Tosia i Krzyś mają tylko siebie. Czy znajdą mamę i tatę?
Tosia i Krzyś w maju skończą 7 lat. To bliźnięta, które w swym krótkim życiu doświadczyły już stanowczo za dużo cierpień. I fizycznych, i emocjonalnych. Rodzeństwo szuka rodziny, która da im prawdziwy dom i przede wszystkim miłość, której tak bardzo potrzebują.
Historię Tosi i Krzysia opowiedzieli i pokazali reporterzy programu „Uwaga TVN”. Czy to pozwoli bliźniętom spełnić marzenia o kochającej rodzinie?
Biologiczna matka nie dbała o dzieci
Tosia urodziła się z porażeniem mózgowym. Krzyś ma niezgrabność ruchową.
Oboje przyszli na świat jako wcześniaki, z niską wagą urodzeniową. Ich biologiczna matka w ciąży prawdopodobnie nadużywała alkoholu i nie stroniła od narkotyków. Dzieci odebrano matce, gdy okazało się, że skrajnie je zaniedbuje. O tym, że niemowlęta głównie leżały, świadczyły ich zniekształcone główki. Gdy trafiły do rodziny zastępczej, wiele wskazywało na to, że wcześniej bardzo rzadko były brane na ręce i przytulane…
„Na początku był jeden wielki krzyk. Wszyscy nosiliśmy je dwa tygodnie na rękach, żeby je uspokoić. Dzieci z nami spały, choć były łóżeczka. Praktycznie przez pół roku przebywałam z nimi w szpitalach” – wspomina Anna Kołodziejska, która przez kilka lat wraz z mężem tworzyła dla Tosi i Krzysia rodzinę zastępczą.
Najpierw rodzina zastępcza, potem dom dziecka
Choć nikt nie miał zastrzeżeń do tego, jak pani Anna i jej mąż opiekują się Tosią i Krzysiem, dzieci trafiły do domu dziecka. Miały wtedy po 4,5 roku.
Zobacz także
„Dzieci były w rodzinie, gdzie było już czworo innych dzieci i też były niepełnosprawne. Dodatkowa dwójka dzieci stanowiła bardzo duży obowiązek. A stan zdrowia rodziny zastępczej w międzyczasie pogorszył się” – wyjaśnia Wioletta Jachim z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Malborku.
„Kiedy dzieci były już spakowane, była taka rozpacz, że trudno ją opisać słowami” – mówi pani Anna, która na wspomnienie tego dnia nie może ukryć wzruszenia.
To rozstanie było ciosem dla Tosi i Krzysia.
„Początek był trudny, dużo płakały. Nie chciały się przytulać, nie miały zaufania” – mówi Katarzyna Krefft z Domu im. Janusza Korczaka, regionalnej placówki opiekuńczo-terapeutycznej w Gdańsku.
Bohaterowie, dla których nie ma słowa „niemożliwe”
„To dwa małe skarby. Myślę, że jeśli spojrzymy na nie przez pryzmat ciąży bliźniaczej, wczesnego porodu, niskiej wagi urodzeniowej, to w tej chwili mamy do czynienia z bohaterami. Poczynili ogromne postępy. Bardzo chcieli żyć. Dla tych dzieci nie ma słowa 'niemożliwe'” – podkreśla Katarzyna Krefft.
Po blisko trzech latach w domu dziecka wciąż mają szansę na prawdziwy dom. I rodzinę, która zdecyduje się pokochać ich oboje. Jak mówi Ilona Puckowska-Pociask z Domu im. Janusza Korczaka:
„Krzyś bardzo pomaga Tosi, ale Tosia też jest opiekuńcza wobec swego brata. Krzyś już prawie płynnie mówi, Tosia dopiero zaczyna… Ale pokazuje dużo, jest nauczona mowy alternatywnej. Korzysta też z książki, dzięki której komunikuje, co chciałaby robić”.
Choć pracownicy domu dziecka robią wszystko, by dzieciom było dobrze, nie są w stanie zapewnić im tego, czego potrzebują najbardziej.
„Brakuje im ciepłych słów mamy i szerokich ramion taty, w których można się schować. Rodzina jest najlepszą terapią. Szukamy rodziców, którzy zaakceptują Krzysia i Tosię takimi, jakimi są. Napełnią ich codzienność miłością, bliskością, ciepłem. Rano powitają buziakiem w czoło i dadzą buziaka na dobranoc. Staraliśmy się otworzyć skrzydła tym dzieciom, ale w tej chwili trzeba podmuchu miłości, żeby bliźniaki się uniosły” – mówi Katarzyna Krefft.
Czy znajdzie się osoba, która sprawi, że dzieci rozwiną skrzydła? Jeśli historia Tosi i Krzysia poruszyła Cię i chcesz zmienić ich życie, skontaktuj się z pracownikami Domu im. J. Korczaka:
Dom im. J. Korczaka
Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna w Gdańsku
ul. Abrahama 56, tel. (58) 552 30 40, (58) 552 09 11
Źródło: DD TVN
Piszemy też o: