„To bzdura, że publiczne przedszkola są za darmo. Gdyby nie rodzice, dzieci w naszym przedszkolu nie miałyby czym rysować” [LIST DO REDAKCJI]
Dopiero początek sierpnia, ale już od jakiegoś czasu półki w dyskontach uginają się od kredek, farb, bloków do rysowania, zeszytów. Ostatnio chciałam córce kupić blok do rysowania w domu i już nie było… Dlatego domyślam się, że nie jestem jedynym rodzicem, który sam musi płacić za wyprawkę do przedszkola. Dokładnie tak jak w PRL — wtedy też oficjalnie wszystko było państwowe i darmowe.
Wyprawki do przedszkola nie kupuję. We wrześniu, jak co rok będzie zebranie i wychowawczyni powie nam, co trzeba kupić. Jak co roku zrobimy zrzutkę i kupimy: kredki, bloki, nożyczki, farby, kolorowe papiery… A w ciągu roku przedszkolnego, wychowawczyni będzie przekazywać nam co trzeba dokupić.
Samo przedszkole zapewnia tylko garstkę artykułów papierniczych
Oczywiście moglibyśmy tego nie robić. To znaczy nie składać się na te wszystkie artykuły. W końcu OFICJALNIE nauka w publicznym przedszkolu jest bezpłatna. W końcu płaci się tylko za wyżywienie i dodatkowe godziny… a przybory i artykuły papiernicze OFICJALNIE zapewnia samo przedszkole z pieniędzy podatników. I owszem, zapewnia…
Dwa lata temu, kiedy mój synek zaczynał przedszkole, odbyło się zebranie z dyrekcją i wychowawczynią. Nam rodzicom powiedziano wtedy wprost, że na grupę przypada 3 komplety kredek po 12 sztuk. I jeśli nie chcemy, by dzieci czekały na swoją kolej rysowania, np. czerwoną kredką, to mamy możliwość dokupienia zestawów kredek. Takiej jakości, jakiej sobie życzymy.
Jednogłośnie uznaliśmy, że zrzucimy się nie tylko na kredki, ale i na plastelinę czy farby… I tak już zostało.
Płacimy też za karty pracy
Oficjalnie w przedszkolu nie ma obowiązku korzystania z podręczników, kart pracy… Ale my je kupujemy. Żeby dzieci nie pracowały na kserówkach.
Zobacz także
Z tego co wiem, rzadko które przedszkolaki nie korzystają z kart pracy.
Do tego dochodzi kupno ręczników papierowych i mokrych chusteczek.
Wtedy, dwa lata temu, pomyślałam sobie, jak niewiele zmieniło się od czasów PRL, kiedy sama chodziłam do przedszkola. Wtedy też trzeba było wszystko kupować – pamiętam stertę przyborów plastycznych (różnokolorowe bibuły, bloki, farby, kredki, pędzle) i rolek papierów toaletowych, które mama niosła potem do przedszkola. Wtedy też (oficjalnie) państwowe (bo innych nie było) przedszkola gwarantowały darmową naukę… A wydatek był i to spory.
Przynajmniej teraz wszystko łatwo dostać w sklepie. Chyba że akurat ludzie wykupią bloki rysunkowe…
Mama Jasia
Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Piszemy też o: