Reklama

Niedziela w kościele to nasz wspólny rytuał, odkąd zostaliśmy parą. Kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży, postanowiliśmy, że dzidziuś będzie chodził razem z nami. Z łatwością znaleźliśmy fajne msze dla dzieci.

Reklama

Do kościoła zaczęliśmy chodzić, kiedy Staś miał kilka tygodni. Od tej pory synek przesypia każdą msze w swojej gondoli. Bałam się, że jego płacz może komuś przeszkadzać, ale nikt się krzywo na nas nie patrzy. Na szczęście smoczek i miś szumiś szybko pomagają mu znowu zasnąć. Wszystko było super, dopóki do akcji nie wkroczyły starsze dzieci.

Rodzice w ogóle nie reagują!

Kilka miesięcy temu, w kościele zaczęła pojawiać się grupa rozwydrzonych kilkulatków. Chwilami mówią tak głośno, że ksiądz gubi wątek. Zupełnie mu się nie dziwię, ten chaos jest okropny, a rodzice tych dzieci nic z tym nie robią. Jak tak można? Kościół to nie miejsce na dziecięce wygłupy. Może zanim przyjdą do kościoła całą rodziną, powinni wybiegać dzieci na placu zabaw? Czasem trzeba ruszyć głową, a nie uprzykrzać wszystkim życie.

Dzieci trzeba nauczyć

Od małego powinniśmy uczyć dzieci szacunku. Taki kilkulatek powinien wiedzieć, gdzie przychodzi. Nie tylko zabawki trzeba szanować, ale też innych ludzi i miejsca. W końcu maluchy powinny być częścią kościoła, ale nie mogą go demolować. Nie obwiniam ich za to, że są dziećmi. To rodzice powinni zrobić z nimi porządek. Dzieciom trzeba tłumaczyć, co można, a co nie wypada. Rozmawiać o tym, tak długo, aż w końcu zrozumieją. Ja mojemu Stasiowi na pewno nie pozwolę na takie wygłupy! Nauczę go, że kościół to nie miejsce na zabawę.

Okropna atmosfera w kościele

Myślałam, że nie może być gorzej, ale w ostatnią niedzielę, te dzieci opętał jakiś diabeł. A rodzice zamiast zwrócić im uwagę, zajmowali się wszystkim dookoła. Wydaje mi się, że tylko oni potrafili skupić się w takim hałasie. W powietrzu czuć było napięcie! A rodzice tych dzieci nadal wyglądali, jakby w ogóle nie słyszeli ani nie widzieli problemu. Co za ludzie… Starszaki wskakiwały na ławy i głośno się śmiały – ich skoki obudziły Stasia. Wzięłam synka na ręce i wyszłam z kościoła. Ta sytuacja mnie przerosła, jeszcze chwila i rozniosłabym kościół. Może to hormony, a może po prostu zdrowy rozsądek?

Nie mogłam już wytrzymać

Musiałam ochłonąć na świeżym powietrzu. Oczywiście dzieci nie powinny hałasować w kościele, a ja nie powinnam robić tam afery. Ktoś pewnie zaraz powiedziałby, że zachowuje się jak typowa „madka”. A ja po prostu chcę się pomodlić w spokoju! Nie wiem, jak inni potrafią myśleć w tym chaosie. Specjalnie wybrałam msze dla dzieci, żeby płacz Stasia nikomu nie przeszkadzał, ale zabawa w kościele to przesada! Nie mogę tego tolerować. Może ktoś ma pomysł, jak uprzejmie zwrócić im uwagę? Myślę, że nie tylko ja mam na to ochotę…

Ada


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama