach i nie udało mu się odzyskać ani szacunku, ani miłości. Odsunęliśmy się od siebie. I w końcu się rozstaliśmy.
No i ostatnia rzecz. Kiedy moja córka miała piętnaście lat, zachorowała na białaczkę. Taką samą, jaka zabiła moją mamę, bo nie znaleziono odpowiedniego dawcy szpiku. Gdy wieść o chorobie Kasi dotarła do mojej siostry, zgłosiła się na badania. Jej szpik pasował idealnie.
Dziękuję ci, Tato.
Olga
Zobacz także:
- „Grzesiek zabronił mi na razie zachodzić w ciążę. Więc użyłam podstępu. Wiem, wbrew niemu, ale jego reakcja była dla mnie obrzydliwa”
- „Byłam w 15 tygodniu ciąży, gdy obudził mnie koszmarny ból. Gdyby nie moja teściowa, skończyłoby się tragicznie”
- „Opiekowałam się Antosiem jak własnym dzieckiem. A potem uwierzyłam, że jestem jego mamą. To nieomal doprowadziło do tragedii”