Gdy maluszki wracały już do przedszkola, zbliżył się do nich starszy mężczyzna. Był ubrany w stare, znoszone ubrania i zniszczone buty. Zaczął krzyczeć i grozić dzieciom. W pewnym momencie zadał cios nożem Maurycemu, który szedł w ostatniej parze.

Reklama

Wyszedł ze sklepu wściekły

Z zeznań świadków wynika, że 71-latek chwilę wcześniej był w sklepie, gdzie żądał od ekspedientki, by dała mu alkohol. Tak, dała, a nie sprzedała, ponieważ nie chciał zapłacić. Ze sklepu wyszedł rozjuszony. Miał przy sobie kuchenny nóż z 15-cm ostrzem. Na nieszczęście cała jego agresja skupiła się na 5-letnim chłopcu…

Ranił dziecko nożem w klatkę piersiową i zaczął uciekać. Przerażone nauczycielki reanimowały Maurycego, ktoś wezwał pogotowie… Dzieci bardzo głośno płakały.

„Jak te dzieci płakały!”

Grzegorz Konopczyński z firmy zajmującej się wywozem odpadów usłyszał płacz i szybko zorientował się, co się stało. Rzucił się w pogoń za nożownikiem. Gdy dobiegł do niego, 71-latek stał i rozmawiał z kobietą, która potem okazała się policjantką po służbie. Policjantka próbowała negocjować z nożownikiem, ale pan Grzegorz kopnięciem powalił go na ziemię. Sekundę później 71-latek został obezwładniony.

„Zaraz potem wróciłem do dzieci. Jak one płakały! Pobiegłem tam, bo moje serce biło do tego dziecka, a nie bandziora…” – panu Grzegorzowi łamie się głos.

Zobacz także

Reanimacja trwała ok. 35 minut

Wkrótce potem wychowawczynię Maurycego przy reanimacji chłopca zastąpili ratownicy medyczni. Jak mówi Jakub Wakuluk z poznańskiego pogotowia, reanimacja trwała ok. 35 minut. Jak przyznaje ratownik, świadkowie, którzy zgromadzili się na miejscu tragedii, nie pomagali (a wręcz przeciwnie).

Wciąż reanimowanego Maurycego przekazano w ręce lekarzy szpitala pediatrycznego z oddziałem kardiochirurgii. Chłopiec natychmiast znalazł się na bloku operacyjnym.

Maurycy był w stanie krytycznym

„Dziecko przyjechało do szpitala w stanie krytycznym. Rany mu zadane były ranami śmiertelnymi” – mówi prof. dr hab. n. med. Przemysław Mańkowski. Lekarz podkreśla, że wszyscy, którzy walczyli o życie Maurycego, robili wszystko, co w ich mocy. Krwawienie – również wewnętrzne – było jednak zbyt silne. I nie chodziło o czas, który minął od ataku nożownika do operacji, a o rodzaj zadanych ran.

„Wszyscy chcieli go uratować, zrobić coś, co było niemożliwe. Piękny, pięcioletni chłopaczek odszedł z tego świata całkowicie niepotrzebnie…” – mówi o Maurycym doktor Mańkowski. To właśnie on i anestezjolodzy rozmawiali potem z mamą i tatą chłopca. Doktor nie chce mówić o szczegółach, przyznaje jedynie, że była to bardzo trudna rozmowa.

Nożownik „od dwóch dni zachowywał się dziwnie”

71-latek tego dnia już wcześniej zaczepiał ludzi i zakłócał porządek na Łazarzu (dzielnica Poznania, gdzie doszło do tragedii).

„Wcześniej nigdy nie był karany, ale mamy informacje, że od dwóch dni zachowywał się dziwnie” – mówi insp. Andrzej Borowiak. I podkreśla, że nikt nie zgłosił tego na policję…

Po zatrzymaniu nożownik chwilami mówił przytomnie, by za chwilę wypowiadać zupełnie irracjonalne słowa. 71-latek został przewieziony do szpitala.

„To standardowa procedura wobec każdej osoby, która ma zostać osadzona w policyjnym areszcie” – tłumaczy rzecznik poznańskiej policji. O dalszym losie 71-latka dziś (19 października) ma zadecydować prokurator.

Sąsiedzi 71-latka, którzy znali go od lat, są w szoku. Schludny starszy pan, mieszkał z siostrą… Od kilku dni zaczął wyglądać na zaniedbanego. Jeden z sąsiadów powiedział, że 71-latek cierpi na chorobę neurologiczną, ale jest to nieoficjalna informacja.

Źródło: Uwaga TVN, Fakt.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama