Tragedia pod Barczewem: 7-latka uwielbiała te psy, a one ją. Już wiadomo, co spowodowało eksplozję agresji?
To, co wydarzyło się w ostatni wtorek w przysiółku pod Barczewem, wstrząsnęło całą Polską. 7-letnia dziewczynka została rozszarpana przez psy. Nikt nie mógł jej pomóc. Nikt nie przypuszczał, że cokolwiek może jej grozić… Dziecko mieszkało w sąsiedniej wsi. Dziewczynka bardzo często bywała w hodowli. Uwielbiała te psy, a one ją, co widać na filmikach nagrywanych przez bliskich.

Wiadomo też, że hodowla psów prowadzona była wzorowo. Wszystkie psy miały bardzo dobre warunki. Ludzie mieszkający w okolicy mają o właścicielach jak najlepsze zdanie. Podobnie klienci właścicieli hodowli… Uważają, że psy stąd to zwierzęta zadbane i ułożone. O wyjątkowo łagodnych charakterach. Znakomicie nadające się na psy dla rodzin.
Chciała rozdzielić dogi?
Właściciele specjalizowali się w hodowli dogów niemieckich. W hodowli mieli również buldogi francuskie i buldogi angielskie. Jak udało się ustalić dziennikarzom „Faktu”, dziewczynka zmarła w wyniku ataku olbrzymich dogów. Dlaczego, skoro teoretycznie to nie miało prawa się wydarzyć?
Prawdopodobną przyczynę tragedii podała dziennikarzom osoba, która może mieć wiedzę na temat dogów z hodowli. W kojcu znajdowały się 3 samce i 2 suki.
„W pewnym momencie suki zaczęły się z sobą gryźć o przywództwo w stadzie. Dziewczynka weszła do kojca, by je rozdzielić, i wtedy nastąpił atak. Suki po prostu skierowały agresję w stronę dziecka, nazywa się to naukowo ‘przemieszczeniem agresji’” – uważa informator „Faktu”.
Przemieszczenie agresji: co to jest
Jak wyjaśnia behawiorysta Andrzej Kinteh-Kłosiński, przemieszczenie agresji u zwierząt ma podobny mechanizm jak u ludzi. Cel przemieszczenia agresji (z jednego jej obiektu na inny) jest jeden: rozładować napięcie spowodowane złością.
„Istnieje wiele czynników mogących to wywołać, takich jak rywalizacja, pobyt w kojcu, napięcie seksualne czy nawet upał. Te elementy działają jak kamyczki, które mogą prowadzić do eskalacji sytuacji i tragicznych skutków, jak w tym przypadku” – dodaje behawiorysta.
Czego nie dopilnowano?
Andrzej Kinteh-Kłosiński podkreśla, że ktoś nie dopilnował, by nie doszło do dramatu.
„Dziecko w wieku siedmiu lat nie powinno bez nadzoru dorosłych mieć kontaktu z takimi psami. Przede wszystkim dlatego, że małe dzieci nie mają odpowiedniego poziomu koncentracji uwagi, nie mają też jeszcze wystarczającej empatii i zdolności do przewidywania zachowań zwierząt” – nie ma wątpliwości behawiorysta z 25-letnim doświadczeniem.
Uważa też, że dorośli zajmujący się hodowlą powinni mieć świadomość konfliktów między sukami. I że wtedy może dojść do przeniesienia agresji na nieświadomą zagrożenia ofiarę.
Czy dogi wrócą do właścicieli?
W hodowli w dniu tragedii znajdowało się 11 psów. Ale to dogi trafiły do okolicznych schronisk, gdzie zostały objęte kwarantanną i obserwacją. Póki co nie została podjęta żadna decyzja co do ich dalszego losu. O tym, czy wrócą do właścicieli, ma zadecydować prokurator.
Nie wiadomo, czy właścicielom hodowli zależy na powrocie dogów. Wiadomo, że codziennie muszą patrzeć na miejsce, gdzie psy zagryzły dziecko na śmierć. Czy przyjaźń między rodziną dziewczynki a rodziną hodowców przetrwa ten dramat? Czas pokaże...
Źródło: Fakt
Piszemy też o:
- Kalisz: maleńka dziewczynka wypadła przez okno, jest w ciężkim stanie. „Dziecka się nie upilnuje"
- Mazowsze: co z 19-latką, która przyniosła do szpitala reklamówkę z noworodkiem? Już wiadomo, że kłamała
- Mazowsze: 11-miesięczna dziewczynka zmarła w szpitalu przez brak podstawowego sprzętu? Szpital: procedury zostały zachowane