„Teściowa z mężem wybrali imię dla mojego syna. Taką mają rodzinną tradycję, a ja płaczę w poduszkę” [LIST]
Piszę do Was, bo czuję się jak intruz we własnym życiu. Najbliżsi próbują odebrać mi najpiękniejszą decyzję. Bo przecież teściowa już zdecydowała, ale wybór imienia powinien należeć do rodziców.

- redakcja
Kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli syna, od razu zaczęłam układać w głowie listę imion. Chciałam, by było wyjątkowe, piękne, może nawet miało jakieś znaczenie dla naszej rodziny. Wtedy mój mąż oznajmił, że nie ma o czym dyskutować, ponieważ jego matka już wybrała imię dla wnuka. Powiedział, że to tradycja w jego rodzinie, jakby sprawa była już zamknięta.
Matka dziecka nie ma nic do powiedzenia?
Nie mogłam uwierzyć. Jak to? To znaczy, że ja, matka tego dziecka, nie mam nic do powiedzenia? Że to jego matka ma większy wpływ na życie naszego syna niż ja? Próbowałam z nim rozmawiać, proponowałam różne imiona. Nawet zaproponowałam kompromis. W końcu teściowa może wybrać drugie imię.
Mąż oskarża mnie o straszne rzeczy
Ale każda próba kończyła się kłótnią. Mąż oskarżył mnie o brak szacunku dla jego rodziny i zarzucił mi, że odrzucam wielopokoleniową tradycję. Nie chodziło o to, że imię, które wybrali, było brzydkie. Chodziło o zasadę. O to, że nikt nawet nie zapytał mnie o zdanie. O to, że teściowa mówiła o moim dziecku, jakby było jej własnym, a mój mąż nie widział w tym nic złego.
Teściowa podnosi mi ciśnienia. Nie jestem inkubatorem dla jej wnuka
Na każdym rodzinnym spotkaniu teściowa mówi do mojego brzucha tym imieniem, którego nie chcę. Mówiła już o haftowanym kocyku z wybranym przez siebie imieniem. Gdy zwracam jej uwagę, śmieje się, że moje hormony buzują i że przesadzam. Gdy próbuję powiedzieć mężowi, jak się czuję, odpowiada, że nie mogę tego robić jego matce, bo to dla niej ważne. A ja? Czy ja nie jestem ważna?
Mój mąż wybrał już stronę. Ja się nie liczę
Czuję się coraz bardziej samotna w tej ciąży. Mam wrażenie, że teściowa traktuje mnie jak inkubator dla swojego wnuka. Chłopca, którego imię już zna, którego życie planuje, jakby to było jej dziecko. A mąż? On jest po jej stronie. Zawsze po jej stronie... Zaczynam rozważać, czy ta sytuacja nie jest tylko częścią większego problemu.
Może nie chodzi tylko o imię?
Może nie chodzi tylko o imię, ale o całą dynamikę naszej rodziny? Jeśli mój mąż zawsze będzie wybierał lojalność wobec matki zamiast wobec mnie, czy w ogóle mamy szansę na szczęśliwe małżeństwo?
Co będzie po narodzinach synka?
Czasem zastanawiam się, jak będzie wyglądało nasze życie po narodzinach dziecka. Czy wciąż będę musiała walczyć o prawo do własnych decyzji? Czy każda istotna sprawa będzie musiała być zatwierdzona przez teściową? Boję się, że jeśli teraz ustąpię, już zawsze będę musiała godzić się na jej zdanie kosztem swojego... Szukam sposobu na poprawę trudnych relacji z mamą męża… Może któraś z Was miała podobny problem?
Piszemy też o:
- „W domu traktują mnie jak służbę, więc przestałam sprzątać. Po tygodniu doszło do katastrofy” [LIST]
- „Filip jest zdrowy tylko grubej kości, ale lekarz postawił szokującą diagnozę. Chyba upadł na głowę!” [LIST]
- „Pół przedszkola rozłożył wirus, a wszystko przez moją Zosię. Posłałam ją do placówki, bo przecież muszę pracować” [LIST]