„Teściowie mnie nie akceptują, wymagają, by jeździł do nich tylko mąż z naszym synkiem. Mam dość, mogę się na to nie godzić?” [LIST DO REDAKCJI]
Rodzice mojego męża mnie nie lubią. Wiem, że nie jestem jedyną nielubianą synową na świecie, ale… moja sytuacja jest jednak wyjątkowa. Teściowie, nie kryjąc tej niechęci, wprost powiedzieli mężowi, że nie życzą sobie mnie oglądać. Wymagają, by Jarek jeździł do nich z naszym synkiem beze mnie. Kiedy ich nie ma, zastanawiam się, dlaczego się na to godzę.
Jeśli teściom nie zależy na stwarzaniu pozorów, dlaczego mam udawać, że według mnie wszystko jest w porządku? Też ich nie lubię. I wydaje mi się, że o ile nie mogę zabronić mężowi odwiedzać rodziców, to mam prawo nie godzić się na to, by zabierał do teściów nasze dziecko.
Teściowie na początku bardzo mnie „lubili”
Oczywiście nie zawsze tak było, że byłam u teściów niemile widziana. Choć dziś myślę, że to był tylko teatrzyk dla Jarka. Że niby tak im zależało, że byli tacy otwarci, życzliwi… a ja niby wszystko to zepsułam.
Oczywiście też, teść miałby na wszystko „wywalone”, gdyby nie teściowa. Która zadbała o to, by przekonać go, jaka to jestem dla niej zła i niedobra.
A ja po prostu w pewnym momencie się zbuntowałam. I np. przestałam słuchać, jak teściowa w kółko mówi tylko o sobie, w dodatku powtarzając te same rzeczy. Ona musi być po prostu w centrum uwagi. Obojętnie, o czym jest rozmowa, ona zawsze sprowadzi temat na to, jaka jest cudowna i ile wycierpiała. Udaje wielką damę, a jest przy tym wszystkim głupia jak but z lewej nogi: myli Bari z Bali, jelonka Bambi z Murzynkiem Bambo… Kiedy odruchowo wybuchałam wtedy śmiechem, obrażałam majestat. Jak to się mówi: „grabiłam sobie”.
Moja wina?
Gwoździem do trumny mojej relacji z teściową okazały się słowa synka, które mąż jej powtórzył. Jarek nie miał złych intencji, tym bardziej Maciuś, a ja to już w ogóle nie miałam z tym nic wspólnego, ale skończyło się na tym, że zostałam oficjalnie znienawidzona.
Zobacz także
O co chodziło? Kilka tygodni temu Maciuś rysował rodzinę. Narysował Jarka, mnie, moich rodziców, a kiedy przyszło do rysowania teściów, zapytał: „Tato, babcia nie wie, że jest gruba, prawda?”. Mąż mu powiedział, że babcia na pewno wie, że jest gruba, ale nie lubi tego wiedzieć. Przysięgam, że wtedy nie odezwałam się ani słowem.
Niestety Jarek uznał, że to świetna anegdota i powtórzył to swojej matce. Która uznała, że to ja byłam osobą, która ośmiesza ją w oczach syna i wnuka. Efekt jest taki, że od miesiąca mam zakaz pojawiania się u teściów.
Idą święta, ale chyba nie wytrzymam
Wiem, że idą święta. Że może i rozsądniej byłoby być ponad i machnąć ręką. Liczyć, że teściowa wspaniałomyślnie mi wybaczy. Ale z drugiej strony: co ona ma mi wybaczać? Jak mam się czuć, będąc jak piąte koło u wozu? Jaką mam gwarancję, że ona nie gada bzdur mojemu dziecku? Może jednak nie ma co udawać i po prostu zakończyć tę durną sytuację. Po prostu Maciuś przestanie jeździć do dziadków. Jak teściowa nie zobaczy wnuczka w święta, może zacznie traktować mnie jak równą sobie przeciwniczkę i zacznie bardziej uważać na to, co mówi i robi.
Anita
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Piszemy też o: